sobota, 28 marca 2015

Rozdział Neverend- A przygoda wciąż trwa!

by Sei Nakashima

Kto kojarzy podtytuł części II wygrywa dwa łyki powietrza xd
Ciąg dalszy i wciąż nieustający entuzjazm, to mi się podoba :D
Tym razem pisali:
Pablo
Weronika Lewandowska
Kasia Tasia
Krwawa Marry
Iskierka Zmierzchu
Jeśli nie pamiętacie co się działo wcześniej- [link]

(...)
    -Alvin!! Muszę wejść na scenę gdy Katy Perry będzie zapraszała fanów- powiedziała na jednym oddechu- Bo założyłam się z Vanessą
-Da się załatwić-Powiedział chłopak i znikł. Chwilę puźniej:
-Zapraszam na scenę wiewióretkĘ Brittany!-ppowiedziała Katy . Britt weszła na scenę i zaśpiewała z nią Roal. Gdy ruda zeszła ze sceny;
-Jak ty to...-nie dokończyła
-Ma się znajomości
-Dzięki- Alvin nie odpowiedziAł. Stał jak zamurowany po tym Co właśnie nastąpiło. Brittany pocałowała bo w policzek!
-Woow-wymusił z siebie wreszcie chłopak 
     W międzyczasie Szymon z Żanetą zrezygnowali z bycia na koncercie i wybrali się do pobliskiej kawiarenki. Była to przytulna kawiarenka, zrobiona w stylu retro. Gdy zamówili po lemoniadzie, Szymon zaczął:
- Wiesz Żaneto, ja wtedy, kiedy wszedłem po pokoju, gdzie przebywał Alvin, naprawdę niczego złego nie zrobiłem. Bo widzisz...Alvin to straszny nerwus, ja chciałem się tylko pouczyć do tej roli i tak to wyszło...ale nieźle mu przywaliłaś. Myślałem, że mnie też przywalisz - spuścił głowę.
Żaneta tylko się uśmiechnęła.
- A za co miałabym cię uderzyć? Wiem, że to nie była twoja wina, ale mogłeś posłuchać Eleonory, zanim otworzyłeś drzwi.
- Tak, racja - przytaknął Szymon. Popatrzył się na Żanetę i już zaczynał marzyć. Taka oto piękność siedzi z gwiazdą rocka w kawiarence i pięknie się uśmiechała. A te oczy...istna hipnoza. Pewnie trwałoby to dłużej, aż wiewióretka oznajmiła:
- Pora wracać, późno już - i wstała od stołu.
Szymon ocknął się i podszedł do drzwi kawiarenki i otworzył je, by Żaneta mogła wyjść.
- Dziękuję - powiedziała i chwyciła Szymona pod rękę, jak na starych filmach. Oboje się zarumienili, ale w takiej pozycji poszli do domu.
Gdy weszli, Żaneta poszła się umyć, a Szymon wszedł do kuchni, gdzie czekał na niego Alvin.
- Co romantyku, czyżby Simonette? - zaśmiał się Alvin.
- Nie twój interes - mruknął Szymon - lepiej idź spać, bo znów nie wstaniesz.
- Nie będziesz mi tu rozkazywał Romeo - znów zażartował i mimo wszystko poszedł do pokoju. Szymon zjadł kolację, poszedł się umyć i również się położył. Cały czas myślał o Żanecie, o tym, jak spoliczkowała jego brata i jak Olek do niej mrugnął. "Trzeba na tego typa uważać, za bardzo kombinuje" - pomyślał. W końcu po dziesięciu minutach zasnął.
Tym czasem w pokoju wiewióretek:
- Ani słowa na temat tego, co robiłam z Szymonem - zastrzegła szybko Żaneta i nie zwracając uwagi na protesty sióstr, położyła się spać.
- No to pogadamy jutro - ucięła Brittany i również się położyła. Eleonora zrobiła tak samo.
To był męczący wieczór.
    Rano dziewczyny wstały niewypoczęte. Brittany już miała iść do łazienki, gdy spojrzała na budzik. Była 8:30. Już dawno powinni być w szkole.
-Dziewczyny! Wstawajcie! Żaneta!!! Elka!!!-Zaczęła krzyczeć. Gdy Eleonora i Żaneta wstały, Brittany pobiegła do pokoju chłopaków.
-Wstawajcie!! Alvin, Szymon, Teodor Seville!!-darła się wniebogłosy. Cud że nie ochrypła.
-Co się drzesz?! Ja chcę spać!!-Odezwał się zaspany Alvin.
-Już 8:30, geniuszu!
-Serio?!-Szymon wyskoczył z łóżka jak oparzony i czym prędzej pognał do łazienki. Alvin zrobił to samo i zaczął się ścigać z bratem. Ostatecznie wygrał Szymon. Cała banda stała przed łazienką i czekała aż Szymon wyjdzie. Pół godziny później biegli ile sił w nogach. Brittany była zdziwiona tym, jak szybko wybrała idealny strój.
Zdążyli akurat na koniec drugiej lekcji. Do końca dnia martwili się tym co Dave im powie.
W domu po powrocie Dave'a:
-Co ja wam mówiłem o chodeniu na koncert w środku tygodnia!!?
-Przepraszamy Dave.
-No dobrze, napiszę wam usprawiedliwienia. Ale to nigdy ma się nie powtórzyć! Jasne?!
-Tak, Dave.
-Dobrze Dave.
-Aha.
-Oczywiście.
Dzisiaj Wiewiórki i Wiewióretki postanowiły pójść wcześniej spać, aby dobrze wypocząć. 
     Następnego dnia rano.Po zabawie w kucharza ( w którą bawili się najmłodsi) i po gonitwie Brittany za Alvinem ,szybko pojechali do szkoły, ponieważ było już późno i rozeszli się do swoich klas. Alvin i Brittany gadali na lekcji prawie nie zwracając uwagi na nauczyciela. Teodor i Ela malowali coś u siebie w zeszycie. Natomiast u Żanety i Szymka... Żaneta pilnie słuchała nauczyciela, Szymon też póki nie zauważył, że Olek ZNOWU przygląda się Żanecie. JEGO Żanecie! Spiorunował Olka wzrokiem, ale ten nawet tego nie zauważył, więc zrezygnował i wrócił do słuchania nauczyciela. Pod koniec lekcji nauczyciel od Matematyki poprosił o zostanie chwilkę na przerwie w klasie Olka i Żanete. Więc zostali, choć Szymon nie był tym zachwycony, wiedział, że nie może, ale... Chciał wiedzieć o co chodzi więc przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał...
- O co chodzi panie psorze? - Zapytała miłym głosem Żaneta
- O to, że ten o to chłopak-wskazał na Olka- ni w ząb nie rozumie Matematyki, a że ty bardzo dobrze się uczysz, pomyślałem, że mogłabyś pomóc Olkowi zrozumieć ten przedmiot.
-Uhm.. Nie zbyt rozumiem... - rzekła zakłopotana Żaneta
- Chodzi o to, że masz mnie poduczyć matmy np. wpaść do mnie po szkole i mi wytłumaczyć to i owo. - powiedział po swojemu Olek. Przynajmniej Żaneta zrozumiała, albo i wcześniej rozumiała, ale nie chciała zrozumieć?
- aaa... No dobrze, mogę mu pomóc. - uśmiechnęła się Żaneta
- Dobrze, a więc jutro po szkole wpadniesz do tego młodzieńca i mu pomożesz - Rzekł Profesor
- Mi to pasi, możemy już wyjść? - powiedział nudzący się Olek.
- Możecie. Dowidzenia!
Po tej lekcji nic ciekawego się nie działo. Za to w domu wieczorem...
- Masz iśc do Olka do domu?! Wow, zazdroszczę, on ma taki fajny dom... - rozmarzyła się Brittany.
- Ale, ja niewiem czy chce iśc. Sama z nim nie będę się dobrze czuła.. - mówiąc to Żaneta rzuciła się teatralnie na łóżko.
- haha, dasz radę, jak coś to może Szymon z tobą pójśc - podsuneła pomysł Ela, choć najstarszej siostrze sie on nie spodobał..
- Nie-e! Po ostatnim ,, wybryku '' wole, aby nie szedł ze mną do Olka. Wtedy to ja już wogóle się nie ruszała...
- Oj dasz radę sama! A teraz nie wiem jak wam, ale mi się chce już spać.. - ziewnęła Brit - Dobranoc!
- Dobranoc - szepnęła Żan chwilę jeszcze rozmyślała nad jutrem, ale zaraz zasnęła.
Tymczasem u wiewiórek.
- Ten Olek mnie wkurza, nie mogę jej pozwolić iśc do niego samej! Ale raczej nie będzie chciała, abym z nią szedł. uff.. spokój Szymon, spokój..
- Stary spokojnie, mogę ci pomóc za przysługę - uśmiechnął się szatańsko Alvin
- Jaką przysługę?- spytał Szymek poprawiając okulary
- Zobaczymy w przyszłości, a wracając do twojej sprawy to mógłbym ich śledzić. Znam sie na tym. To jak zgadzasz się?
- Ok, ale żeby cię nie nakryła!
- Spokojnie, spokojnie.. - rzekł tajemniczo Alvin. Pytanie, dlaczego sie tak zachowywał. Ja tego nie wiem, może chodzi o to że Brittany ,, lubiła '' Olka i mu to przeszkadzało? Możliwe.
- Dobra kładźmy się już spać jutro ciężki dzień - szepnął Szymon, po czym położył się do łóżka.
Następnego dnia...
     Następnego dnia rano.
- O nieeee! - wrzasnął Alvin - dzisiaj test z matmy! Co za porażka!
- A co, nie uczyłeś się? - Brittany bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- No nie, bo byłem zajęty...z resztą nieważne - uciął Alvin, by nie wdawać się w żadne tłumaczenia. Brittany i tak wiedziała, że się nie uczy. Zauważyła, że Żaneta jest bardzo smutna.
- Nie martw się Żan, dasz radę - poklepała siostrę po ramieniu.
- Wiem - westchnęła Żaneta - chciałabym, żeby było po wszystkim.
- Będzie, będzie - Brittany przytuliła Żanetę, by dodać jej otuchy. Wiedziała, że może tego nie przeżyć.
Z kolei Szymon też miał nie wesołą minę. Był cały podenerwowany. Nie dość, że profesor poprosił właśnie JĄ o pomoc Olkowi z matematyki, a nie kogoś innego, to jeszcze Alvin zaproponował kolejną lawinę kłopotów. Tak, kłopoty to jego specjalność. Wykorzystał okazję, że Alvin wyszedł pierwszy z domu, wyszedł za nim i dogonił go po paru metrach.
- Słuchaj, bo nie będę dwa razy powtarzał, jeżeli twój plan nie wypali, to lepiej nie wracaj do domu, bo nie przeżyjesz, rozumiesz? - spytał całkiem poważnie i groźnie Szymon.
- Spoko wodza, wszystko będzie dobrze. To będzie bułka z margaryną - odparł beztrosko Alvin.
- Bułka z masłem Alvin, z masłem! - okularnik zaczynał już prawie wybuchać.
- Nie krzycz, bo Żaneta usłyszy - skarcił go Alvin - poza tym wyluzuj, ja mam poważniejszy kłopot, bo jest test, z którego mogę aż dwie pały zarobić.
- Jak to dwie?! - zdziwił się Szymon - za co niby?
- Pierwszą za to, że nic nie umiem, a drugą za salwę śmiechu - wyjaśnił bratu - widziałeś te śmieszne skróty? Bo co to niby jest za skrót sin, albo ten Pitagoras? Czy on kiedyś jadał gyrosa na papirusie, czy co? Hahaha - zaśmiał się.
- Cicho już badź i pamiętaj, co masz robić! - Szymon przyspieszył, by swojej energii nie przekazać bratu.
Na lekcji matematyki wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Profesor zdążył rozdać testy, a uczniowie (oczywiście, kto umiał) rozwiązywali. Alvin po pięciu minutach został wywalony z klasy za śmiech i przy okazji zarobił dwie jedynki, tak jak powiedział. Żaneta nie mogła się za bardzo skupić nad tym testem. Starała się nie myśleć o Olku, bo piątka z matmy to wszystko, o czym chciała pomyśleć. Szymon zauważył jej zdenerwowanie. Nie potrafił jej teraz pomóc, zwłaszcza, że profesor się na wszystkich patrzył. Miał tylko nadzieje, że nie zemdleje. Na szczęście tak się nie stało. Skończył wszystkie zadania i poszedł oddać test. Pozostali, wraz z Żanetą skończyli po dzwonku.
Szymon widząc Żanetę, podszedł do niej i zapytał:
- Jak ci poszło?
- Coś mi mówi, że będę miała cztery - spuściła głowę.
- Coś cię trapi. Powiesz mi co? - Szymon udał, że nie zna przyczyny jej zachowania.
Żaneta popatrzyła na niego i powiedziała:
- Profesor poprosił mnie, albym pouczyła Olka, ale ja za bardzo nie chcę...- oczy Żanety zaczynały łzawić.
Szymon bez wahania ją przytulił.
- Przykro mi - powiedział - chciałbym ci pomóc, tylko nie wiem jak.
- Ty mi nie pomożesz, sama muszę sobie z tym poradzić - szlochała.
- Ćśśśś...- Szymon ją uspakajał - chodźmy do domu, musisz się uspokoić - jak powiedział, tak zrobili.
Dwie godziny później. Żaneta pożegnała się z resztą wiewiórek i poszła w stronę domu Olka. Szymon zawołał Alvina:
- Dobra Alvin, już czas. Ale pamiętaj...
- Spoko, wiem, co mam robić, zaufaj mojemu profesjonalizmowi - przerwał mu Alvin i nie czekając na dalsze wyjaśnienia, wyszedł.
I tak podążał w bezpiecznej odległości za Żanetą, gdy poczuł, że ktoś go obserwuje...
     dwrócił się i zobaczył Charlene. Tak się wystraszył, że o mało nie spadł z drzewa na którym stał. -Charlene!! Nie masz nic lepszego do roboty, niż straszenie porządnych ludzi!? Dziewczyno znajdź sobie jakieś hobby!-Krzyknął oburzony Alvin.
-Cześć Alvin! CIebie też miło widzieć. Porządnych jak porządnych, ale raczej porządny człowiek nie śledzi ludzi nie?-Spytała Charlene. Alvin nie wiedział co odpowiedzieć.
-Yhyy, chyba tak, ale o kogo Ci chodzi? Przecież ja nikogo nie śledzę.-Odpowiedział lekko zmieszany.
-Alvin, nie okłamuj najlepszej przyjaciółki. Widać, że ją śledzisz. Cud, że nic nie zauważyła, wtedy to miałbyś przerąbane. A tak w ogóle to czemu ją śledzisz?
-Najpierw ty powiedz mi skąd do jasnej ciasnej się tu wzięłaś?
-No dobra, byłam w mieście, bo ktoś tam organizuje casting do nowego serialu, więc postanowiłam, że wezmę udział. Zadowolony? Powiesz mi wreszcie czemu śledzisz Żanetę?
-No dobra.-Alvin opowiedział jej całą historię, nie pomijając żadnego szczegółu. Nagle zadzwonił telefon Charlene.
-Halo.-Odebrała.Po chwili dodała do Alvina.-Sorry Alvin! Muszę się zmywać. To paaa!
Gdy Charlene odeszła, Alvin odwrócił się, a za nim stała Żaneta.
-AAAAA! ŻANETA!! CO TY TU ROBISZ?!
-Nie Alvin, pytanie do Ciebie, co ty tu robisz? Czy ty mnie śledziłeś? Nie jestem taka głupia, żeby nie zauważyć jakiejś postrzelonej wiewiórki w czerwonej bluzie. Szczególnie, że ta bluza ma napisane wielkie żółte A!!-Mówiąc to Żaneta znów strzeliła Alvina z liścia w twarz,po czym zeszła z drzewa i poszła do Olka. Alvin tymczasem nie wiedział co zrobić. Czy pójść do domu i schować się przed Szymkiem do spiżarni, czy iść na miasto. Wybrał jednak pierwszą opcję. No cóż, kiedyś będzie musiał wrócić do domu, a lepiej mieć już to za sobą.
Tymczasem w domu:
-Szymon, widziałeś gdzieś swojego stukniętego brata?-Spytała Brittany.
-Gdzieś powinien być, a co?-Odparł Szymek.
-A to, że ktoś wrzucił moją białą bluzkę do ciemnych rzeczy w praniu. A w tym tygodniu pranie robił Alvin.
-Eeeee tam. Nie rozpaczaj.-Odezwała się Eleonora.
Zanim Brittany zdołała coś powiedzieć, otworzyły się drzwi i wparował przez nie Alvin. Smutny i cały mokry.
-Zaczęło padać.-Powiedział cicho i poszedł. Skinął tylko na Szymona aby poszedł za nim.
Gdy już byli w pokoju Alvin opowiedział swojemu bratu całą historię. Szymuś był pod wrażeniem, jak Żaneta drugi już raz przyłożyła Alvinowi. I to jak mocno. Tymczasem wróciła Żaneta.
    -Szyyyyyymonnnnn!!!!!!!-krzyknęła w progu-ty kazałeś mu nas śledzić tak!!
-ssskąd wieszak!?-Szymon się bał jej reakcji, bardzo bał
-Bo co to Alvinowi co robię z Olkiem? Pomyśl Szymon. Nie jestem głupia.-To mówiąc dała mu liścia w policzek i poszła do pokoju. Siostry poszły za nią.
-Żaneta nie dawaj im tak często liści!-powiedziała.Britt.
-Czemu?!
-Bo to ja jestem najgroźniejszą dziewczyną w tym domu
-Phi-fuknęła Żaneta.Brittany wyszła z pokoju. Miała do załatwienia ważną sprawę
-Alvin!! Czemu wkładasz moją białą koszulkę z napisem "Muzyka pasją i sensem życia" do ciemnych ubrań?!
-A ubrania się segregacji!?-AlviN nie udawał przygłupa po prostu taki był. Chciał ją jakoś udobruchać
-Jak chcesz mogę jutro z tobą iść na zakupy-co?? On tak powiedział-przygotujesz się tak na wyjazd do Paryża. Przecież to za 5 dni.
-Zrobisz to dla mnie?!-powiedziała i zniknęła go w policzek
-Zakochany wiewiór-pszenną Szymon Teodorowi. Na szczęście Alvin tego nie słyszał. Oczy Britt błyszczały w hipnozytujący sposób. Chwilę później,
-Alvin!!
- Co znowu
-Odrób lekcję
-Ale ja nie umiem
-To Żaneta ci pomoże
-Wolę nie ryzykować życia dla głupiej pracy domowej
-To Szymon
-Coooooo?! Nieeeeee!!!
-Ja ci pomogę-do rozmowy wtrącił się Brittany
-To choć do mojego pokoju-Alvin cieszył się z pomocy koleżanki

-Masz przepisz
-Co ty Britt, aniołek dajesz mi spisać
-A czemu nie. Lubię Cię i chcę ci pomóc-To był jeden z najlepszych dni jego życia. Co że Charlene wróciła, co że Żaneta go zpoliczkowała, co że Szymon jest w$ciekły. Brittany przyznała że go lubi i dała mu buziaki w policzek.

Następnego dnia.
-Dzisiaj nie idziecie do szkoły bo pękła rura.-powiedział Dave
-Takkkkkk!!!!!!!!!!!
-To my idziemy na zakupy-Britt pociągnęła Alvina w stronę drzwi.

5 godzin później. Brittany kupiła 2 sukienki, 5 t-shirtów, 2 pary jeansów, żakiet, 4 spódnice, koszulę, 3 pary legginsów, buty nike, balerinki, 2 swetry i 5 par rajstop.

W drodze powrotnej
-Idziemy do parku na lody?-zapytał Alvin
-Ok, ale ty Stawiasz
-Spk
-Ile gałek?
-Trzy
-Dobrze. Poproszę 3 kulki, jedną czekoladową, jedną toffi i jedną mango. A ty?
-jedną truskawkową, jedną orzechową i jedną jogurtową
-12,50zł

-Britt...
-Tak...?
-Możemy to uznawać za randkę?
-Jak dla mnie tak
-Spk

W domu
-Aww... jacy oni ją słodyczy
-Tak-Żaneta i Eleonora rozdziały się nad Alvinem i Britt
-Britt?
-Tak
-Co robiłaŚ Z Alvinem?
-Powiem wam pod jednym... a nie Downa warunkami. Ty powiesz co robiłaś wtedy z bluzką Teodora a Żaneta co się działo jak znikała z Szymonem I czemu teraz si€ do niego nie odzywa
-Stoi
-Stoi...
-A więc było tak...

     A więc było tak... - Zaczeła Żaneta. Nie wiedziała czy powiedzieć siostrom o tym że Szymon je podsłuchiwał, przecież to jej najlepszy przyjaciel, ale z drugiej strony strasznie dziś ją wkurzył. Jak mógł kazać Alvinowi mnie śledzić?! Jak już koniecznie musiał to sam by mógł iśc. Eh..
- Słuchamy Żaneta, będziemy mówić po kolei - Uśmiechnęła się Brittany
- Ale czemu ja pierwsza? - Zrobiła smutną minkę Żaneta
- No bo jesteś najstarsza! Wiec zaczynaj i bez dyskusji- Zaśmiała się Ela
- Eh.. dobra niech wam będzie, ale cicho sza! Okey? - Spytała okularniczka
- Okey! - krzykneły chórem siostry
- Wieć, wtedy poszliśmy do parku, obserwowaliśmy gwiazdy, Szymon złapał mnie za rękę... Nic się takiego nie działo - Uśmiechnęła się nieśmiało Żanetka, postanowiła nie mówić im o tym że Szymon id podsłuchiwał. Nie chciała narobić mu jeszcze większych kłopotów. Wystarczy że jest na niego obrażona.
- uuuuu... - pisneły młodsze siostry- czyli wy jesteście parą? - zapytała cwaniacko Brittany
- Co?! Ja.. znaczy.. eh niewiem. Szymon mówił, że słucha się Dave czyli na 1 miejscu nauka..
- Oj ty nasz biedaku.. - Przytuliła siostrę Eleonora i przypomniała sobie że miały zrobić.. - Wielką przemianę - krzykneła
- Co-o? - Wytrzeszczyła oczy Żaneta. Myślała, że już zapomniały. - No na pewno nie teraz. Jestem zła na Szymona więc wiecie. Może jak już się pogodzimy.
- Zgadzam się tylko dlatego, że chcę jeszcze wysłuchać co robiła Ela z Teodorem, ale i tak cię to spotka siostrzyczko - Zaśmiała się jak z horrorów Brittany
- uff... ale nie teraz, dobra teraz ty Ela. Opowiadaj!- Żan chciała posłuchać
- No dobra więc z Teodorem poszliśmy na lody, ja sie trochę zabrudziłam lodami, a Teodor otarł mi buzię... - Zarumieniła się Ela
- Awwwwww.. - Wyrwało się dziewczynom
- Cicho jeszcze nie skończyłam! - Uśmiechnęła się Ela - więc.. potem wracaliśmy do domu i niechcący się potknęłam, a Teoś mnie złapał, podziękowałam mu, dałam mu całusa... W policzek! - powiedzała głośniej Ela kiedy zauważyła spojrzenia swoich sióstr- Zauważyłam, że Teoś znieruchomiał cichutko powiedział nie ma za co, uśmiechnęłam się i zostawiłam go z tyłu.
- AWWWWWWWWWWW - Pisneły głośno dwie wiewióretki - Jesteście słodcy!
- Ta.... Dobra teraz ty Brit, słuchamy! - powiedzała Eleonora i nasłuchiwała z oczekiwaniem.
Brittany opowiedziała po czym dodała:
- Alvin spytał czy można to uznać jako randkę, więc.. uznaliśmy to jako randkę! heh
-Omom...
- Heh, Ej, a czy przypadkiem Dave jutro na noc nie wyjeżdża do Cioci? - spytała Brit
- hmm.. no chyba tak, a co? - spytała Żaneta
- Może pogramy w butelkę z chłopakami? - spytała cwaniacko Brit
- uuu.. Ja w to wchodzę! - pisneła Ela
- hmm.. nwm.. szczerze nie chcę całować Alvina. Sory Brit- stwierdziła Żaneta
- Spoko, takie zasady. - uśmiechnęła się Brittany
- To będziemy grali w całowane czy wyzwanie pytanie? - spytała się mądrze Ela
- Może w pytanie wyzwanie? Wtedy w wyzwaniu też możemy kazać komuś pocałować i się o coś spytać, coś się ciekawego dowiedzieć i zobaczyć. - Pomyślała mądrze najstarsza
- Dobry pomysł, mądrze myślisz- zaśmiała się Brit i Ela
- Heh czyli zgoda jutro wieczorem będzie się działo! Aby tylko chłopaki się zgodzili- Myślała głośno Ela
- Zgodzą się spokojnie - powiedziała tajemniczo Brittany- Dobra kładźmy się spać, musimy się wyspać.
- Oki Dobranoc!
Tymczasem u chłopaków..
     Tymczasem w pokoju chłopaków. Szymon siedział smutny na łóżku i nie miał już na nic ochoty. Alvin podszedł do niego:
- Szymek, sorki za to, że mnie Żaneta nakryła, to przez Charlene. Gdyby mnie nie nakryła i w ogóle...
- Nie przepraszaj - przerwał mu Szymon - to wszystko moja wina. Gdybym nie podsłuchiwał dziewczyn, ani nie posłuchał twojego pomysłu, to by się Żaneta na mnie nie obraziła. A teraz cierpi i to na moje własne życzenie. I do tego jeszcze oberwałem. Dobrze mi tak, dostałem to, na co sobie zasłużyłem, ech...- westchnął ciężko - teraz mnie pewnie nienawidzi...
- Co ty opowiadasz?! - obruszył się Alvin - owszem, Żaneta jest na ciebie zła, ale to nie zmienia faktu, że cię lubi. Daj jej trochę czasu - poklepał brata po ramieniu.
Szymon popatrzył na niego.
- Masz rację - uśmiechnął się wreszcie - i to chyba po raz pierwszy - i oboje zaczęli się śmiać.
Do pokoju wszedł Teodor.
- Z czego się śmiejecie? - zapytał - mam nadzieję, że nie ze mnie - i już zrobił te swoje słodkie oczka.
- Nie śmiejemy się z ciebie Teodorze - wyjaśnił Szymon - po prostu wyjaśniliśmy sobie z Alvinem parę spraw.
- Tak - przytaknął Alvin - zagramy sobie w coś?
- W Monopoly? - spytał Teodor.
- Jasne - Szymon z Alvinem przytaknęli i zaczęli grać.
Potem słychać było pukanie do pokoju.
      -Chłobcy idźcie spać-powiedział Dave. Chłobcy przytakneli ale nie poszli spać. Ponieważ Alvin sobie coś przypomniał....
-Zapomniałem o czymś ważnym. Tylko nie wiem co to jest...-zwierzył się braciom.
-Może nie odrobiłeś ppracy domowej. Albo zapomniałeś o teście-zaproponował Szymon
-Mówię że o czymś WAŻNYM!!
-Praca domowa nie jest ważna?!
-Przestańcie!!-Teodor ucieszył towarzystwo. Alvin rozglondał się po pokoju. Czuł że znajdzie tam jakąś wskazówkę. Jego wzrok zatrzymał się na kalendarzu podsszedł do niego
-Jutro 24 czerwca !!!!
_No i co?
-Urodziny Britt!!!-Alvin mógł iść spokojnie spać. Miał prezent dla Brittany i był z tego powodu bardzo zadowolony. Poczuł podmuch gorącego powietrza. ZBLIŻAJĄ SIĘ WAKACJE!!

Następnego dnia Alvin Miał zebrać gdzieś Britt żeby siostry przygotowały przyjęcie. Miał nie mówiĆ że są jej urodziny.
-Pobudka-powiedzia£ wchodząc do ppokoju wiewióretek. Żaneta i Eleonora już dawno nie spały,
-Z jakiej racji mnie budzisz?!
-Jest sobota
-No i co?
-No i idziemy do sklepu
-Z Dave?
-Nie. Ja i ty.
-Ale już byliśmy wczoraj,
-I zapomniałaś kupić rzeczy do makijażu.
-Racja
-To idziemy za 30 minut
-WychodŹ muszę się przebrać
-Dobrą a ja w tym czasie sprawdzę wyniki konkursu na piosenkę bonusową
-ok to potem mi przekażesz- Alvin usiadł przed komputerem. Włączył Facebooka I...

Dziesięć minut później przyszła BRITTANY I zobaczyła zastygniętygo Alvina należącego się w komputer. Popatrzyła się w ekran i zobaczy£A "Alvittany 75% głosów". Też zasTygła. OdoTknęło się po 5 minutach.
-To Coco robbimmy? ?-zapytał Alvin
-Powinienieneś spytać co zaśpiewajmy
-Chcesz to zrobić?!
-A ty chcesz zawieść fanów bo ci to nie na renkę
-No dobra a teraz choć my wyluzować do centrum handlowego
-No dobra- wrócili po 2 godzinach. Britt kupiła 3 zestawy cieni do powiek, 5 byłszczyków, 2 szminki, 1 róż na policzki i 8 lakierów do paznokci.
-To co zaśpieewamy
-Może nuestro camino z Violetty? -Zaproponowała Britt
-poczekaj muszę sobie przypomnieć. To teraz zaśpiewamy?
-Dobra- I zaczęli śpiewać. Pięknie im szło. Wrócili do domu o 16.05
-Dave mogę.iść grać z kolegami w piłkę do parku.

4 godziny później
-Brittany chyba złamałem nogę-Alvin zadzwonił do rudej przyjaciółki
-Co?! A koledzy nie mogą zanieść Cię do domu?!- Britt prawie płakała. Nie wiedziała dlaczego ale bardzo jej zależało żeby ten wiewiór by£ zdrowy.
-Nie bo oni już poszli a ja chciałem jeszcze potrenować strzały na bramkę.
-Już biegnę-gdyby zostało w niej trochę zdrowego rozsądku zawołała by Szymona albo Teodora by pomogli Alvinowi bo przecież sama nie da rady. Ale zdrowego rozsądku już W niej nie było od pierwszego esemesa. Gnła na oślep. Jakby Alvin gdzieś umierał a nie tylko złamał nogę. Znalazła go w parku na ławcę.
-Alvin... Nic ci nie jest?
-Oprócz tego że boli mnie noga to nic-Brittany pomogła mu wstać.
-Zamknij oczy-powiedział wiewiór
-To nie czas na żarty
-Zamknij oczy-gdy Britt zamknęła oczy Alvin założył jeszcze na szyje wisiorek
-Wszystkiego najlepszego-powiedział. Brittany się zarumieniła, zamknęła oczy, pochłonęła w policzek i mocno przystąpiła
-Dziękuję...-wyszeptała wtulona w jego bluzę. Gdy wrócili do domu Dave powiedział że noga nie jest złamana i że Alvin do koncertu będzie mógł chodzić. Zaraz miało się zacząć przyjęcie urodzinowe dla Britt. Zaproszeni byli...
    Na przyjęcie urodzinowe Brittany zaproszeni byli niemal wszyscy przyjaciele.
Ale wcześniej przed przyjęciem Teodor zrobił dla Eleonory mały prezent: własnoręcznie wykonany wisiorek z koralików w różnych kolorach. Gdy widział Eleonorę siedzącą samotnie na huśtawce w ogrodzie, podszedł do niej.
- Nie przeszkadzam? - zapytał uprzejmie Teodor.
- Ależ skąd - uśmiechnęła się Eleonora - siadaj - Teodor usiadł obok niej. Popatrzył na Eleonorę i zaczął:
- Mam coś dla ciebie - wyjął z kieszeni bluzy wisiorek i podarował zarumienionej Eleonorze.
- Jaki piękny, sam go zrobiłeś? - zapytała.
- Tak - odpowiedział nieśmiało Teodor, który również się zarumienił.
- Dziękuję - Eleonora pocałowała zarumienionego Teodora w policzek - jesteś moim the best friendem - i wtuliła się do niego. Teodor ją objął. Akurat mieli szczęście, że nikt ich nie widział, bo grzmiałaby gorąca dyskusja na temat tego, jak bardzo do siebie pasują i jacy są słodcy. I oczywiście wielkie AWWWWWWWW. Posiedzieli jeszcze chwilę, gdy Teodor zapytał:
- Pójdziemy pomóc przy przyjęciu?
- Jasne - Eleonora cały czas się uśmiechała. Bardzo lubiła Teodora. Choć mimo tego, że jest dziecinny i nieśmiały, potrafił podarować swojej przyjaciółce prezent i zachowywać się, jak dżentelmen. Eleonora cieszyła się, że ma takiego przyjaciela, jak Teodor.
Weszli razem do domu i pomogli w kuchni przy napojach i torcie dla Brittany.
Potem przyszła pora na składanie życzeń urodzinowych dla Brittany...
     Wieczorem
-Jeszcze 3 dni i konkurs-powiedziała Eleonora
-za 2 dni zakończenie roku i Paryż-zachwyciła się Brittany
-Super prawda-Żaneta nie była do końca przekonana. Lubiła się uczyć. Bardzo lubiła się uczyć z Szymonem." Ale siostry nigdy tego nie zrozumieją" pomyślała okularnica. Z rozmyślań wyrwał ją głos Eli.
-Britty co masz na szyi?
-Naszyjnik od Alvina
-Awwwwwww:-*- Mruknęły siostry
-A co zazdrościcie
-Jest piękny-powiedziały i przystąpiły siostrę.

Rano
-Niedddddziiiiielllla-krzyknął Brittany do ucha Alvin na pobudkę
-Od kiedy robisz za mój budzik? Przyczyniają się do wzrostu bezrobocia.
-Tym razem Dave mi kazał. Pojutrze koncert i zaraz robimy próbę.
-Ok to zaraz przyjdę

Na próbie
Wszystkie piosenki przećwiczone teraz dziewczyny szły się spakować. Piosenkę biznesową mieli śpiewać tylko Alvin i Britt. Reszta tańczył i robiła chórki Żeby to nie wyglądało za bardzo Alvittany. Przynajmniej liderzy myśleli że to będzie tak wyglądać. Sami później zobaczycie.
-Dziewczyny! Czas się spakować!-krzyknęła Brittany.-będziemy długo w Paryżu bo po koncercie mamy jeszcze tygodniowe wakacje-smakowały dużo ciuchów. NAjwięcej ruda. Całą ludzką walizkę. Żaneta i Eleonora zmieściły się w jednej. Trzech chłopaków też w jednej.

Następnego dnia
-Dzieci wsiadajcie do samochodu. Jedziemy na zakończenie roku-zakomenderował Dave. Dziewczyny były ubrane w szkolne stroje (jak w Alvin i wiewiórki 2) a chłopaki w czarne kamizelki i krawaty w ulubionych kolorach. Mieli ze sobą bagaże bo po wyjściu ze szkoły jechali od razu na lotnisko.

W samolocie
Jechali pierwszą klasą. Z Hollywood do Paryża leci się ok.9H. Była 15. Mieli dolecieć około 24 więc nie chciało im się spać, przez cały lot zastanawiali pasażerów piosenkami. Gdy dolecieli zatrzymali się w 5 gwiazdkowym hotelu "Micheale". Od razu poszli spać.

Rano
Koncert miał być o 14. Była 8.30 właśnie Brittany obudził "budzik" który wstał już godzinę wcześniej.
Wiewióretki poszły na próbę potem miały iść wybrać stroje a następnie próba generalną i konkurs. Dziewczyny wybrały się w sukienki w cekiny w ulubionych kolorach A chłopaki w marynarki w ulubionych kolorach i czarne krawaty.

Perfekcyjnie zaśpiewali Vacation i Trouble. Fani zaczęli krzyczeć bis. Przyszła kolej na piosenkę bonusową. Zaczęła grać muzyka. Nagle Eleonora, Teodor, Szymon i Żaneta zeszli ze sceny. Liderzy zostali sami. Nie mogli nic zrobić. Musieli we dwoje zmierzyć się z tą piosenką. Przy ostatnim "Amor" Alvin spojrzał na Brittany i ją POCAŁOWAŁ. Britt była w 7 niebie. Spełniły się jej marzenia. Te które mówiła w bibliotece, te co myślała podczas leniuchowania świeczek na torcie. Alvin się nią zainteresował. 3 dni od urodzin. Nie obchodziło ją nic. Co że fani skanowanie "Alvittany" co że Żaneta.i Ela piszczały "Awwwwwwww:-*" . Zcisneła w ręku złoty naszyjnik od chłopaka i się w niego wtuliła. To był najlepszy dzień w jej życiu. Poprawka. Ich życiu.

Z rozmyślań wyrwał ich głos;
-Wygrywają WIEWIÓRKI.-Do liderów dołączyli pozostali. Zaczęli tańczyć i śpiewać Say Hay. Ta piosenka idealnie oddawała sytułacji która przed chwilą miała miejsce. Na koniec krzykneli
-VIVA PARIS!!!
      Po koncercie za kulisami..
-Łu-hu! Daliście czadu moi mili.-powiedział Dave
-Dzięki Dave-odpowiedzieli chórem wszyscy
-Nie spodziewałem się takiego dojrzałego czynu z twojej strony Alvin.Nawet nie wiedziałem,że coś czujesz do koleżanki.
W tym momencie wszyscy zrobili dobrze znane ''Uuuuuuu...''
-E-eh! O co wam znowu chodzi?! Znacz..czy...ja
-Alvin chciał powiedzieć,że po prostu się ustatkował.-rzekła Britt ratując sytuację.
-Najwyższy czas.Te dziecinne wygłupy trwały już o wieeele za długo Alvin.No, a skoro już dojrzewasz to trzeba będzie wyrzucić te twoje zabawki i gry na konsole...
-CO?!?!? D-Dave.Dave wiesz,że ja żartowałem.Ja jeszcze jestem małym dzieckiem! Ja j-wcale nie lubię Brittany!
-A właśnie,że mnie lubisz!
-Nie-e! Nie lubię!
-Ta-ak! Lubisz! Ty...ty mały berku! BEREK! Gonisz!
-Hej! Uważaj co mówisz do mistrza biegania!
Gdy Alvin i Britt zaczęli się gonić Eleonora zapytała Dave'a:
-um...czy pojedziemy coś zjeść do Mac'a? Jestem-znaczy pewnie wszyscy są głodni.
-Eleonoro,dobrze wiesz,że nasz hotel jest niedaleko.Kolacja pewnie już na nas czeka.
-Ale ja nawet mam kupony....
W drodze powrotnej wszyscy byli skonani,spoceni i obsypani brokatem.A Britt miała cały makijaż...cóż...nawet tego nie można nazwać makijażem.
Dave musiał nie dość,że znaleźć miejsce na zapchanym parkingu to jeszcze niósł małe dzieciaki do hotelu.Na rękach!( mówię tutaj o tych z 80 ,które wzrostem przypominały małe dziecko).Zabawny widok miała obsługa hotelu.Po niezliczonej ilości schodów Dave dotarł do pokoju w którym czekała kolacja.Chleb,masło, wszelakie produkty,mleko i cukier.Dodatkowo jeszcze były małe czekoladki,ale to Dave schował do szafy.Musiał niestety obudzić małe skrzaty na kolacje.Ospałe ledwo co się obudziły i wyglądały jak truposze nie umiejące jeść.Jednak mimo tej katorgi Dave i wiewiórki skończyli kolację bez problemu.Piżamki,łazienka i łóżeczko.Wszyscy byli padnięci.Dave z resztą też....I poszli spać.W hotelu była cisza cudowna.
Następnego dnia było niezbyt ładnie na dworzu.Chmury zakrywały niebo.Wiał wiatr,ale było ciepło.Widać było,że w nocy padał deszcz,bo cały chodnik (i nie tylko) był mokry.Dave zanim otworzył oczy wiedział co dzisiaj będzie robić z maluchami.Pójdzie z nimi na przechdzkę.Pozwiedzają trochę...ale najpierw trzeba zapłacić obsłudze za wczoraj..czyli szykowała się wycieczka do bankomatu..ale on przecież nie potrafi francuskiego....pewnie będzie opcja ''choose language''.Jeszcze trzeba będzie zjeść śniadanie i się ogarnąć.....ale najpierw trzeba bedzie pogadać z Alvinem o ''dojrzewaniu''.....
Gdy wiewiórki wstały-nie było burzy aktywności.Były bardzo zmęczone...Mozolnie weszły do kuchni i zajęły miejsca jak starsi ludzie.I jak starsi ludzie zaczęli gawędzić..:
-Ale mam zakwasy po wczorajszym występie-marudził Szymon
-Tak ja też...I ja.....no.....ja w sume też.....-dodali wszyscy
-Cześć moi mili! Gotowi na zwiedzanie?-przywitał ich Dave
-Dave...jest ósma rano.Nie tak wcześnie....-ziewnął Alvin
-O NIE!!! Nie zmyłam makijażu!!!-krzyknęła Britt i niczym struś Pędziwiatr pognała do łazienki.
-Jak widać dla Brittny nie ma znaczenia,która jest godzina-ciągnał Dave-Skoro chcecie zostać w domu....to nie pójdziecie ze mną na wieżę Eiffla....nie odwiedzicie parku....ani nie popłyniecie La Manche..
-Nu-Dy.....-dodali wszyscy ziewając
-Nudy? Co wy opowiadacie? Nie byliście ani razu w Paryżu! Nie widzieliście tu niczego i..
-Właściewie Dave-przerwał Szymon-To byliśmy.Pamietasz ten incydent z pluszakami wypchanymi diamentami?I z tą okrutną zozłą Klaudią która nas porwała?
-Nie zapominaj,że przez to okrążyliśmy cały śwat balonami!-dodał Theo
-Więc....chyba raczej już nie masz czym nas zaskoczyć-zauważył Alvin
-Poprawka-już nie ma nas czym zaskoczyć.Bo ta baezludna wyspa też się liczy.-dodał Okularnik.
-Ale ja tak bardzo chciałem z wami spędzić trochę czasu....wy to jednak jesteście rozpieszczone dzieciaki.Od teraz przyda wam się trochę dyscypliny.Hm...wyślę was na kolonie.
-CO?!?!-krzyknęli wszyscy
-Kolonie zaczynają się u nas w miasteczku za tydzień więc...myśle,że zdążymy wrócić na czas.
-A-Ale Dave!-krzyknął Alvin
-Nie sądzisz,że to by było nierozsądne?Musiałbyś niespodziewanie zapłacić dużo pieniędzy za bilety i bagaże! I w dodatku jeszcze opłata za hotel! A co jeżeli byśmy się zgubili na lotnisku?-dramatyzowała Żaneta
-Wy się oto nie martwcie.Ja tu jestem tatą i ja tu o wszystko dbam.A teraz zjedzcie śniadanie i szykujcie się.Musimy jeszcze iść do sklepu....-po czym wyszedł z kuchni z miską płatków.
-Słyszeliście? Ale checa! My i kolonie! HA! To było dobre-rzekł już obudzony Alvin.
-Dave chyba nie żartował.Moim zdaniem to nawet nie jest aż taki zły pomysł-Powiedziała Ela-Kolonie nie są takie złe,no wiecie...łono natury,ognisko z piankami,zabawy w podchody....Ja bym nawet bardzo chętnie na to przystała.Jedna wycieczka więcej to nic złego nie? A pozatym możepoznamy tam kogoś nowego?
-Właśnie! Spójrzcie na to trochę pozytywnie.Wiecie ile nowych rzeczy możemy się nauczyć?Wiązać węzły,pływać,sadzić kwiatki...-powiedziała Żaneta.
-Hm...w sumie to nie brzmi aż tak źle.Mam tylko nadzieje,że bedziemy spali w DOMU i że bedzie tam przynajmniej CIEPŁA WODA.-odrzekł Alvin
W tym momencie Britt wróciła z łazienki cała odświeżona i uczesana.
-Co tam?
-Dave nas zabiera na kolonie.Fajnie nie?
-Ko-k-k-kolonie?I te...te r-robaki? I komary,pająki,pszczoły,stonogi i inne takie? O NIE! Muszę kupić spray na owady w takim razie...Fuj! nie chcę na kolonię! Bedziemy spali pewnie w jakiejś dziurze,obok siebie,na podłodze w tym kurzu! I na sto procent bedzie tam tylko jedna łazienka! Ochyda! Już nie wspomnę o jedzeniu....
-Brittny,nie patrz na to z tak złej strony.Pomyśl o czymś dobrym...-powiedział Szymon
-Hm...Na przykład o nocy pod gwiazdami,z ciepłym ogniskiem i kocykiem i pysznym kakałem BEZ KOMARÓW obok Alvina?
-Już mówiłem,że cię nie lubię!!!-krzyknął Alvin i wylazł wściekły z kuchni.Po tym oczywiście była burza śmiechu.
      Alvin w końcu się uspokoił, poszedł do swojego pokoju. Uruchomił laptopa, odpalił grę Aces of the Luftwaffe i zapomniał o całym świecie, jednak cały świat nie mógł zapomnieć o nim. Wiedział, że i tak pojadą na kolonię, pytanie tylko gdzie? Nie chciał się teraz tym zamartwiać.
Do pokoju wszedł Szymon.
- Od kiedy grasz w Acesa? - zapytał podejrzliwie - Skyrim już nudny?
- A spodobała mi się, to gram - uciął gadkę Alvin. Nie potrzebował jeszcze mądrali słuchać. Nie odwrócił nawet głowy znad laptopa.
- Ciekaw jestem, gdzie Dave nas na kolonię wyśle - myślał głośno Szymon.
- Mnie to teraz średnio interesuje. A teraz jakbyś mógł, to nie gadaj, bo mnie samoloty niszczą - Alvin z zaciętą miną próbował opanować grupę myśliwców. Szymon tylko pokręcił głową i wyszedł z pokoju.
Kiedy szedł korytarzem tego pięknego hotelu, przyglądał się wywieszonym na ścianie obrazom. Pochodziły zapewne z XIX wieku. Jednak myśli o Żanecie sprawiły, że mało się nimi interesował. Akurat odwrócił głowę znad pobliskiego obrazu, przeszedł kilka kroków i zauważył Żanetę, która szła naprzeciwko. Nie wiedział, czy się do niej odezwać, spuścił więc głowę i przeszedł prosto. Żaneta przeszła obok niego, nawet na niego nie patrząc. Szymon oddalił się w stronę windy, wcisnął ostatni górny przycisk i jechał do góry. Później wysiadł i skierował się w stronę schodów prowadzących na mały taras. Tam usiadł na drewnianej ławie i się zamyślił.
W tym czasie Teodor z Eleonorą grali w karty. We wojnę właściwie. Okazywało się, że Eleonora wygrywała, ale Teodorowi to nie przeszkadzało. Cieszył się, że może wspólnie z przyjaciółką spędzić czas bez kłótni braci, ani pouczeń Dave'a.
- Naprawdę jesteś w tym dobra - uśmiechnął się Teodor.
- Dziękuję - Eleonora odwzajemniła uśmiech - dobrze, że nie jesteś jak Alvin - puściła mu oczko.
- Alvin zaraz by zrobił wojnę z powodu tego, że przegrywa - i oboje się zaśmiali. Po skończonej grze oboje usiedli na sofie i oglądali film.
Żaneta siedziała na parapecie i patrzyła się na panoramę Paryża. Brittany usiadła obok niej.
- Dalej gniewasz się na Szymona? - zapytała.
- Jeszcze mu nie wybaczyłam - odparła sucho Żaneta - spotkałam go na korytarzu, ale przeszliśmy obok siebie, jakbyśmy się nie znali. Nawet mnie nie próbował przeprosić, ech...- westchnęła ciężko. Brittany położyła łapkę na jej ramieniu.
- Na pewno przeprosi. Na ile znam Szymona, prędzej, czy później to zrobi.
- Nie zrobi, bo się teraz mnie boi. Widzi, że się nie uśmiecham i mówię podniosłym tonem. Trudno, niech mnie przeprosi, potem pogadamy.
Brittany zauważyła, że siostra się zamyśliła. Postanowiła jej nie rozpraszać.
Tego wieczoru nie było żadnych nieprzyjemności, lecz nie wszyscy byli w takich nastrojach, jak zawsze. Dave na razie nie narzucał się z kolonią, bo wiedzieli, że i tak im załatwi. Po kolacji wiewiórki podzieliły się na dwie standardowe grupki - na chłopcy i na dziewczynki i każda z grup zajęła się sobą do czasu, gdy musieli iść spać.
A następnego dnia nastąpiło to, co było nieuniknione...
      - Dzieciaki zbierajcie się, za pół godziny będzie taksówka! - Krzyknął Dave
- Ale, ja nie chcę wracać! Wole zostać tu i oglądać wieże Eiffla, niż jechać na obóz tam sa robaki i komary! - Pisneła Brit. Ona chyba najbardziej nie chciała wracać, chodź wiedziała, że to nie uniknione. Może wytrzyma, w końcu będzie tam Alvin i jej siostry. Spojrzała na Alvina i się uśmiechnęła. Wiedzała, że Alvin i tak ciągle będzie się wykręcać, ale to co zrobił wtedy na scenie jej wystarczyło.
- Brittany chodź już wszyscy już siedzą w taksówce! - krzyknął Dave do Brittany. Ona wyrwała się z rozmyśleń i wsiadła do taksówki. Kiedy byli już w samolocie, przez chwilę zachwycali się widokami, ale za chwilę było marudzenie, że nudy, że nie ma co robić. Dave, zauważył w samolocie swojego dawnego przyjaciela Jack'a. Powiedział swoim kajtkom, aby zachowywali się grzecznie, a on pójdzie porozmawiać ze swoim przyjacielem. Alvin już chciał coś powiedziec, ale Szymon go powstrzymał.
- Cicho Alvin nie chcę mieć przez ciebie kłopotów, może niech tym razem dziewczyny coś wymyślą? - tu Szymon spojrzał na Żanetę, a ona na niego, ale za chwile odwróciła zwrok. Szymon westchnął i zaczął słuchać brittany, która głośno myślała. W końcu sobie przypomniała.
- Wiem! Może zagramy w... butelkę? - krzyknęła zadowolona Brittany
- Chciałabyś, to gra dla dziewczyn! - powiedział tak ponieważ wiedział jakie miał szczęscie...
- Mówisz tak tylko dlatego, że się cykasz! - powiedziała z chytrym uśmiechem Brit. Alvin się na to złapał.
- Chyba śnisz! W takim razie dobra zagramy. A co!
- hmm.. Alvin mów za siebie, ja nie mam zbytnio na to ochoty - powiedzał Szymek
- Oj a masz coś lepszego do roboty?
- Ja no.. Eh, niech ci będzie zagram Teodor pewnie też? - Spytał najstarszy z chłopaków
- Jasne- powiedzał radośnie Teodor, jeszcze w to nie grał, więc chciał spróbować.
- No to ok. hmm... O! Tu mam butelkę z tymbarka. To jeszcze 2 pytania gramy na pytania, wyzwanie czy na całusy? I.. Kto zaczyna?
      - Na wszystko - odpowiedział Szymon.
- Dobra, ja zaczynam - Alvin wziął butelkę i zaczął nią kręcić. Butelka w końcu się zatrzymała wskazując Szymona.
- Mnie nie będziesz całował! - zastrzegł szybko - o nie!
- No to będzie pytanie, mądralo - Alvin zrobił diabelską minę - Lubisz Żanetę?
Żaneta popatrzyła na Alvina groźnym wzrokiem. Szymona zatkało.
- Ja..eee...- zerknął na Żanetę, która odwróciła ostentacyjnie głową - Tak, lubię Żanetę i to bardzo! - wyrzucił z siebie - to moja najlepsza przyjaciółka świata, bez której nie poradziłbym sobie w wielu sytuacjach. To najpiękniejsza i najmądrzejsza wiewióretka, jaką poznałem Ja cię przepraszam...- popatrzył na Żanetę.
Żaneta z kolei patrzyła na Szymona jak na największą atrakcję. Złość jej momentalnie przeszła, rzuciła się na szyję Szymonowi i go mocno przytuliła.
- Wybaczam ci - powiedziała wtulając się do zarumienionego Szymona - ale nigdy więcej tego nie rób.
- Obiecuję - zapewnił szybko - zero śledzenia.
Żaneta dołączyła się do gry. Teraz była kolej Teodora, który zakręcił. Wypadło na Eleonorę.
- Co wolisz? - zapytał.
- Może wyzwanie? - Eleonora zamyśliła się - wiem, upiecz mi babeczki, jak wrócimy - uśmiechn ęła się do Teodora.
- Załatwione - Teodor podał koleżance butelkę, kiedy Alvin wtrącił:
- Ej, ale wyzwanie ma być na teraz, a nie...- zamilkł pod groźnymi spojrzeniami Szymona, Brittany i Eleonory.
- Nie ma takiej zasady, żeby wyzwanie było wykonane zaraz! - podniosła ton Eleonora, wciąż patrząc na Alvina. Ten machnął ręką. Eleonora zakręciła i wypadło na Żanetę.
- Wyzwanie - uśmiechnęła się Eleonora - pocałuj Szymka w policzek! - powiedziała radośnie.
- No dobrze - Żaneta pocałowała Szymona w policzek. Ten już zrobił się czerwony jak burak. Alvin chciał wywołać uuuuuu...ale zaraz Szymon podniósł palec wskazujący:
- Ani słowa! - zastrzegł.
Tym razem Żaneta wylosowała Brittany.
- Pocałuj Alvina - powiedziała. Brittany zatkało.
- No nie wiem...ostatnio zachowywał się jak cham! - wskazała nudzącego się już Alvina.
- Zaraz tam jak cham...- zbagatelizował Alvin - a jak cię poproszę? - zrobił słodkie oczka.
Brittany w końcu uległa pokusie tych pięknych oczu Alvina i go pocałowała. Nie obyło się bez braw.
- Ej, Szymonowi żeście nie klaskali, a na mnie już tak?! - spytał oburzony.
- Daj spokój Alvin, nie rób scen - uciął Teodor. Pozostali wraz z Eleonorą patrzyli na niego z uznaniem.
- Brawo Teo...- powiedział Szymon - Alvin wreszcie się uciszył.
- Phi! - prychnął Alvin. Reszta się zaśmiała i skończyli grać.
Eleonora podeszła do Teodora.
- Jestem pod wrażeniem - uśmiechnęła się - ale Alvina zatkało. Teodor się zarumienił.
- Dzięki, tak jakoś wyszło...- odwzajemnił uśmiech Teodor.
- Nic się nie stało - Eleonora szturchła go łokciem i zaczęli się wygłupiać.
I tak spędzili mile swój czas. Żaneta wybaczyła Szymonowi, Teodor zatkał Alvina. I pomyśleć, że wszystko wraca do normy, gdyby nie fakt, że zaraz mają kolonię. Dave w końcu wrócił.
- Byliście grzeczni? - zapytał.
- Taaaak - odpowiedziały chórkiem wiewiórki.
- To dobrze - Dave wyciągnął czasopismo muzyczne i zaczął czytać.
Alvin widząc zaczytanego Dave'a wpadł na kolejny genialny pomysł...
       -Towarzystwo opieki nad zwierzętami prześladuje nas człowiek, chcę nas wy wieźĆ na obóz
-Czy jesteś Alvin Seville?
-Tak...
-I czy już raz do nas dzwoniłeś ?
-Tak. ..
-Mówiąc że chcą Cię wywieźć do szkoły?
-Tak...
-DO WIDZENIA. I nie dzwoń więcej bo zapłacisz mandat.

Chwilę potem;
-Dave. Jak jest na tym obozie?-Zapytał Alvin
-Jest stajnia gdzie będziecie się codziennie uczyć jazdy konnej na padoku, opiekować końmi i co dwa dni jeździć w teren, farma gdzie będziecie się uczyć opiekować zwierzętami karmić,doić itp. Będziecie tam do końca Lipca. Co tydzień ten obóz zdobywa szczyty Bieszczad. Bo jest to w Polsce w Bieszczadach, koło wodospadu i jeziora gdzie Będziecie uczyć się pływać i dobić ryby. Dotego co tydzień są wycieczki bryczką po szlakach do zwiedzania. Można tam też się uczyć gotować. Powinno się wam tam spodobać.-powiedział Dave

Prawie dolecieli. Brittany miała ochotę sprawdzić Facebooka. Gdy włączyła komputer zobaczyła coś co rozwalił jej cały dzień. Oto teMaty wpisów na różne portale:
Pudelek-Alvittany?
Alvin i wiewiórki-pocałunek na koncercie?
Viva-para wiewiórczych gwiazd
Pomponik-To nie fotoshop. Pocałunek na koncercie wiewióretek
Każdy portal, każda strona pisała tylko o tym. Były ich piosenki na Youtube a w tle TO zdJęcie. Nie chciała hamować łez. Zaczęła płakać.
-Britt... Nie płacz. Mi też działa to.na nerwy. Ale musimy ich ignorować zawsze tak robię-powiedział wiewiór w czerwieni.
-Miałeś taką sytuację?!-Brutalny była zła, nie była wwściekła
-Nie nie miałem
-Twoje szczęście...
-Miałwśród ze mną-Alvin znał ten głos. Odwrócił się i. ..
-Charlene.., Co ty tu robisz?
        Charlene uśmiechnęła się:
- A co, na obóz się wybieram. Fajnie, że jesteście, bo będę miała z kim Bieszczady zdobywać - mrugnęła do Alvina. Brittany zacisnęła pięści ze złości. Alvin postanowił ją spławić.
- Zdobywaj sobie sama! Ja tu chcę jakoś przeżyć i to BEZ twojego towarzystwa! - chwycił Brittany za rękę i podążali za pozostałą grupką wiewiórek.
- Phi, jeszcze zobaczymy! - prychnęła z pogardą i odeszła w stronę schroniska.
Brittany w końcu wyswobodziła rękę.
- Alvin, ja tego dłużej nie wytrzymam! - powiedziała groźnie - jak ta lala się od ciebie nie odczepi, to możesz o mnie zapomnieć! - i ruszyła w stronę stajni.
Alvin próbował przetrawić tę informację. "O mnie zapomnieć?" - pomyślał. Nie chciał stracić zaufania Brittany, więc myślał, jak Charlenę ustawić do pionu. Na razie skierował się do pokoju, gdzie będzie nocował z Szymonem i Teodorem (Dave pojechał do hotelu położonego nieopodal). Położył swoją walizkę, wyjął z niej laptopa i wchodząc na Facebooka napisał taki post: "Jeżeli jeszcze raz pojawi się jakiekolwiek zdjęcie lub film z Alvittany, to możecie pożegnać się z najnowszą płytą!!! Alvin". Możliwe, że to pomoże.
Do pokoju wszedł Szymon.
- Idziesz do stajni obejrzeć konie? - zapytał.
- Nie mam teraz na to ochoty - odparł oschle Alvin.
- Chodzi o Charlene? - Szymon bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak - przytaknął - jak mi nie da spokoju, to mam u Britt przechlapane - spojrzał na brata - pomożesz mi się jej jakoś pozbyć?
- Mogę z nią pogadać, ale to nie wiele da - Szymon podtarł brodę - jest uparta, jak osioł.
- Gadanie nic nie da, trzeba jej to WBIĆ to głowy, żeby się do mnie nie zbliżała.
- Ale jak chcesz to zrobić? Nie będziesz chyba jej torturował - powiedział z przekąsem Szymon.
- Ale, nieeee...chociaż? - zamyślił się Alvin - można jej zrobić mały demotywator na początek kolonii...wiem! - ożywił się - nasypię jej żwiru do butów! Ale jestem genialny! - przechwalał się Alvin. Szymon pokręcił tylko głową.
- Lepiej nie, bo to się źle skończy, a pierwszą podejrzaną będzie Brittany - ostudził entuzjazm Szymon.
- Masz trochę racji...- Alvinowi teatralnie opadły ramiona - to co robić?
- Pogadam z nią, może jednak to coś pomoże - i wyszedł z pokoju. Alvin westchnął i położył się na łóżku.
Szymon spotkał Charlenę przy wejściu do stajni. Odchrząknął i zaczął powoli:
- Słuchaj Charlene, nie chcemy mieć żadnych kłopotów, a tym bardziej Alvin. Może i mnie wkurza, ale robię to dla niego. Proszę cię: daj mu spokój, niech spędza ten czas kolonii z Brittany, bo...bo...- zająknął się.
Charlene była rozbawiona.
- Hahahaha, co Alvin cię posłał? Słuchaj gryzoniu, ja będę robiła to, co będę chciała i nie będzie mnie tu okularnik pouczał, co robić, a co nie - zadrwiła z Szymona - ty lepiej pilnuj swojej Afrodyty, bo parę łepków ma na nią chrapkę. A po za tym, jak Brittany nie umie się mi postawić, to znaczy, że jest cykornicą, hahahaha - zaśmiała się głośno.
Szymon poczerwieniał ze złości.
- NIE OBCHODZĄ MNIE TWOJE UROJENIA, MASZ ZOSTAWIĆ ALVINA I BRITTANY W SPOKOJU, BO JA TAK MÓWIĘ!!! A JAK TO NIE DOCIERA, TO IDŹ DO PSYCHOLOGA!!! - wydarł się na całe gardło - AHA, JESZCZE JEDNO: OD ŻANETY WON!!! - odwrócił się z pogardą i poszedł do pokoju szybkimi krokami. Wiewiórki, a właściwie Żaneta i Eleonora, które tam były niedaleko były zdumione postawą Szymona. Stały z otwartymi pyszczkami i nie wiedziały, co powiedzieć. Charlene prychnęła i powróciła do stajni.
Szymon wszedł do pokoju cały naładowany.
- Wydarłem się jej - i niczego nie wyjaśniając, oklapł na łóżko. Alvin postanowił na razie nie wypytywać. Dawno nie widział tak wpienionego brata. Postanowił wyjść na zewnątrz.
- To będzie masakratyczna kolonia - mruknął do siebie. Zapatrzył się w góry i zaczął myśleć.
- Hmmm...jakby tu uspokoić tę kwokę...Alvin myśl - mruczał do siebie.
Siedział tak z pół godziny rozmyślając, już miał iść do pokoju, gdy wpadł mu do głowy pewien plan na Charlenę...
       "Sprawię że będzie mieć inne rzeczy do roboty" Pomyślał po czym wszedł do biura opiekuna obozu. Akurat nie było go więc zajrzał do księgi ochotniczych dyżurów W kuchni, farmie, stajni itp. I zmazał wszystkie imiona zamieniając na Charlene. Po czym zamkną księgę i wyszedł. Na podwórku spotkał Brittany.
-Britt, sory, przepraszam za Charlene ja nie chcę z nią spędzać czasu. Ona po prostu nie może się z tym pogodzić że wolę Ciebie i...
-Ale Alvin ja nie jestem na Ciebie zła. Moje siostry widziały jak Szymon drze się na tą głupią, ...., ....., .....,blądynę
-Spokojnie. Uspokój się. Mam pomysł. Może obejrzymy film w moim pokoju?
-Wiesz co nie jestem przekonana... A jak ONA się wprosi?
-Wyluzuj. Ma ochotniczy dyżur w kuchni a potem u koni.A dodatku to nam pomoże-pomachał jej przed nosem kluczykiem
-To Co oglądamy?
-Ty decydujesz.
-Może Hobbit trzy części
-Dobry pomysł.... Idziemy?

Oglądali do 21.30
-Czas spać-powiedziała pani kierowniczka

-Pa Alvin. Dzięki za dzisiaj- powiedziała i pocałowała go w policzek, po czym wybiegła z pokoju.

-Alvin... Czy wy jesteście parą?-Zapytał Teodor
     - Ja.. em.. To skomplikowane, zresztą po co ci to Teo?
- Po nic, poprostu byłem ciekawy...
- Eh dobra kładźmy sie już.
- Okey dobranoc - szepnął Teodor i się położył. Alvin zrobił to samo, lecz zanim zasnął myślał jeszcze o Brittany.
Następnego dnia.
- Alvin!!!!!!!!!!!! - Ten własnie dzwięk obudził śpiącego Alvina. Znał dobrze ten głos, Charlene...
- Co ty chcesz jest dopiero 6! - powiedzał oburzony Alvin
- Co ja chce?! Ktoś pozmieniał wszystko w księdze i teraz ja muszę się wszystkim zajmować! - Krzyknęła wkurzona Charlene
- A co ja mam do tego? - Alvin udawał, że nic nie wie
- Co ty?... Ugh... Wiem, że to ty razem z tą swoją rudą!
- Co?! Nie nazywaj ją tak, to po pierwsze, a po drugie czemu akurat nas podejrzewasz? A może to był Szymon co?! - wiewiór nie chciał wkopywać Brata, ale poniosły go nerwy.
- Ta.. kłam dalej Alvin, twój brat by sie do tego nie posunął. Zresztą dobra jak chcesz. Grunt, że co się to nie udało, powiedziałam opiekunce i ona zmieniła, więc.. wygrałam. Charlene - 1 Alvin -0. Po czym puściła do Alvina oczko i wyszła pewnym krokiem z jego domku.
- Jak ona mnie wkurza...
Po jakiejś godzince wszyscy stawili się koło głownego domku. Opiekun zaczął mówić.
- Dzisiaj, myślałem, abyśmy wybrali nad wodę, kto jest za? - Większość osób podniosła rękę- A więc dobrze, przygotujcie się a za pół godziny stawiacie się tu i wyruszamy.
Wszyscy poszli do swoich domków. Chłopaki szybko założyli kąpielówki, jakiś t-shirt i spodenki i byli gotowi, gorzej z dziewczynami, ale one po 20 minutach także się już stawiły. Brittany była ubrana w różowy 2 częściowy kostium, Żaneta także w 2częsciowy, ale w odcieniu liliowym, Elonora także tyle, że w kolorze jasnej zieleni. Kiedy chłopaki je zobaczyli cicho szepneli wow! Dziewczyny zachichotały. Kiedy byli na plaży wszyscy najpierw jak leci wskoczyli do wody. Jak to zazwyczaj bywa, chłopaki podtapiali dziewczyny. Najgorzej miała Brittany, Alvin cały czad ją podtapiał, ale kiedy miała mu już dac z liścia Alvin zniknął. Wiewióretka pomyślała, że w końcu sobie odpuścił, kiedy nagle coś złapało ją za nogę.
-AAAA!!!!!! - Próbowała się wyrwać Brit, ale bezskutecznie. W końcu się poddała i to coś wciagnęło ją pod wodę. Kiedy zobaczyła Alvina, zrobiła sie czerwona ze złości. Alvin podpłynął do brzegu i zaczął uciekać, a Brittany go gonić. W końcu wiewióretka złapała chłopaka, walnęła go w głowę i na tym się skończyło. Jakieś 10 minut po tym dziewczyny poszły się opalać, kiedy Alvin wpadł na złośliwy pomysł. Kiedy Szymon zauważył ten uśmiech Alvina już wiedział co się święci.
       -Alvin, co sobie pomyśli Charlene?!-powiedział-Opanuj się!
-Masz rację-powiedział Alvin

-Dzieci! Czas wracaĆ!-krzyknął opiekun-Musicie mieć siłę na jutro. Będziemy wspinać się na Smerek.
-Taaaaakkkkkkk!!!!!-krzyczeli chłopcy
-Tam są niedźwiedzie. ..?-piszczały dziewczyny
-są w głębi lasu nie zbliżają się do ścieżki. Więc się nie oddalajcie

Następnego dnia. Właśnie wyszli w góry. Szli szlakiem. Była 20.30. Nagle Charlene zabrała Brittany telefon. Wszyscy (czytaJ Alvin, Britt, Teodor, Szymon, Eleonora, Żaneta) zaczeni ją gonić. Charlene wbiegła do lasu. Nagle Brittany się zatrzymała.
-Moja noga! Chyba skręciłam kostkę-powiedziała. Alvin wziął ją na ręce i biegli dalej ale Charlene już nie było.
-Gdzie my jesteśmy?!-zapytała Żaneta
-Nie wwiemm- powiedział Szymon. Zgubiliśmy się.
-Musimy tu zostać-powiedziała Okularnica-Przewodnik mówił że tak będzie bezpiecznieJ. Rozpalmy ognisko, rozłużmy śpiwory.(Mieli je ze sobą bo mieli wejść na Smerek, tam przenocować a potem spacerować połoninami)
Gdy już rozbili obóz Brittany zapytała:
-Co robimy?
-Może zrobimy konkurs śpiewu, wokal i gitara-zaproponował Alvin
-Skąd znajdziesz tu gitarę mądralo? -zapytał Szymon
-A tak si€ składa że mam ją ze sobą mądralo
-Po co ci tu gitara?
-Przewodnik kazał wziąść tylko najpotrzebniejsze rzeczy. A moja Zuzia zawsze się przydaje.

-To robimy tak-Alvin zdją czapk€-każdy wrzuci kilka karteczek z tytułami ulubionych piosenek. Potem podzielimy się na zespoły, pary lub samych wokalistów i losują piosenkę a potem ją śpiewają. Na koniec każdy piszę na kartkach komu daje 1, 2 i 3 miejsce i liczymy punkty a zwycięzcy lub zwycięzcom reszta stawia lody.
-super pomysł-pochwaliła go Brittany.
-Jeżeli o mnie chodzi to możemy zaczynać-powiedziała Żaneta.

Pierwsze były wiewióretki które śpiewały "Ani Słowa" z Herkulesa , potem chłopaki "Saltar" z Violetty , następnie Brittany "Shake it off" Taylor Swift, dalej Alvin i "I see fire" Z Hobbita, jako piąta wystąpiła Żaneta z piosenką "Let in go" Z Krainy Lodu, potem Teodor i Eleonora W piosence
"Bad Day " , dalej Alvin i Brittany w piosence "Po raz pierwszy widzę Blask" Z Zaplątanych, potem Szymon i "Voy por ti" znowu z Violetty, następnie Eleonora z piosenką "Cicho" Ewy Farny, potem Teodor W "Szamanie" ich zespołu, dalej Szymon i Żaneta W "Hallelujah". Wygrali liderzy. Z tego powodu mogli zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę. Publiczność wybrała "Nie zmieniajmy nic". Na koniec Alvin pocałował Brittany

Godzinę później Alvin opowiadał kawał o niedźwiedziu. Pod koniec spojrzał na Britt. Patrzy£a na niego wzrokiem mówiącym "POMOCY"
-Coś za mną jest prawda?!-odwrócił się
-NIEDŹWIEDŹ!!!!!
       - NIEDŹWIEDŹ!!!
- Spokój! - uciszył Brittany Szymon - cofnijcie się powoli, bez gwałtownych ruchów.
- A od kiedy ty tu wydajesz polecenia?! - obruszył się Alvin.
Szymon zamiast odpowiedzieć, wziął Alvina za bluzę i ciągnął powoli do tyłu. Wszyscy byli wystraszeni, ale zastosowali się do rady Szymona. Co do samego niedźwiedzia, to coś się nie zgadzało. Chodził sprawnie na dwóch łapach i wyglądał misiowato. Pierwsza zauważyła to Żaneta.
- To nie jest niedźwiedź - powiedziała spokojnie - to Charlene.
Gromadka patrzyła na małą geniuszkę ze zdumieniem.
- Jak to?! - zdziwiła się Brittany - ale...- nie dokończyła, bowiem Żaneta wskoczyła na niedźwiedzia i zdjęła włochatą głowę. Wszystkich zatkało.
- Hahahahaha, szkoda, że nie widzicie swoich min! - zaśmiała się Charlene - byłoby idealne zdjęcie w tle na Facebooku.
- Sama zaraz będziesz zdjęciem w tle! - Alvin wkurzył się już na dobre - ale na witrynie Biedronki!
- Dlaczego to robisz? - zapytała groźnie Eleonora.
- To była zemsta za dyżur, który kochany Alvinek mi załatwił - cały czas Charlene uśmiechała się do Alvina. Ten w końcu nie wytrzymał i chciał się na Charlenę rzucić, ale bracia go powstrzymali.
- Uspokój się Alvin! - Szymon z Teodorem i z pomocą Żanety i Eleonory próbowali go opanować.
- Puśćcie mnie! - wrzeszczał - NIE POZWOLĘ, BYŚ MNIE TAK NAZYWAŁA, JASNE?!
- Taaa, jasne - prychnęła Charlene i odeszła w ciemny las. Alvin w końcu się uspokoił, spojrzał na Brittany i powiedział:
- Britt, ja...
- Ani słowa Alvin! - tym razem Brittany dała Alvinowi z liścia i wróciła do śpiworu. Reszta z powodu braku lepszych pomysłów również się położyła.
Następnego dnia...


No, czekam co następnego dnia! :D Jest super, jestem z was dumna :)

26 komentarzy:

  1. "Muszę udobruchać Britt" pomyślał Alvin "tylko jak? Trzeba załatwić sprawę z Charlene raz a dobrze. Nie, nie mogę tego teraz zrobić bo nie wiem gdzie ona jest. Mam pomysł! Zgłoszę na policję że ona okradał Brittany. To będzie częściowo prawda bo ona zabrała jej telefon. Nie, teraz trzeba przeprosić Britt. Ale jak? Zrobię jej śniadanie! Hhhhmmmmmm...... Był by to dobry pomysł gdybyśmy nie byli w lesie. Co tam! Mamy prowiant a ja znajdę miód i owoce." Chciał się już zabrać za to. Reszta jeszcze spała. Obudził Szymona i Teodora.
    -pommmoooocccccyyy!-krzykną im do uszu,
    -Tak...-powiedział zaspany Szymon
    -Muszę zrobić dla Britt śniadanie przepraszające.
    -Pomożemy!-ucieszył się Teodor bo uwielbiał gotować. Godzinę później wszystko było gotowe.
    -Idę się przejść-powiedział Alvin
    -Paaaaaaaaaaa!-zawołał za nim Teodor. Alvin usłyszał szum wody. Pobiegł tam, to był WODOSPAD. Wiedział że Britt spodoba się to miejsce. Miał śniadanie ze sobą. Ptaki pięknie śpiewały. WyCiągną gitarę. Zaczął komponować.

    2 godziny później obudziła się Brittany. Z głębi lasu usłyszała gitarę. Wzięła patyk i opierając się na nim pokuźtykała w tamtą stronę

    Sorry …
    I didn’t mean to make you cry
    Lonely, I feel so lonely
    But I need to say goodbye

    Podeszła bliżej

    So many times I tried, I tried to tell you why
    Why I didn’t love you when I choose to lie
    Somebody else is there
    Is watching you, watching you
    Running from your love, your love

    If I have to live my life without you
    I will tell you the truth
    `Cause you maybe try to leave your life behind you
    And somebody else will come around you one day
    You will go on but she will beg you to stay
    Do you believe in me?
    Please do!

    Zerknęła na kartkę

    Bye now …
    I want to find my happiness
    Somehow I want to tell you
    That I tried to do my best

    I włączyła się do piosenki

    A-So many times I tried, I tried to tell you why
    B-Why I didn’t love you when I choose to lie
    A-Somebody else is there
    B-Is watching you, watching you
    A,B-Running from your love, your love

    B-If I have to live my life without you
    A-I will tell you the truth
    A,B-`Cause you maybe try to leave your life behind you
    And somebody else will come around you one day
    You will go on but she will beg you to stay
    A-Do you believe ïn me?
    Please do!

    -Wybaczysz? -Britt bez niepotrzebnych słów wtuliła się w niego jak misia i go POCAŁOWAŁA!!!

    -Oni chyba są parą...-powiedział Teodor do Szymona. Chłopaki byli ukryci za drzewami.
    -Na pewno są...-stwierdził Szymon.

    -Britt... jesteś głodna?-Zapytał Alvin
    -Tak... A co?
    -Zrobiłem śniadanie
    -Dzięki Alvin!-znowu go pocałowała
    -Czyli wybaczasz?
    -A jak mogła bym nie wybaczyć-przytuliła go

    Całą tą sytuację obserwowała z ukrycia Charlene. "Zemszczę się na nim a tym bardziej na tej jego rudej!"

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tu też będę pisał :)

    Charlene nie mogła przeżyć tego faktu, iż Alvin woli Brittany niż ją. "Nie mogę dopuścić do tego, by byli razem!" - myślała. A im bardziej o nich myślała, tym bardziej się wściekała. Postanowiła na razie się oddalić i przygotować plan.
    Wiewiórki spakowały cały obóz i maszerowali w stronę szczytu Smerek. Przynajmniej, tak im się wydawało. Żaneta podeszła do Szymona, który cały czas trzymał mapę ze szlakami górskimi Bieszczad.
    - Dobrze idziemy? - zapytała - bo się trochę niepokoję, a opiekuna i pozostałych obozowiczów nie widać.
    - Na Smerek prowadzi ten szlak zaznaczony na niebiesko - pokazał na mapie - czyli jesteśmy na dobrej drodze.
    - Aha - Żaneta nie była przekonana, ale już nie oponowała.
    Po 20 minutach marszu Alvin zaczął:
    - Szymon, ile jeszcze na ten Smerek? - narzekał.
    - Nie wiem, co ja jestem, GPS?! - Szymon się już zdenerwował - idziemy dobrą trasą, więc nie marudź.
    - Ale, dobre - Alvin zignorował uwagę i już nic więcej nie powiedział.
    W tym czasie Charlene znając drogę na Smerek zatrzymała się na rozstaju ścieżek: pierwsza prowadziła do jaskini, a druga na Smerek. Pojawił się na jej twarzy uśmieszek. Zatarła ręce i przekręciła kierunkowskaz "Smerek" z prawej na lewą stronę.
    - Hahahahahahaaaaa - zaśmiała się diabolicznie - to będą mieli niezłą wycieczkę! Ta ruda popłacze ze strachu, a Alvinek będzie próbował ją pocieszać. Żałosne! - wyryczała i odeszła na prawą ścieżkę.
    Po kilku minutach wiewiórki doszły do rozgałęzienia.
    - Czyli na lewo? - zapytał Teodor, wskazując kierunkowskaz.
    - Na lewo - zadecydował Alvin, który nie zwrócił uwagi na Szymona, który chciał mu coś powiedzieć.
    - W złą stronę skręcasz! - wrzeszczał za Alvinem - to droga do jaskini!
    Alvin się odwrócił:
    - Ja tu żadnej jaskini nie widzę - oponował Alvin.
    - Ale mówię ci, że...
    - Mam cię dość! Tak pokazuje strzałka, to znaczy, że jest dobrze i nie ma dyskusji! - uciął wkurzony Alvin.
    - Nie pomyślałeś o tym, że Charlene robi nas w balona?! - krzyknął Szymon.
    Alvin zgromił go wzrokiem tak, że zamilkł.
    I tak doszli do wysokiej góry z wejściem na prosto. Postanowili odpocząć.
    - Ja już nie mogę - sapała Brittany. Alvin pomógł jej usiąść.
    Siedzieli zmęczeni z godzinę, gdy Teodor zauważył coś ciekawego...

    To najlepszy neverend, jaki powstał :) Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedzeli zmęczeni z godzinę,gdy Teodor zauważył coś ciekawego.Mała kluseczka postanowiła rozprostować nogi i przejść do ''wejścia'' na górę.Przed nim stała w całej okazałości piękna rzeźba matki natury.Aż nie do wiary,że to cudo powstało w wyniku krasowienia.Mały zatrzymał się i jeszcze raz się przyjrzał,czy to coś nadal tam jest.I było.Zrobił tylko parę kroków....I pisnął przerażony.Chwycił daną rzecz i wybiegł z jaskini.Śmiesznie to wyglądało.Gdy dotarł do miejsca spoczynku pozostałych(daleko nie miał a był zasapany jakby biegł na maratonie) i piszczał cały czas i tańczył taniec przerażenia.W jego wyniku wypuścił daną rzecz na ziemię.Wszysy patrzyli na niego ze zdziwieniem.
    -Teodorze....czy to jest to o czym myślę,że jest?-rzekła Żaneta
    -W dużym stooooooooooooooooooooopppniuuuuuuuuuuu.....-krzyczał biegający w kółko maluch
    -To w takim razie to jest śmieć.Po co nam przyniosłeś szkielet ryby?I dlaczego jest taki wielki?
    -Nie wiem!
    -Ale nie wiesz czemu jest taki duży,czy nie wiesz czemu go przyniosłeś?-zapytał Alvin
    Zielonobluzy zatrzymał się nareszcie i mówił przerażony:
    -A więc tak,siedziałem sobie z wami i patrzyłem się na wszystko:na skałki,trawę,piasek i górę z wejściem.Najpierw mnie zastanowiło od kiedy góry mają wejścia,ale wtedy pomyślałem,że to jest przejście do domku krasnali i-
    -Krasnali?-rzekł zdziowiony Szymon-Teo, przecież krasnale nie istnieją.
    -Mówiłeś tak tylko u nas w domu.Czyli m Ameryce.A to jest inny kraj.Może...moze w nim istnieją krasnale?
    -Jak już to myślałbyś o krasnalach albo w Holandii albo w Irlandii.....-powiedział Szymon
    -Opowiadaj dalej-przerwała zaciekawiona Britt
    -I jak już mówiłem,myślałem,że spotkam tam krasnala.A podobno krasnale są bardzo przyjacielskie więc miałem nadzieje,że zrobi mi kanapkę,bo byłem głodny.
    -Teodorze,ja mam pełno kanapek w plecaku! Mogę się z tobą podzielić!-Zauważyła Ela
    -Ale krasnala nie spotyka się na codzień! No i myślę sobie jak tam w ich domku musi być ładnie i ciepło.....więc postanowiłem tak wejść.Ale najpierw się zawachałem,bo właśnie zauważyłem tę ość.Krasnale i ości?To było dziwne.....Pomyślałem,że mają kota...Tak więc poszedłem.Tuż przed wejściem zdziwiłem się,że nie ma wycieraczki,ani dzwonka, ani skrzynki na listy....i zauważyłem,że ta ość jest bardzo duża.I nagle......coś zabłysło.....w tej jaskini.I się bałem! Chwyciłem tą ość ,żeby wam pokazać.Ale ona była śliska.....fuj....
    -Ta jaskinia należy chyba do misia,Theo.-powiedział Alvin
    -MISIA!??-zląkł się maluch
    -Lepiej nie ryzykować i się zbierać do rozstaju dróg.Tam skręcimy na prawo,Alvin.Szybko chodźcie.-Powiedział Szymon,po czym wszyscy szybko spakowali plecaki i ruszyli w drogę.Spotkanie z misiem zostało przełozone na.....na inny termin.
    Na rozstaju dróg...

    Brohoof!Derp!Chipmunk!

    OdpowiedzUsuń
  4. Na rozstaju dróg Szymon przestawił tabliczkę "Smerek" na prawą stronę. Cofnął się i ocenił swoje dzieło:
    - Tak to powinno wyglądać - oznajmił.
    - Masz słuszność - usłyszał męski głos. Wszyscy się gwałtownie odwrócili i nie mogli uwierzyć własnym oczom. Za nimi stał ich opiekun tego schroniska. Miny mieli nietęgie.
    - Gdzie się podziewaliście do jasnej anielki?! - podniósł głos - cały czas was szukamy! Czy raczycie mi powiedzieć, gdzie byliście?! - zrobił groźną minę.
    Nikt nie odpowiadał. W końcu Żaneta się odezwała:
    - My...bardzo Pana przepraszamy...nie chcieliśmy - jąkała się Żaneta.
    Szymon postanowił jej pomóc i wtrącił:
    - Pewna obozowiczka ukradła naszej koleżance telefon i za nią pobiegliśmy - wyjaśnił płynnie Szymon - a kiedy ją zgubiliśmy, to okazało się, że my też się zgubiliśmy. Postanowiliśmy rozbić obóz i przenocować.
    Opiekun patrzył na Szymona z nieskrywanym zdumieniem, ale po chwili wrócił do poprzedniej roli:
    - Trzeba było mnie o tym fakcie powiadomić, nieprawdaż?!
    Wiewiórki tylko spuściły głowy. Nie wiedzieli co powiedzieć, bo opiekun miał rację. W końcu popatrzyli na niego. Opiekun powiedział:
    - Za nieodpowiedzialny czyn będziecie dyżurować! Przez cały pobyt! - wyrzucił z siebie.
    - Prosimy...tylko nie cały pobyt - błagała Brittany.
    - Nie ma mowy!
    Wiewiórki postanowiły wykorzystać tajną broń. Zrobiły swoje słodkie oczka w stronę opiekuna, który próbował ich zgromić swoim wzrokiem. Jednak po chwili opiekun pęknął, nie potrafił oprzeć się oczom całej gromadki. W końcu oznajmi:
    - Dobrze, kary nie będzie - grupka zaczęła piszczeć z radości - Ale jeszcze jeden taki numer i obóz się dla was skończy, zrozumiano?
    - Tak, to się nie powtórzy - odpowiedziały chórkiem wiewiórki.
    - A teraz chodźmy, pozostali czekają - i skręcili w prawą ścieżkę. Po chwili dotarli na punkt widokowy szczytu Smerek. I rzeczywiście, pozostali tam czekali, nawet Charlene.
    Alvin spojrzał na nią wściekłym wzrokiem, ale Charlene niby przypadkiem odwróciła od niego głowę. Cały czas było jej do śmiechu. Alvin nie chciał się teraz narażać opiekunowi, ale postanowił później wykręcić jej niezły numer.
    Tymczasem pozostałe wiewiórki oglądały widoki.
    - Jak tu pięknie - westchnęła Eleonora. Teodor zauważył, że zaczęła się trochę trząść. Ściągnął swoją bluzę i ubrał Eleonorę.
    - Dziękuję - Eleonora pocałowała Teodora w policzek. Ten się tylko uśmiechnął i zarumienił.
    Alvin usiadł obok samotnego Szymona.
    - Ja wiem co jej zrobię - wskazał kciukiem Charlene - coś, czego nigdy nie zapomni.
    - Alvin, daj spokój...- protestował Szymon.
    - To chociaż daj mi dokończyć
    - Mów więc...- westchnął ciężko Szymon.
    - To będzie hardkorowe. Zrobię jej tak...

    Jestem ciekaw, jak się to rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. -Najpierw zniszczę jej ubrania a potem zrobię. ...brrrrrryyyyy..... konkurs mody gdzie nagrodą będzie-tu się zatrzymał-nagranie ze mną piosenki która wyląduje na naszej płycie. A najlepsze że to będzie po polsku!-powiedział Alvin
    -Wiesz co? To nie jest głupi pomysł. Utrzemy jej nosa! Też mam jej dosyć. A co zrobisz z zwycięzcą? Jeżeli nie będzie umieć śpiewać?!
    -Wygrają wiewióretki geniuszu!!! A tak szczegółowo to Brittany
    -Dobry pomysł bracie.
    -Noooo

    Następnego dnia. Alvin nie powiedział Britt o swoim planie. "Po co jej mówić? Będzie bardziej cieszyć się z wygranej!"

    W dniu konkursu
    Zgłosiły się prawie wszystkie dziewczyny z obozu. Alvina budziła każda kandydatka. Z niecierpliwością czekał na ostatni występ. Wreszcie się doczekał. Miała na sobie różową sukienkę, różowo-fioletowe buty i czarną torebkę (http://hermiona-granger-and-dracon-malfoy.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/834557/files/blog_qn_4937481_7846517_tr_a23285a6-d5c4-45cb-8923-7346d559eeaa_20100407043014_sukienki-na-wesele-zestaw.jpg) . Eleonora założyła zielono-białą sukienkę, beżowe buty i złotą portmonerkę ( http://www.styllowy.pl/wp-content/uploads/2013/07/zielona-sukienka-dodatki.jpg) a Żaneta fioletową sukienkę i srebrne buty (http://polki.pl/work/privateimages/formats/E/136501.jpg) ale nie miały szans na zwycięstwo bo Alvin zaciął się na różowej.

    U Charlene.
    Była zła, nie była wściekła miała założyć kremową sukienkę i czarne buty (http://urstyle.pl/site_media/szafka/stylizacja-edytkaa241-eleganckie_4.jpg) a teraz jej ulubiony komplet miał wylądować w śmietniku! Co za skandal. Pójdzie do Alvina. Oj jak mu powie!

    -Alvin! -powiedziała
    -Wygrywa Brittany!!!-powiedział Alvin-O witaj Charlene. Czemu nie przyszłaś? WiedziałaŚ że Brittany jest dużo ładniejsza od Ciebie. Może masz trochę rozumu ale i tak minimum. Myślałem że wcale!

    OdpowiedzUsuń
  6. Charlene cała wściekła podeszła do Alvina i uderzyła go mocno w policzek. Ten tylko jęknął z bólu.
    - Masz za swoje, chamie! - ryknęła do niego - ale to jeszcze nie koniec! Ej ty, ruda! - wrzasknęła w stronę Brittany - lepiej schowaj się pod stół, bo tylko CYKORA SIĘ CYKA, hahahaha - zaśmiała się szyderczo Charlene i odeszła. Pozostali uczestnicy podśmiewywali się cicho z Brittany. Brittany nie wytrzymała i wybiegła z płaczem z konkursu. Alvin pobiegł za nią.
    - Britt, zaczekaj! - wołał za nią Alvin - posłuchaj mnie!
    - Idź sobie! Nie chcę cię więcej widzieć! - odkrzykła Brittany i pobiegła w stronę niewielkiej polanki. Alvin w końcu odpuścił, usiadł na wielkim głazie i schował pyszczek w kolana.
    - Co ja narobiłem? - szlochał - miałem bronić Britt, a zachowałem się jak głupek! Wszystko potrafię zepsuć! - walnął pięściami w kamień ze złości. Nie wiedział, co zrobić, więc podparł rękami brodę i zapatrzył się w jezioro na wprost.
    Pozostali byli w niewiele lepszym nastroju.
    - Teraz to się długo nie pogodzą - powiedział smutno Teodor. Reszta przytaknęła.
    - Alvin tym razem dał ciała - odparła Eleonora.
    - Musimy coś zrobić - oznajmił Szymon - nie możemy pozwolić na to, by nasz pobyt tutaj był zepsuty przez jakąś nieodpowiedzialną blondynę. Musimy na razie dać im czas, lepiej nie gódźmy ich teraz na siłę, bo nas też znienawidzą.
    - Szymon ma rację - Żaneta spojrzała na zegarek. Była dwudziesta - chodźcie na kolację.
    W całkowitym milczeniu jedli kolację. To aż dziwne uczucie, zwłaszcza, gdy wiewiórki były w niekompletnym składzie. Po kolacji pomogli posprzątać, a potem każdy rozszedł się do swojego pokoju.
    Gdy chłopcy byli w pokoju, Teodor zapytał:
    - Szymon, a co z Charlene? Nie ma na nią żadnego sposobu?
    - Jak widać nie - odparł Szymon - ale nic się nie martw, jeszcze się jej oberwie. A teraz prześpijmy się, mam dość emocji na dziś - i wskoczył do łóżka.
    - A nie pójdziemy po Alvina? - zaniepokoił się Teodor.
    - Alvin sam przyjdzie, Teo. A teraz śpijmy.
    I zasnęli. U dziewczyn też nastrój się udzielał. Bardzo się martwiły o Brittany, ale teraz nie mogły nic zrobić. Również się położyły.
    Alvin siedząc tak od dwóch godzin poczuł senność i poszedł do chłopaków się położyć. Cały czas myślał, czy Brittany mu kiedykolwiek wybaczy. Położył się i zasnął. Po kilku minutach Brittany zrobiła tak samo.
    Następnego dnia wcale nie było lepiej. Nikt się do siebie nie odzywał, bowiem byli niewyspani i w złych, przygnębiających nastrojach. A Charlene postanowiła wykorzystać tą sytuację...

    OdpowiedzUsuń
  7. A Charlene postanowiła wykorzystać tą sytuajcę....
    Kiedy stróż wyszedł ze swojego pokoju Charlene szybciutko i cicho wślizgnęła się do jego domku niezauważona.Na biurku znalazła przedmiot swoich poszukiwań: dziennik z dyżurami. Pochwyciła go szybko i wybiegła z domku.Przemknęła mały dystans i znalazła się w swoim domku.Jej sąsiadki-Alicja,Róża i Maja-grały na łóżku w UNO,ponieważ był czas wolny.Gdy Charlie(Czyli Charlene) wparowała do domku dziewczynki bardzo się przestraszyły.
    -Dlaczego tak tutaj wpadłaś?Wiesz jak się zlękłam?-powiedziała Róża
    -Nie mam czasu na wyjaśnienia....-dyszała wiewiórka- Możecie mi w czymś pomóc?
    -Jasne.O co chodzi?-spytała Maja
    -Pamiętacie tą rudowłosą Brittney z konkursu? Tą w różowej sukieńce?
    -Tak-odrzekły wszystkie
    -Ona ma ze mną tak jakby na pieńku.Chcę aby wreszcie z tego pieńka spadła.Tutaj mam dziennik z dyżurami.Niech jedna z was podejdzie do niej i powie,żeby tutaj podpisała-w tym miejscy Charlie wskazała w tabelce miejsce ''sprzątanie toalet''-Czaicie bazę?
    -Em....no ...wiesz....ę...-jękały niepewnie.
    -Ugh! Po prostu powiedzcie jej abu tutaj się podpisała.Wciśnijcie jej,że to jest jakaś zgoda na wycieczkę czy coś....Hi hi hi...Ale będzie słodko...
    -Ale...czy to nie jest przypadkiem coś złego?-zauważyła Róża
    -A czy chcecie siedzieć w brudnych łazienkach? Nie sądze...Dobra to która idzie?
    Po tym pytaniu każda z dziewczynek wpatrzyła się w podłogę.
    -Oj no błagam was! Takie z was tchórze? Czy wy napr-
    -Ja nie jestem tchórzem!-odezwała się Alicja.
    -I to rozumiem! Nareszcie znalazł się ktoś porządny na tych koloniach....To idź i nie wracaj póki nie załatwisz sprawy.
    -Tak jest!-zasalutowała mala Alicja i wyszła.
    Po tym wydarzeniu Charlie wyszła z domku i postanowiła śledzić Alicję.Chciała zobaczyć jak jej plan staję się realny....Natomiast Maja i Róża nie były w dobrym nastroju.Alicja była ich dobrą kumpelką,znały się od przedszkola.Miały złe przeczucie,że Charlene zrobi z niej łobuza i nie bedzie chciała się już z nimi przyjaźnić.Z resztą one nie zabardzo lubiły tą Charlie.Była dla nich zbyt przebojowa i pyskata....Narazie jednak postanowiły dokończyć partię UNO bez Alicji...
    W tym samym czasie Britt wyszła właśnie ze swojego domku.Co chwilę ziewała...kołysała się lekko na boki...i cały czas mrugała oczami.Naprawdę był to strasznie zabawny widok.Pomyślała ona,że krótka przechadzka dobrze jej zrobi.Alicja od razu,kiedy ją zauważyła szybko do niej podbiegła i zaczęła rozmowę:
    -Cześć! Pan stróż powiedział,że jutro idziemy na jakąś wycieczkę i muszę zebrać podpisy od wszystkich.Dotyczy ona....ee....chyba wypadu na starówkę.Oczywiście potem możemy iśc na zakupy i-
    -yeh....no dbra......gdzie podpsać?-zapytała Britt
    -Tutaj.
    -Oł kej....to pa....ppp..p...-majaczyła Britt
    Alicja zadowolona postanowiła zrelacjonować wszytsko dziewczynom w domku.Na pewno będą z niej dumne.Takich rzeczy nie dokonuje się codziennie prawda?
    Charlie pobiegła prędzej do domu,żeby nie było,że wszystko podglądała.

    Ale Britt wyglądała trochę inaczej.To nie wyglądało na niewyspanie.Miała podkrążone oczy i była blada i miała zimne ręce.Wychodziło na to,że jest chora.Ale nikt o tym nie wie......Oby pozostali zareagowali w porę nim mała ślicznotka kogoś zarazi....
    Brohoof!Derp!Chipmunk!

    Bardzo dobrze się piszę to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy Eleonora przechodziła ścieżką, zauważyła Brittany, która nie wyglądała najlepiej. Podeszła do niej:
    - Britt, dobrze się czujesz? Blado wyglądasz.
    - Słabo mi trochę...- mówiła ochrypłym głosem Brittany - pomożesz mi dojść do pokoju, muszę się położyć.
    - I przy okazji wypić ciepłej herbaty. Wczorajsza przechadzka ci zaszkodziła - zauważyła Żaneta, która dołączyła. Wzięli siostrę i odeszły do swojego pokoju. Niestety, przed wejściem znikąd pojawiła się Charlene.
    - A dokąd się to ze swoją rudą wybieracie? - blondyna zablokowała dostęp do drzwi - ona ma dzisiaj dyżur! - wskazała palcem.
    - Nie będzie miała żadnego dyżuru, jasne?! - ryknęła Eleonora - nie widzisz, że jest blada?! Britt potrzebuje herbaty i ciepłego łóżka!
    - Taa, blada. Chyba na swoją urodę, hahaha - zaśmiała się Charlene. Żaneta nie wytrzymała i dała jej z liścia.
    - Jak ty śmiesz naśmiewać się z mojej siostry, plastikowa lalo?! Spadaj mi stąd, zanim mocniej przywalę! - zagroziła Żaneta. Eleonora z Brittany wiedziały, że jest do tego zdolna. Teraz nawet nie próbowały powstrzymać Żanety, ta blondyna zasłużyła sobie na to.
    - PHI! - Charlene prychnęła z pogardą i splunęła przed nogami Żanety - jesteście żałosne i tyle! - i odeszła.
    - Ona mi gra po nerwach, przepraszam - powiedziała Żaneta.
    - Dobrze jej zrobiłaś - pochwaliła Eleonora - a niech wie, z kim ma do czynienia! Weźmy Britt i chodźmy - wzięły siostrę i weszły do pokoju. Nie zauważyły, że Szymon z oddali widział całe wydarzenie. Postanowił pomóc nie tylko Brittany, ale i Żanecie i Eleonorze. Poszedł do biura opiekuna i powiedział:
    - Proszę Pana bardzo o wykreślenie Brittany z listy dyżurnych, ponieważ źle się czuje. Jest cała blada, ma podkrążone oczy i jest przemęczona - poprosił uprzejmie Szymon - zamiast niej, proszę mnie wpisać. Ja chętnie zajmę miejsce koleżanki. Co mam zrobić?
    Opiekun popatrzył na Szymona chwilę, potem coś kreślił na kartce i oznajmił:
    - Dobrze, że troszczysz się o innych - zaczął - a więc zgoda. Trzeba wysprzątać w stajni, potem nazbierać drewna na opał. Pozostali obozowicze ci pomogą. A na końcu pozmywać naczynia i trzeba też uporządkować w dokumentach. Jakieś pytania?
    - Nie - odpowiedział Szymon - wszystko jasne. Do widzenia.
    I tak Szymon wykonywał obowiązki po części męskie, ale przede wszystkim te, które miała wykonywać Brittany. Chociaż był niewyspany, to nie dawał tego po sobie poznać. Pracował rzetelnie przez cały dzień. Ni zauważył, że go Żaneta obserwowała od czasu, kiedy zaczynał drewno znosić.
    Wieczorem było ognisko. Uczestniczyli prawie wszyscy, poza szóstką wiewiórek. Obozowicze śpiewali, jedli kiełbaski i opowiadali dowcipy z opiekunem.
    Szymon siedział samotny na głazie, na którym wcześniej siedział Alvin i rozmyślał. Z zamyśleń wyrwał go znajomy głos...

    Coraz lepsze i też myślę, że się fajnie pisze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. - Szymon czy coś się stało? - Spytała Żaneta. Chłopak popatrzył się na nią zapuchniętymi oczami. Żaneta zauważyła, że jest wykończony i musi się położyć. Miała nadzieję, że nie zaraził się od Brit.
    - Nie nic, po prostu.. Po prostu jestem zmęczony- Ziewnął Szymon
    - To idź się połóż. - uśmiechnęłą się - Widziałam, jak ciężko pracujesz, za Brittany. Idź się teraz połóż i odpoczynij.
    - Tak sądzisz? - spojrzał na Żanetę i zauważył, że nie przyjmie odmowy- No, dobrze więc pójdę. Dobranoc.
    - Dobranoc. - Uśmiechnęła się i śledziła chłopaka wzrokiem, aż do jego domku. Siadła na miejscu Szymka i sama zaczęła rozmyśleć. W końcu Brit, nie miała dziś dyżuru. Z tego co widziała, siostra coś podpisała, potem przyszła ta świnia Charlene. Jak ja jej nie znoszę, to pewnie jej sprawka.
    - Nie pozwolę jej dręczyć mojej siostry! - pomyślała- Zapłaci mi za to, już ja coś wymyślę.
    I wtedy wpadła na genialny plan. Teraz musiała go tylko dopracować, lecz teraz była już senna, a jeszcze musiała, zrobić coś ciepłego dla siostry. Żaneta nie zauważyła, że ktoś słuchał muzyki niedaleko. Była to Alicja, niestety usłyszała co powiedziała Żaneta, więc szybko pobiegła powiedzieć to Charlene. Kiedy dobiegła do domku.
    - Cha.. Charlie.. - Próbowała się wysłowić zdyszana Alicja. W pokoju były tez jej przyjaciółki, które przysłuchiwały sie z zaciekawieniem.
    - No mów że! - zniecierpliwiła się wiewióretka.
    - Żaneta, ona ma jakieś plany co do ciebie... Słyszałam, że jej zapłacisz, za dręczenie Brittany.
    - Oh.. Nasza okularnica pokazała pazurki. Wiec dobrze, niech nie myśli, że jej to ujdzie. Buhahah - Zaśmiała się po czym zwróciła się do Alicji- Bardzo dobrze moja droga, oby tak dalej, teraz muszę wyjśc załatwić parę spraw.
    Kiedy Charlene wyszła Alicja dosiadła się do kumpeli. Te popatrzyła się na nią tak dziwnie.
    - O co wam chodzi? -spytała
    - O to, że teraz więcej czasu spędzasz z wiewiórką niż z nami. Ten obóz miałyśmy przeżyć razem. - Powiedziała na jednym tchu Maja.
    - Ale o co wam chodzi? Przecież nadal was bardzo lubię i jesteście dla mnie ważne, ale... Macie racje. Przepraszam. Tulimy? - Spytała oskarżona
    - Tulimy, ale obiecaj, że teraz będziemy wiecej czasu spędzać razem- Powiedziała Róża
    - Jasne! - Dziewczyny zaśmiały się i przytuliły.
    Tymczasem Charlene planowała zemstę tym razem na trzech osobach, a nawet czterech, a co! Miała na myśli Brittany, Alvina, Żanete i Szymona. Oj tak doigrają się, już ona się o to postara!
    - Już wiem co zrobię! Rozbiję tą ich paczkę Buhaha! Teraz tylko wcielić ten plan w życie. Zacznę od...
    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Nieźle wam to wychodzi! Dorzucam cos od siebie, lubię was czytać :) Czekam na ciąg dalszy, oraz życzę wam wenki :D ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam, gdzie jest pomyślała to miało być pomyslała na głos:)

      Usuń
    2. Ja was też uwielbiam czytać :) Powtórzę to po raz kolejny: macie talent :D Aż sam jestem ciekaw, od kogo zacznie Charlene :) I również życzę weny :)

      Usuń
    3. heh, dzięki, ale akurat tu to wy głównie piszecie, macie wyobraźnie :D Ale dzięki, ja także czekam na next ^^

      Usuń
  10. -Zacznę może od...hm...od Alvina.Ha! To bardzo dobry pomysł.W końcu to od niego wszystko się zaczęło....Tylko...jak tutaj ich rozbić.....hm....O! Już wiem!
    W tym momencie Charlie szybko pobiegła do swojego domku i zaczęła szperać w twojej podręcznej teczce...wyszukała w niej katrke od notesu.Czym prędzej chwyciła długopis i zaczęła pisać: '' Spotkajmy się na polanie o ósmej przed kolacją obok starego pnia.<3 Britt'' oraz taką samą treść tylko ,że z podpisem Żanety.Następnie złożyła na cztery i pospiesznie wyszła z domku.W drodze do domku rywalek patrzyła uwaznie czy nikt jej nie śledzi..Dotarła bez szfanku.Owe liściki popsikała perfumami Britt i Żanetki,żeby było ładnie i tak jak w filmach...Przemierzyła krótki dystans i była tuż przed domkiem chłopaków.Już chciała doń wejść gdy usłyszała głośny śmiech Alvina:
    -HAHAHA! Dobry żart Teo!
    Zblizające kroki chłopców trochę ją speszyły jednak ta szybko schowała się pod schodkami.Podsłuchiwała ich rozmowę nie wiedząc zbytnio kto co mówi:
    -Hej,myślicie,że co będzie dzisiaj na kolację?
    -Pewnie to co zwykle....czyli chleb.
    -A może dzisiaj poprosimy panią kucharkę czy mogłaby zrobić kakao?
    -Nie ma sprawy.Tylko pewnie znając życie to my będziemy musieli iść po nie do sklepu.
    -Spacer dobrze nam zrobi.Obyśmy tylko nie natrafili podczas niego na Charlene...
    -Mowa! Ta wstrętna małpa już ma u mnie przerąbane.Jak tylko wrócimy do domu to poproszę Dave'a aby nam załatwił ochroniarzy.
    -Chodźcie nie ma co o niej gadać....
    Charlene nie zwróciła uwagi na te obelgi i zaraz jak chłopacy odeszlli wślizgnęła się do ich domku.Liścik od Żanety położyła na łóżku Alvina a od Britt u Teo.Szybko wyrwała kartki z notesu Szymka i nabazgrała szybki list do Elki.Potem poszła odnieść list do domku dziewczyn.
    W tym czasie Britt siedziała na stołówce z dziewczynami i pomagała zmywać kucharkom:
    -Biecie co? Ciesze się,że mi poagacie...sama bym nie dała rady.-Mówiła zakatarzona Britt.
    -Zostało mało naczyń i sądze,że poradzimy sobie bez ciebie.Ty idź do łóżka.-oznajmiła Elka.
    -Na pewno?
    -Jasne.W końcu co dwie głowy to nie jedna,nie?
    -No dobrze...to pa.
    Brittney wracając do swojego domku ledwie mogła ustać na nogach.Kiwała się jak pingwin.Oczy miała strasznie podkrążone i zaczerwienione.Ręce były chłodne,a czoło palące.Nie zwracała na nic uwagi.Po prostu nogi niosły ją same.Dobrze,że wiedziały gdzie mają ją nieść.Charlie biegła nieopodal i ją niechcący potrąciła
    -Sory-wyrwało jej się z nikąd
    -Nic nie szkodzi....ja już...-Majaczyła Britt
    Charlie szybko z tatąd uciekła.Aż się za nią kurzyło! Jak mogła powiedzieć ''sory'' do swojego wroga?To był chyba taki odruch...w końcu nawet ci najgorsi też znają się trochę na manierach.Oby tylko Britt nie zaczęła jej lubić czy coś.To byłby istny koszmar.Przyjaźnić się z wrogiem number one....Oby tylko mała księżniczka znalazła list na łózku...i go przeczytała.
    Alvin,Szymek i Theo po wizycie u kucharek wybierali się do sklepu:
    -Droga nie jest aż tak daleka.To tylko kilka kroków za lasem.-zauważył Szymon-Poza tym możemy rozprostować nogi.
    -A ta piaszczysta droba fajnie się kurzy!-dodał Theo
    -Tja....ciekaw jestem co u dziewczyn...-Dodał Alvin
    -Pewnie wszystko dobrze.Kurcze.Już się nie mogę doczekać kolacji!-krzyczał Theo
    -No ale najpierw musimy zjeść obiad.A to już niebawem.Więc lepiej bedzie jak przyśpieszymy tepo.-powiedział okulatnik
    -No to lepiej załatw sobie jakieś dopalacze żebyś mnie dogonił!-krzyczał biegnący Alvin
    Chłopacy przez całą drogę bawili się w ganianego.Gdy dotarli do sklepu byli cali okurzenii od piaskowej drogi.Pani ekspedientka az się zmartwiła,że to jakieś porzucone dzieciaki.Jednak Alvin wykaraskał ich z tej sytuacji i nim się obejrzeli szli do domu z torebkami kakaa...
    Britt ledwo co dotarła do swojego łóżka.Od razu się nań walnęła.Jednak na twarzy poczuła inny materiał...coś jakby...papier? Rozwinęła go i zaczęła czytać.....


    Brohoof!Derp!Chipmunk!
    Teraz czekam na wasze wytwory wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest wręcz genialne ;)

      Usuń
    2. O jej...wielkie dzięki za taką miłą aprobatę <:)
      Ty także wspaniale kreujesz to opowiadnie mój drogi.Bardzo mi się ono podoba z twych rąk.I przepraszam za małe literówki....
      Brohoof!Derp!Chipmunk!

      Usuń
  11. Wybaczcie, że musiałyście tyle czekać, ale nie było czasu pisać. A teraz rozdział :)

    Brittany przeczytała kartkę i pierwsze co zrobiła, to podniosła brwi ze zdziwienia. To była kartka od Teodora z prośbą o spotkanie. Przeczytała imię dwa razy: nie było wątpliwości, że to była kartka od Teodora, a nie od Alvina. Zastanowiła się chwilę. Przecież jak Teodor chce z nią pogadać, to może do niej wpaść. Jednak ten liścik nie dał jej spokoju i przed ósmą poczekała w umówionym miejscu. Ciekawe, co na to wszystko Alvin powie? Chyba nic mu nie zrobi, ale Brittany musiała wiedzieć, dlaczego Teodor zaprosił ją na spotkanie przy starym pniu.
    Teodor również przeczytał kartkę i zdziwił się tak samo, jak Brittany. "Ona się chce ze mną spotkać? Niemożliwe" - pomyślał Teodor. Postanowił niczego Alvinowi nie mówić, może nie będzie się na niego gniewał.
    Szedł tak ścieżką i zobaczył Brittany, siedzącą na pniu. Podszedł do niej.
    - Chciałaś się ze mną spotkać? - zapytał nieśmiało Teodor.
    - To samo chciałam zapytać ciebie.
    Teodora zatkało.
    - Ale...- zaczął - dostałem kartkę od ciebie...
    - A ja od ciebie - odparła Brittany - czyżbyś nie lubiał już Eli, że do mnie katrkę wysyłasz? Mam nadzieję, że to nie żart Teo, bo zawsze uważałam cię za porządnego i nie zdradzałbyś swojej przyjaciółki - popatrzyła na Teodora groźnie.
    - Ale ja ci niczego nie wysyłałem! - Teodor prawie płakał - ja Eleonorę tak bardzo lubię, że nigdy bym nie zrobił czegoś takiego! - Teodor rozpłakał się na dobre, bowiem nigdy nie usłyszał takich zarzutów pod jego adres.
    - Tak?! - Brittany była naprawdę zdenerwowana i wyjęła kartkę, którą trzymała w kieszeni - A co to jest?!
    Teodor pośpiesznie przeczytał i schował pyszczek w swoje łapki.
    - Ale to nie ja...naprawdę.
    - Nie wierzę ci! Zakochałeś się we mnie, tak?! - Brittany przeszła do konkretów - i nie szlochaj, jak do ciebie mówię!
    - Wcale nie! - zaprzeczał Teodor.
    Brittany podeszła do niego i dała mu z liścia.
    - Kłamczuch! Jak Alvin! - i cała naładowana odeszła.
    Teodor nie zrobił nic innego, jak odbiegł w stronę jeziora i tam gorzko zapłakał. Charlene, która była ukryta za krzakami, odhaczyła pozycję Teo - Britt i odeszła z uśmiechem.
    Tymczasem Alvin i Szymon byli w totalnym szoku, bo również odczytali swoje kartki, ale żaden sobie nie pokazywał. Szymon ze swojej wyczytał, że Eleonora chce się z nim spotkać, a z Alvinem Żaneta. Nie mówiąc sobie niczego, odbiegli w przeciwne strony.
    Szymon spotkał Eleonorę, która siedziała na brzegu jeziora. Szymon zaczął:
    - Chciałaś mnie widzieć?
    - Tak! - Eleonora wściekła odwróciła się w jego stronę - co to ma być?! - i wepchnęła kartką przed nos Szymona. Ten stanął jak wryty.
    - Ale, to nie moje - zaprzeczył - ja ci tego nie napisałem. W ogóle niczego nie pisałem!
    - Ach tak?! Zakochałeś się we mnie, co?! - Szymon wyraźnie temu zaprzeczył - ciekawe co będzie, jak Żaneta się o tym dowie! - i Eleonora dała Szymonowi z liścia i odeszła.
    - Ale to nie ja, przysięgam! - krzyczał za nią i mruknął - ten, kto to zrobił, odpowie za swoje sprawki! - i odszedł w stronę niewielkiego lasu. Charlene odhaczyła Szymon - Ela i zaśmiała się złowrogo.
    A u Alvina i Żanety też zaszedł konflikt.
    - Powtarzam ci to tysiąc razy, że niczego ci nie wysłałem, ani nie jestem w tobie zakochany! - Alvin już zaczynał krzyczeć. Żaneta dała mu dwa razy mocno w policzek.
    - Ty kłamczuchu! Ciekawe, co na to Brittany powie! - zdenerwowana Żaneta odbiegła w stronę schroniska. Alvin na to wszystko prychnął i wrzasknął na całego:
    - CHARLENE!!! GDZIEKOLWIEK JESTEŚ, TO CIĘ ZNAJDĘ I CI TEGO NIE ODPUSZCZĘ! - i pobiegł do schroniska za Żanetą. Charlene była tym wszystkim rozbawiona i zakreśliła Alvin - Żaneta.
    - Taaaaak!!! - ryknęła - wreszcie ich rozbiłam! Tak, to Charlene jest górą, a Alvin dołem! - i poszła spacerkiem nad jezioro.
    Przez resztę wieczoru chłopcy kłócili się ze sobą w pokoju, a dziewczyny w swoim. Postanowili się do siebie nie odzywać, chociaż wiedzieli, że to Charlene wykręciła taki numer, ale na wszelki wypadek, dopuścili możliwość zdrady w grupie.
    Następnego dnia...

    OdpowiedzUsuń
  12. Następnego dnia atmosfera była okropna. Brittany nie odzywała się do dziewczyn. Żaneta i Eleonora tak samo. Wszyscy już zapomnieli o tym, że wszystkiemu winna mogłaby być Charlene, oprócz Alvina. Obiecał sobie, że zemści się na niej. Nie tylko za to, że zranił przez nią Brittany, ale też za to, że ich poróżniła. Zadrwiła sobie z nich.
    -Przyrzekam Ci Charli! Zemszczę się!!!-Pomyślał.
    Przed obiadem Charlene postanowiła, że nie będzie się zbliżała do Alvina. Jeszcze by zaczął opowiadać coś po obozie. A poza tym, chociaż nie powiedziała tego na głos ani się z tym nie zgodziła, ale bała się zemsty Alvina. A wiedziała, że na pewno się zemści, a szczególnie utwierdził ją w przekonaniu jego wczorajszy krzyk. Stojąc tak i rozmyślając nie zauważyła, ze ktoś do niej podszedł.
    -Charlene!
    -AAAAAAAA!-Wykrzyknęła Charli, po czym dodała.-Alicja!!!!! Czy ty jesteś normalna!? Nie straszy się tak ludzi!!
    -Wy...Wybacz Charli. Pomyślałam......Że..........Że może poszłabyś ze mną pozbierać chrust na ognisko. Moje przyjaciółki chyba się na mnie obraziły, więc........-Powiedziała speszona Alicja.
    -Ja z tobą?! Kpisz sobie ze mnie?!
    -Ale przecież...........Przecież...............Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
    -To źle myślałaś!! Ja nie zadaję się z kimś takim jak ty! A teraz idź stąd, bo mi przeszkadzasz!
    -A ja Ci pomagałam!!!-Krzyknęła Alicja i uciekła płacząc. Gdy tak biegła postanowiła. że jeszcze dziś powie wszystko wiewiórkom.
    W trakcie obiadu Alicja pogodziła się z Mają i Różą i razem postanowiły co zrobić. Maja przywiozła ze sobą kolorowe karteczki, więc postanowiły napisać liściki. Wzięły sześć kolorowych karteczek (w ulubionych kolorach wiewiórek) i napisały liściki o treści:
    Drogi/Droga (imię wiewiórki)
    Spotkajmy się o godzinie 17:00 przy starym pniu. Dowiesz się tam wszystkiego.
    Maja, Róża i Alicja.
    Alvin punktualnie o 17:00. poszedł do starego pnia. Gdy tam dotarł, zobaczył resztę wiewiórek. Posłał im chłodne spojrzenie. Już mieli zacząć się kłócić, gdy pomiędzy drzewami coś zaszeleściło. Nagle wyszły trzy dziewczyny: Maja, Róża i Alicja. Po przywitaniu się, Alicja opowiedziała całą historię wiewiórkom.
    -Hahhahahaha! Wiedziałem!-Krzyknął zadowolony Alvin, gdy już dowiedział się całej prawdy.
    -Zaraz, zaraz! To ty o tym wiedziałeś?-Spytała Britt. Alvin przytaknął.
    -I nic nie mówiłeś?-Do rozmowy wtrącił się Szymon. Alvin posłał mu znaczące spojrzenie. Szymon szybko dodał.-No dobra, nieważne.
    I wszyscy zaczęli się ściskać. Alvin i Żaneta trochę krzywo na to spojrzeli, gdy Britt przytuliła Szymona, ale po chwili o tym zapomnieli i dołączyli do nich. Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się Charlene.
    -No proszę, proszę. Kogo my tu mamy?
    -Charlene!-Szepnęli zebrani.
    -Charlene! Jesteś gorsza od I'ena!-Krzyknął Alvin.
    Blond wiewiórka zeszła z drzewa i zaczęła mówić:
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    I jak? Podoba się?

    OdpowiedzUsuń
  13. - Ach, Alvin, Alvin, Alvin - machnęła łapką Charlene - jaki ty jesteś zabawny, no nie powiem.
    - To wszystko twoja sprawka! - krzyknął w jej stronę Teodor.
    - Oczywiście, że moja, dzieciaku! - zakpiła z Teodora Charlene - już dawno pogryźlibyście się ze sobą, gdyby nie te skarży pytki! - spojrzała groźnie na Maję, Różę i Alicję.
    - Nie ujdzie ci to na sucho - zagroziła Eleonora - zapłacisz za to!
    - Chyba jednak nie - Charlene oparła się o drzewo i złożyła ramiona.
    - A jednak tak! - Szymon już był zdenerwowany - jesteś nieodpowiedzialną smarkulą i tyle. Nie pozwolimy, abyś dalej ingerowała w nasze życie!
    - Właśnie! - potwierdziła Żaneta.
    Charlene podeszła do Szymona i uderzyła go w policzek tak, aż mu okulary spadły.
    - Ty okularniku zapyziały! Nie będziesz się tak do mnie odnosił, bo...- i tu nie dokończyła, bo dwie pary rąk uniosło ją do góry. To był opiekun i kierowniczka obozowiska.
    - Ładnie to tak?! - podniósł głos opiekun - jak możesz skłócać ze sobą przyjaciół i wciągać w to innych? Samochód przyjedzie po ciebie za dziesięć minut, więc się zbieraj - i puścił z kierowniczką wiewióretkę, która kierowała się do swojego pokoju. Na końcu rzuciła:
    - Jeszcze się z wami policzę!
    Kierowniczka sprawdziła, czy Szymon nie doznał poważnych obrażeń. Wyglądało na to, że nie, ale lewy policzek miał cały opuchnięty.
    - Nic ci nie będzie - rzekła - trzeba to obłożyć lodem i do rana powinno się zagoić - wzięła Szymona i zaniosła go do pokoju.
    Pozostałe wiewiórki były pod wrażeniem całego wydarzenia, ale przypomniały sobie o dziewczynach. Brittany zagadała:
    - Dziękujemy, że nam pomogłyście.
    - Nie ma za co - odparła Róża
    - Zachowałyście się, jak prawdziwe przyjaciółki - dodała Eleonora.
    - Naprawdę? - zapytała Maja.
    - Tak - przytaknęły wiewióretki.
    - No to mamy nowe przyjaciółki - oznajmił radośnie Teodor. Brittany spojrzała na niego.
    - Przepraszam, że uderzyłam cię w policzek - i go przytuliła. Alvin podniósł brwi, ale nic nie powiedział. Teodor mu potem wyjaśni.
    Potem wszyscy się dobrze bawili przy ognisku (oprócz Szymona). Żaneta postanowiła do niego zajrzeć. Weszła do pokoju i zauważyła, że się do niej uśmiecha...

    OdpowiedzUsuń
  14. - Hey, a co ty taki wesoły? - Zapytała z uśmiechem Żaneta
    - Wiesz, w końcu Charlene już nie ma, mamy spokój, ale zdrugiej strony, ale mi przywaliła! - Zajęczał Szymon i dotknął jeszcze spuchniętego policzka.
    - heh no musisz wytrzymać. - Uśmiechnęła się - a czemu nie siedzisz z nami przy ognisku?
    - Jakoś nie mam ochoty
    - Oj nie wykręcisz się, nie pozwolę, abyś tu sam siedział no chodź! - zawołała po czym wzięła Szymka za rękę na co ten sie zarumienił i wyszła z nim na zewnątrz. Wszyscy świetnie się wtedy bawili. Maluchy zawzięcie siedziały nad ogniskiem i jadły kiełbaski. Brittany i Alvin postanowili wynagordzić dziewczynom, że powiedziały prawdę więc śpiewali wszyscy razem. Było bardzo wesoło, natomiast najstarsi gawędzili sobie w blasku księżyca i ogniska. Szymon myślał, że ma szczęście, że może siedzieć tu ze swoją afrodytką i zauważył, że nadal Żanetka trzyma go za rękę. I tak spędzali czas, kiedy ktoś zasłonił jego afrodycie oczy.
    - Szymon to ty? - spytała śmiejąca się Żan.
    - Nie..
    - Brittany, Ela?
    - Nie i nie - uśmiechnął się jegomość
    - no to nie wiem ujawnij się- dziewczynie brakowało pomysłów.
    - Akuku! Przed nią pojawił się jej stary znajomy, który, cóż bardzo lubił Żanetę, ona tego nieodwzajemniała i nawet tego nie widziała, jej siostry natomiast tak. Był on ładnym brunetem o niebieskich oczach i pięknym uśmiechu. Zawsze chodził w pomarańczowej bluzie, a miał on na imię...
    - Maxi! - krzyknęła radośnie Żaneta i rzuciła mu się na szyję. Zapomniałam dodać, że był on tak jak oni wiewiórką. Zrobiła tak ponieważ dawno go nie widziała i się stęskniła. Szymon krzywo na nich patrzył.
    - Hej mała, jak tam życie? - uśmiechnął się szelmowsko, muszę dodać, że był w jej wieku, ale odrobinkę wyższy.
    - A dobrze, a co ty tu robisz? Tak dawno cię widziałam, muszę zawołać siostry - krzyknęła wesoło Żaneta i już jej nie było. Po 5 minutach wróciła z siostrami, które wesołe uściskały Maxiego. Alvin nie był z tego zadowolony.
    - Więc już mówię, dowiedziałem się, że wy także tu jesteście. Chciałem was zobaczyć, tak dawno was widziełem, więc udało mi się tu dostać. - uśmiechnął się niebieskooki- A co to za chłopaki?
    - A no tak zapomniałam - powiedzała Brittany, kiedyś Maxi jej się podobał, ale kiedy spotkała Alvina przeszło jej, choć trzeba przyznać, że nadal uważała, że jest przystojny - To jest Alvin, Szymon i Teodor, ze słynnego zespołu; Alvin i wiewiórki! - wskazywała każdego po kolei.
    - Miło mi was poznać, a teraz przepraszam, ale muszę iśc do dyrektora, aby przydzielił mi domek. No to do zobaczenia! - powiedział i poszedł w stronę domku dyrektora. Po czym przyszła opiekunka kazała wszystkim juz iśc do domków, bo było już późno. W domku chłopaków.
    - Nie podoba mi się ten cały Maxi- powiedział naburmuszony Alvin.
    - Mi też - przytaknął mu Szymon
    - A ja tam nic do niego nie mam- uśmiechnął się Teo i ziewnął.
    - Eh, chodźmy już spać, faktycznie późno już. - Powiedział Szymon po czym wszyscy powiedzieli sobie dobranoc i położyli się by zaraz zasnąć.
    Tymczasem u dziewczyn.
    - Fajnie, że Maxi wrócił. Dawno go widziałam. - Powiedziała Żaneta
    - tak fajnie... - rozmażyła się chwilę Brittany, ale zaraz się opamiętała. Ma przestać myśleć o nim!
    - A widziałaś jak na ciebie patrzył?- Ela zwróciła się do okularnicy
    - Co? Nie nie widziałam. Chodźmy już spać, późno już. - Jeanette skończyła temat i nie chciałą go kontynuować. Dziewczyny nie ciągnęły więc tematu, tylko położyły się i zaraz zasnęły.
    Następnego dnia chłopaki nie mieli najlepszych humorów, ponieważ...
    --------------------------------------------------------------------------------------------------
    Fajnie, że Charlene już nie ma, ale chyba Maxi znowu namiesza :p Czekam na nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Następnego dnia chłopaki nie mieli najlepszych humorów, ponieważ Maxi nie odstępował dziewczyn na krok. Szymon myślał już, czy nie przyłożyć Maxiemu, bo ten nie znany mu chłopak podejrzanie zbliżał się do Żanety. Najwyraźniej był w niej zakochany. A Szymonowi to się nie podobało. Alvin również miał ochotę zaatakować chłopaka. Był na sto procent pewien, że Britt była zakochana w Maxim. Nie mógł przeboleć myśli, że Wiewióretka, gdy zobaczyła starego znajomego, mogła się znów w nim zakochać.
    -Alvin.-Powiedział Szymon, gdy byli już w pokoju. Teo był już na śniadaniu.
    -Co?-Spytał Alvin.
    -Musimy zrobić coś z tym...........-Wypalił nagle Szymon, ale przerwał, gdy do pokoju wszedł Teoś,
    -Zrobić z kim?-Spytał Teodor.
    -Emmmm, zrobić z.................No z................-Jąkał się Alvin.
    -Z komputerem.-Usprawiedliwił się Szymon.-Dzwonił Dave i powiedział, że mój laptop się zepsuł.
    -"Uffffff."-Pomyślał Al (Alvin).
    -No dobrze. To ja idę.-Odpowiedział Teo i wyszedł.
    -Teraz módlmy się tylko aby nie zadzwonił do Dave'a.
    -Taaaaaa.
    Otóż moi mili, jak to w życiu bywa, nasze plany legną w gruzach. Teodor zadzwonił do Dave'a. Gdy tylko dowiedział się, o tym, że chłopaki go okłamali, pobiegł do nich, aby mu wszystko wyjaśnili. I Szymon z Alvinem opowiedzieli mu wcześniej ułożony plan. Teoś nie chciał im pomóc, ale gdy zobaczył, że Ela przytula Miaxiego, poczuł ukłucie zazdrości. Postanowił im pomóc. A plan był taki:
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    :)Krótkie. Następnym razem spróbuję napisać dłuższe. Czekam na next.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, kłopoty ciąg dalszy :) Podoba mi się :)

      Usuń
  16. - Słuchajcie, plan jest taki - zaczął Alvin - narobimy mu niezłego fermentu w pokoju. Zrobimy małe lodowisko na podłodze, zakleimy mu kieszenie bluzy, a z krzesła wykręcimy śrubki, hahaha - zaśmiał się - dobre, co?
    - Szału nie ma - mruknął Szymon - ale dobre i to.
    - To dopiero początek - Alvin stuknął palcem w skroń w geście: "mózg w służbie wiewiórki".
    - Dobra, tylko się pośpieszmy - uciął Teodor. Wzięli rzeczy potrzebne do zrealizowania planu i wykorzystując okazję, że nie było Maxiego w swoim domku, wślizgnęli się do środka. Rozpoczęli operację. Szymon za szafą i za komodami zainstalował klimatyzatory i chłodziarkę z lodówki, a Teodor z Alvinem wykręcali śrubki z krzesła. Gdy skończyli, Szymon sprawdził, czy wszystko działa, po czym zwrócił się do chłopaków:
    - Przynieście wody.
    - Jasne - i już ich nie było.
    Po dziesięciu minutach przyszli cali mokrzy z wiadrami.
    - Kąpaliście się w jeziorze? - zapytał zdziwiony wyglądem chłopaków Szymon.
    - Nie pytaj, tylko lej - polecił Alvin. Po chwili cały pokój był wypełniony wodą. Szymon włączył urządzenia i po półgodzinie była tylko błyszcząca tafla lodu.
    - Świetnie - ocenił Alvin, jeżdżąc po pokoju - spływajmy stąd.
    Szybko się ulotnili, bowiem niedaleko domku Maxia szły wiewióretki z "przystojniakiem". Z ich rozmów było wiadomo tylko tyle, że co chwila się śmiali. Chłopcy w ostatnim momencie schowali się za swój domek, ale na ich nieszczęście zauważyły to Brittany i Żaneta, bo Eleonora była wpatrzona w Maxia. Postanowiły później to sprawdzić.
    - Wejdziecie do środka? - zapytał Maxi.
    - Chętnie - odparła Eleonora.
    Teodor wychylił się lekko zza domku i oznajmił:
    - O nie! Dziewczyny z Maxiem wchodzą do środka!
    - Już nic nie zrobimy - odparł smutno Szymon
    - Będzie niezła jazda, bo ten pokój szykowaliśmy JEMU, a nie, ech...- westchnął ciężko Alvin.
    Dziewczyny z Maxiem weszły do środka i gdy zrobili jeden krok po podłodze to...

    Akcja nabiera tempa :D I tak trzymać, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pośliżgneli się wszyscy. Gdy prubowali wstać Eleonora pisneła:
    - Mam skręconą łapke. Pomocy- krzyczała z bulu Eleonora- Max szybko ją pudniósł i zaprowadził na do krzesła które po 1 min się złamało a Eleonora jeszcze bardziej krzykneła z bulu. Wtedy żaneta i Brittni nie czekały ani chwili dłurzej i pobiegły po opiekuna. Wtedy opiekun ją zabrał do pielęgniarki. Gdy wrócił został opsypany pytaniami:
    -jak się czuje eleonora?
    - wyzdrowieje?
    - kiedy wyjdzie?
    opiekun nie wiedział nawet kto co mówi ale odpowiedział:
    - z Eleonorą wszystko w pożądku tylko kilka dni będzie musiała chodzić z kulami. A wyjdzie dziś wieczorem- powiedział opiekun a teraz zaczął z trochce ostrzejszym głosem muwić:
    - mam małe pytanko do maxa czy wytłumaczysz mi chłopcze dlaczego twój pokuj wygląda jak lodowisko i wogule co się tu stało?
    - ja nie wiem przepraszam ale nie wiem jak wyszłem z domku było normalnie a teraz jak przyszliśmy to no sam pan widzi to naprawde nie ja- tłumaczył max.
    - no dobrze dostaniesz tylko kare że masz jutro od rana pomagać każdemu kogo zobaczysz na swojej drodze ponieważ itak nie mam pewności że to ty. A teraz posprzątaj to a ja jutro to załatwie i znajde sprawce- mówił opiekun i poszedł. Wiewiórki stały i zastaniawiały się nad czymś gdy nagle brittni się odezwała:
    -ok wiem zrobimy tak ty max zaczniesz sprzątać ty żaneta pójdziesz po Eleonore, odprowadzisz ją do domu i do łużka i wrócisz tu a ja pójde coś załatwić i też przyjde pomuc w sprzątaniu. Ok?-muwła szybko i lekko wkórzona britt. Oby dwie wiewiórki pokiwały głową a do tego żaneta mrógneła bo wiedziała oco chodzi i gdzie idzie Britt.
    U chłopców:
    Cały ten czas podsłuchiwali przez małe okienko już po wyjściu

    OdpowiedzUsuń
  18. Opiekuna kiedy rozmawiali i zastanawiali się nad tym co się stało usłyszeli mocne pukanie do dzwi alvin poszedł otworzyć dzwi a z nich wleciała Brit i wykrzyczała:
    - wiem że to wy chłopaki to zrobiliście więc idzcie się wrzyznać a jak nie to ja to zrobie- powiedziała wkórzona brit i zaczeła czekać aż ktoś znich powie ale nikt się nie odezwał- ah więc nikt nic nie powie? Teraz będziecie mieć przechlapane- powiedziała britt kierując się do dzwi gdy nagle alvin chwycił jej ręke i .......
    ===========================================
    Hej, jestem nowa i bardzo mi się podoba ta historyjka. Sorki że w dwóch częściach.

    OdpowiedzUsuń