By KicsterAsh
Wczoraj w nocy Święty Mikołaj odwiedził wszystkie grzeczne dzieci, ale co z Alvinem?
Tej nocy wszyscy w domu już spali, poza małym chłopcem który czuwał z latarką, zakryty kołdrą po czubek głowy. Duże, niebieskie oczy raz po raz wyglądały na zewnątrz. Wszędzie panowała ciemność, za oknem cicho padał śnieg. Duży zegar na dole wydzwonił przed chwilą godzinę zero. Już niedługo powinien być, ale na dworze wciąż było cicho. Chłopiec cicho wyślizgnął się z łóżka i podkradł się do okna. Ani śladu. Gdzie On jest? Alvin oparł się o parapet. Na dworze było tak spokojnie... oczy same zaczęły mu się zamykać a głowa kiwać sennie... brzęk.
Co?
Brzęk, brzęk, brzęk.
Co to ma być?
Brzęczenie nie ustawało, co więcej, robiło się coraz wyraźniejsze. Alvin w jednej chwili podniósł głowę, ale zobaczył tylko że coś czerwonego mignęło nad dachem ich domu. Natychmiast spróbował otworzyć okno, ale parapet był zasypany śniegiem. Zbiegł na dół, prędko (ale wciąż cicho) założył kurtkę, buty i otworzył drzwi. Mróz przeniknął go do szpiku kości ale to go nie powstrzymało. Wybiegł na dwór i zaczął się rozglądać.
-Gdzie to było? - szepnął. Od zawsze chciał Go zobaczyć, co roku wyglądał ale jeszcze nigdy mu się nie udało. Rok temu Dave zamknął ich w pokoju, dwa lata temu Teodor zrobił im wszystkim kakao i pozasypiali jak dzieci, a trzy lata temu... no, tego już nie pamiętał, ale na pewno obudził się rano, już z prezentami ale nie wiedząc jak one się tu znalazły. Teraz postanowił sam zobaczyć.
Na dworze było naprawdę zimno, Alvin prędko pożałował że nie zabrał z domu rękawiczek i szalika, ale było za późno aby się wracać. Zaczął powoli iść chodnikiem, po kostki w śniegu którego wciąż robiło się więcej. Patrzył w gwieździste niebo... i nie zauważył że wpadł w zaspę.
-Brrr... czemu akurat w tym roku śnieg musiał spaść na czas?!- mamrotał otrzepując się z białego puchu. Było mu coraz zimniej ale szedł dalej, mijając domy kolejnych sąsiadów. Nagle zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Przez chwilę słychać było tylko szmer śniegu ale po dłuższym czasie... brzęk!
Alvin zaczął biec ta szybko, jak tylko dał radę w coraz wyższym śniegu. Biegł w kierunku, z którego, jak mu się wydawało, dobiegło metaliczne brzęczenie. Zanim się zorientował, był na drugim końcu ulicy i nie miał pojęcia do robić dalej. Nie słyszał już niczego wyjątkowego... spojrzał w górę i oniemiał.
Stał obok jakiegoś domu, na którego dachu stało coś dużego i czerwonego. Dziwny kształt wyróżniał się miedzy oszroniałymi gałęziami, które zasłaniały dom, co więcej, z dachu dochodziło dziwne parskanie. Alvin przetarł oczy, ale obraz nie zniknął. Chłopiec przelazł przez płot (nie było to najłatwiejsze), podbiegł do domu i zaczął się zastanawiać, jak się tam dostać... z pomocą przyszedł mu nieduży składzik obok. Na niego nie było trudno się wdrapać.
Gdy w końcu po paru próbach dostał się na górę (kilka razy omal nie spadł) znowu musiał przetrzeć oczy.
- Nie wierzę... nie wierzę po prostu!- wrzasnął uradowany i w tej samej chwili zatkał sobie usta. Był środek nocy, nie mógł się tak wydzierać. Ale... przed nim stały prawdziwe, czerwone, lśniące sanie Świętego Mikołaja!
Kilka reniferów obejrzało się do tyłu widząc podskakującego chłopca który gramolił się do olbrzymich sań. Były one jednak puste, ani śladu wielkiego worka.
- Musiał już pójść- stwierdził Alvin widząc ślady na śniegu- Wróci.
Nie wiedział czy iść, szukać Mikołaja czy też poczekać na niego tutaj. Miał się go spytać o jego prezent, czy w ogóle go dostanie bo zasłużył (w końcu dzisiaj cały dzień pomagał Teodorowi z jego pracą domową i nie przeszkadzał Szymkowi i pomógł Dave'owi sprzątać więc to powinno się liczyć, prawda? A że w ostatniej chwili naprawił swoje błędy, może Mikołaj tego jeszcze nie zanotował i nie wie, że Alvin Seville jest już grzecznym chłopcem?). Alvin myślał... i usiadł sobie wygodnie.
Ostatecznie, po co się włóczyć po śniegu? Tu jest cieplej i wygodnie, można posiedzieć i poczekać... posiedzieć i poczekać... posiedzieć...
Alvin nie wiedział co się działo dalej.
Zasnął.
Obudziły go dziwne głosy nad nim.
- Skąd się tutaj wziął?
- Mądre zwierzęta znają drogę do domu...
- Co to za dziecko?
- Co my z nim zrobimy?
- Gdzie jest Święty Mikołaj?!
Alvin otworzył oczy.
- Kim jesteście? - spytał, chociaż dobrze wiedział z kim ma do czynienia... i wcale nie czuł się przez to lepiej!
...
Dobrze, to wszystko co mam na dzisiaj dla was :) Co się działo później?... Wy decydujecie!
Piszcie wasze zakończenia na blogowego maila, a najlepsze zostanie tu dopisane.
Co jeszcze?
Przygotowuję specjalny wpis na Boże Narodzenie, ale potrzebuję waszej pomocy.
Czy znacie jakieś ładne, świąteczne piosenki? Z oryginalnych płyt AATC czy zupełnie innych wykonawców, Polskie czy zagraniczne, obojętne- jeśli tylko znacie jakąś fajną i macie dostęp do przyzwoitej wersji, wysyłajcie linki na maila, a jeśli ktoś chciałby pomóc dodatkowo (np. umie dobrze pisać opowiadania, rysuje albo robi filmiki czy coś jeszcze co, jak sądzi, mogłoby się nam przydać) niech pisze na gg- 37121338.
Wysyłajcie już teraz, im wcześniej tym lepiej. Czekam :)
:D Czyżby Alvina znalazły elfy?
OdpowiedzUsuń