niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział Neverand- Do trzech razy sztuka

by thechipmunkfan

Tym razem pisali: 
 Krwawa Marry
 Pablo
 Iskierka Zmierzchu
Kasia Tasia
Weronika Lewandowska
 
Nie będę przeciągać :) Co się działo dalej?
 Poprzednia część- [link]

     "Muszę udobruchać Britt" pomyślał Alvin "tylko jak? Trzeba załatwić sprawę z Charlene raz a dobrze. Nie, nie mogę tego teraz zrobić bo nie wiem gdzie ona jest. Mam pomysł! Zgłoszę na policję że ona okradał Brittany. To będzie częściowo prawda bo ona zabrała jej telefon. Nie, teraz trzeba przeprosić Britt. Ale jak? Zrobię jej śniadanie! Hhhhmmmmmm...... Był by to dobry pomysł gdybyśmy nie byli w lesie. Co tam! Mamy prowiant a ja znajdę miód i owoce." Chciał się już zabrać za to. Reszta jeszcze spała. Obudził Szymona i Teodora.
-pommmoooocccccyyy!-krzykną im do uszu,
-Tak...-powiedział zaspany Szymon
-Muszę zrobić dla Britt śniadanie przepraszające.
-Pomożemy!-ucieszył się Teodor bo uwielbiał gotować. Godzinę później wszystko było gotowe.
-Idę się przejść-powiedział Alvin
-Paaaaaaaaaaa!-zawołał za nim Teodor. Alvin usłyszał szum wody. Pobiegł tam, to był WODOSPAD. Wiedział że Britt spodoba się to miejsce. Miał śniadanie ze sobą. Ptaki pięknie śpiewały. WyCiągną gitarę. Zaczął komponować.

2 godziny później obudziła się Brittany. Z głębi lasu usłyszała gitarę. Wzięła patyk i opierając się na nim pokuźtykała w tamtą stronę

Sorry …
I didn’t mean to make you cry
Lonely, I feel so lonely
But I need to say goodbye

Podeszła bliżej

So many times I tried, I tried to tell you why
Why I didn’t love you when I choose to lie
Somebody else is there
Is watching you, watching you
Running from your love, your love

If I have to live my life without you
I will tell you the truth
`Cause you maybe try to leave your life behind you
And somebody else will come around you one day
You will go on but she will beg you to stay
Do you believe in me?
Please do!

Zerknęła na kartkę

Bye now …
I want to find my happiness
Somehow I want to tell you
That I tried to do my best

I włączyła się do piosenki

A-So many times I tried, I tried to tell you why
B-Why I didn’t love you when I choose to lie
A-Somebody else is there
B-Is watching you, watching you
A,B-Running from your love, your love

B-If I have to live my life without you
A-I will tell you the truth
A,B-`Cause you maybe try to leave your life behind you
And somebody else will come around you one day
You will go on but she will beg you to stay
A-Do you believe ïn me?
Please do!

-Wybaczysz? -Britt bez niepotrzebnych słów wtuliła się w niego jak misia i go POCAŁOWAŁA!!!

-Oni chyba są parą...-powiedział Teodor do Szymona. Chłopaki byli ukryci za drzewami.
-Na pewno są...-stwierdził Szymon.

-Britt... jesteś głodna?-Zapytał Alvin
-Tak... A co?
-Zrobiłem śniadanie
-Dzięki Alvin!-znowu go pocałowała
-Czyli wybaczasz?
-A jak mogła bym nie wybaczyć-przytuliła go

Całą tą sytuację obserwowała z ukrycia Charlene. "Zemszczę się na nim a tym bardziej na tej jego rudej!"
       Charlene nie mogła przeżyć tego faktu, iż Alvin woli Brittany niż ją. "Nie mogę dopuścić do tego, by byli razem!" - myślała. A im bardziej o nich myślała, tym bardziej się wściekała. Postanowiła na razie się oddalić i przygotować plan.
Wiewiórki spakowały cały obóz i maszerowali w stronę szczytu Smerek. Przynajmniej, tak im się wydawało. Żaneta podeszła do Szymona, który cały czas trzymał mapę ze szlakami górskimi Bieszczad.
- Dobrze idziemy? - zapytała - bo się trochę niepokoję, a opiekuna i pozostałych obozowiczów nie widać.
- Na Smerek prowadzi ten szlak zaznaczony na niebiesko - pokazał na mapie - czyli jesteśmy na dobrej drodze.
- Aha - Żaneta nie była przekonana, ale już nie oponowała.
Po 20 minutach marszu Alvin zaczął:
- Szymon, ile jeszcze na ten Smerek? - narzekał.
- Nie wiem, co ja jestem, GPS?! - Szymon się już zdenerwował - idziemy dobrą trasą, więc nie marudź.
- Ale, dobre - Alvin zignorował uwagę i już nic więcej nie powiedział.
W tym czasie Charlene znając drogę na Smerek zatrzymała się na rozstaju ścieżek: pierwsza prowadziła do jaskini, a druga na Smerek. Pojawił się na jej twarzy uśmieszek. Zatarła ręce i przekręciła kierunkowskaz "Smerek" z prawej na lewą stronę.
- Hahahahahahaaaaa - zaśmiała się diabolicznie - to będą mieli niezłą wycieczkę! Ta ruda popłacze ze strachu, a Alvinek będzie próbował ją pocieszać. Żałosne! - wyryczała i odeszła na prawą ścieżkę.
Po kilku minutach wiewiórki doszły do rozgałęzienia.
- Czyli na lewo? - zapytał Teodor, wskazując kierunkowskaz.
- Na lewo - zadecydował Alvin, który nie zwrócił uwagi na Szymona, który chciał mu coś powiedzieć.
- W złą stronę skręcasz! - wrzeszczał za Alvinem - to droga do jaskini!
Alvin się odwrócił:
- Ja tu żadnej jaskini nie widzę - oponował Alvin.
- Ale mówię ci, że...
- Mam cię dość! Tak pokazuje strzałka, to znaczy, że jest dobrze i nie ma dyskusji! - uciął wkurzony Alvin.
- Nie pomyślałeś o tym, że Charlene robi nas w balona?! - krzyknął Szymon.
Alvin zgromił go wzrokiem tak, że zamilkł.
I tak doszli do wysokiej góry z wejściem na prosto. Postanowili odpocząć.
- Ja już nie mogę - sapała Brittany. Alvin pomógł jej usiąść.
Siedzieli zmęczeni z godzinę, gdy Teodor zauważył coś ciekawego...
     Siedzeli zmęczeni z godzinę,gdy Teodor zauważył coś ciekawego.Mała kluseczka postanowiła rozprostować nogi i przejść do ''wejścia'' na górę.Przed nim stała w całej okazałości piękna rzeźba matki natury.Aż nie do wiary,że to cudo powstało w wyniku krasowienia.Mały zatrzymał się i jeszcze raz się przyjrzał,czy to coś nadal tam jest.I było.Zrobił tylko parę kroków....I pisnął przerażony.Chwycił daną rzecz i wybiegł z jaskini.Śmiesznie to wyglądało.Gdy dotarł do miejsca spoczynku pozostałych(daleko nie miał a był zasapany jakby biegł na maratonie) i piszczał cały czas i tańczył taniec przerażenia.W jego wyniku wypuścił daną rzecz na ziemię.Wszysy patrzyli na niego ze zdziwieniem.
-Teodorze....czy to jest to o czym myślę,że jest?-rzekła Żaneta
-W dużym stooooooooooooooooooooopppniuuuuuuuuuuu.....-krzyczał biegający w kółko maluch
-To w takim razie to jest śmieć.Po co nam przyniosłeś szkielet ryby?I dlaczego jest taki wielki?
-Nie wiem!
-Ale nie wiesz czemu jest taki duży,czy nie wiesz czemu go przyniosłeś?-zapytał Alvin
Zielonobluzy zatrzymał się nareszcie i mówił przerażony:
-A więc tak,siedziałem sobie z wami i patrzyłem się na wszystko:na skałki,trawę,piasek i górę z wejściem.Najpierw mnie zastanowiło od kiedy góry mają wejścia,ale wtedy pomyślałem,że to jest przejście do domku krasnali i-
-Krasnali?-rzekł zdziowiony Szymon-Teo, przecież krasnale nie istnieją.
-Mówiłeś tak tylko u nas w domu.Czyli m Ameryce.A to jest inny kraj.Może...moze w nim istnieją krasnale?
-Jak już to myślałbyś o krasnalach albo w Holandii albo w Irlandii.....-powiedział Szymon
-Opowiadaj dalej-przerwała zaciekawiona Britt
-I jak już mówiłem,myślałem,że spotkam tam krasnala.A podobno krasnale są bardzo przyjacielskie więc miałem nadzieje,że zrobi mi kanapkę,bo byłem głodny.
-Teodorze,ja mam pełno kanapek w plecaku! Mogę się z tobą podzielić!-Zauważyła Ela
-Ale krasnala nie spotyka się na codzień! No i myślę sobie jak tam w ich domku musi być ładnie i ciepło.....więc postanowiłem tak wejść.Ale najpierw się zawachałem,bo właśnie zauważyłem tę ość.Krasnale i ości?To było dziwne.....Pomyślałem,że mają kota...Tak więc poszedłem.Tuż przed wejściem zdziwiłem się,że nie ma wycieraczki,ani dzwonka, ani skrzynki na listy....i zauważyłem,że ta ość jest bardzo duża.I nagle......coś zabłysło.....w tej jaskini.I się bałem! Chwyciłem tą ość ,żeby wam pokazać.Ale ona była śliska.....fuj....
-Ta jaskinia należy chyba do misia,Theo.-powiedział Alvin
-MISIA!??-zląkł się maluch
-Lepiej nie ryzykować i się zbierać do rozstaju dróg.Tam skręcimy na prawo,Alvin.Szybko chodźcie.-Powiedział Szymon,po czym wszyscy szybko spakowali plecaki i ruszyli w drogę.Spotkanie z misiem zostało przełozone na.....na inny termin.
Na rozstaju dróg...
     Na rozstaju dróg Szymon przestawił tabliczkę "Smerek" na prawą stronę. Cofnął się i ocenił swoje dzieło:
- Tak to powinno wyglądać - oznajmił.
- Masz słuszność - usłyszał męski głos. Wszyscy się gwałtownie odwrócili i nie mogli uwierzyć własnym oczom. Za nimi stał ich opiekun tego schroniska. Miny mieli nietęgie.
- Gdzie się podziewaliście do jasnej anielki?! - podniósł głos - cały czas was szukamy! Czy raczycie mi powiedzieć, gdzie byliście?! - zrobił groźną minę.
Nikt nie odpowiadał. W końcu Żaneta się odezwała:
- My...bardzo Pana przepraszamy...nie chcieliśmy - jąkała się Żaneta.
Szymon postanowił jej pomóc i wtrącił:
- Pewna obozowiczka ukradła naszej koleżance telefon i za nią pobiegliśmy - wyjaśnił płynnie Szymon - a kiedy ją zgubiliśmy, to okazało się, że my też się zgubiliśmy. Postanowiliśmy rozbić obóz i przenocować.
Opiekun patrzył na Szymona z nieskrywanym zdumieniem, ale po chwili wrócił do poprzedniej roli:
- Trzeba było mnie o tym fakcie powiadomić, nieprawdaż?!
Wiewiórki tylko spuściły głowy. Nie wiedzieli co powiedzieć, bo opiekun miał rację. W końcu popatrzyli na niego. Opiekun powiedział:
- Za nieodpowiedzialny czyn będziecie dyżurować! Przez cały pobyt! - wyrzucił z siebie.
- Prosimy...tylko nie cały pobyt - błagała Brittany.
- Nie ma mowy!
Wiewiórki postanowiły wykorzystać tajną broń. Zrobiły swoje słodkie oczka w stronę opiekuna, który próbował ich zgromić swoim wzrokiem. Jednak po chwili opiekun pęknął, nie potrafił oprzeć się oczom całej gromadki. W końcu oznajmi:
- Dobrze, kary nie będzie - grupka zaczęła piszczeć z radości - Ale jeszcze jeden taki numer i obóz się dla was skończy, zrozumiano?
- Tak, to się nie powtórzy - odpowiedziały chórkiem wiewiórki.
- A teraz chodźmy, pozostali czekają - i skręcili w prawą ścieżkę. Po chwili dotarli na punkt widokowy szczytu Smerek. I rzeczywiście, pozostali tam czekali, nawet Charlene.
Alvin spojrzał na nią wściekłym wzrokiem, ale Charlene niby przypadkiem odwróciła od niego głowę. Cały czas było jej do śmiechu. Alvin nie chciał się teraz narażać opiekunowi, ale postanowił później wykręcić jej niezły numer.
Tymczasem pozostałe wiewiórki oglądały widoki.
- Jak tu pięknie - westchnęła Eleonora. Teodor zauważył, że zaczęła się trochę trząść. Ściągnął swoją bluzę i ubrał Eleonorę.
- Dziękuję - Eleonora pocałowała Teodora w policzek. Ten się tylko uśmiechnął i zarumienił.
Alvin usiadł obok samotnego Szymona.
- Ja wiem co jej zrobię - wskazał kciukiem Charlene - coś, czego nigdy nie zapomni.
- Alvin, daj spokój...- protestował Szymon.
- To chociaż daj mi dokończyć
- Mów więc...- westchnął ciężko Szymon.
- To będzie hardkorowe. Zrobię jej tak...
       -Najpierw zniszczę jej ubrania a potem zrobię. ...brrrrrryyyyy..... konkurs mody gdzie nagrodą będzie-tu się zatrzymał-nagranie ze mną piosenki która wyląduje na naszej płycie. A najlepsze że to będzie po polsku!-powiedział Alvin
-Wiesz co? To nie jest głupi pomysł. Utrzemy jej nosa! Też mam jej dosyć. A co zrobisz z zwycięzcą? Jeżeli nie będzie umieć śpiewać?!
-Wygrają wiewióretki geniuszu!!! A tak szczegółowo to Brittany
-Dobry pomysł bracie.
-Noooo

Następnego dnia. Alvin nie powiedział Britt o swoim planie. "Po co jej mówić? Będzie bardziej cieszyć się z wygranej!"

W dniu konkursu
Zgłosiły się prawie wszystkie dziewczyny z obozu. Alvina budziła każda kandydatka. Z niecierpliwością czekał na ostatni występ. Wreszcie się doczekał. Miała na sobie różową sukienkę, różowo-fioletowe buty i czarną torebkę (http://hermiona-granger-and-dracon-malfoy.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/834557/files/blog_qn_4937481_7846517_tr_a23285a6-d5c4-45cb-8923-7346d559eeaa_20100407043014_sukienki-na-wesele-zestaw.jpg) . Eleonora założyła zielono-białą sukienkę, beżowe buty i złotą portmonerkę ( http://www.styllowy.pl/wp-content/uploads/2013/07/zielona-sukienka-dodatki.jpg) a Żaneta fioletową sukienkę i srebrne buty (http://polki.pl/work/privateimages/formats/E/136501.jpg) ale nie miały szans na zwycięstwo bo Alvin zaciął się na różowej.

U Charlene.
Była zła, nie była wściekła miała założyć kremową sukienkę i czarne buty (http://urstyle.pl/site_media/szafka/stylizacja-edytkaa241-eleganckie_4.jpg) a teraz jej ulubiony komplet miał wylądować w śmietniku! Co za skandal. Pójdzie do Alvina. Oj jak mu powie!

-Alvin! -powiedziała
-Wygrywa Brittany!!!-powiedział Alvin-O witaj Charlene. Czemu nie przyszłaś? WiedziałaŚ że Brittany jest dużo ładniejsza od Ciebie. Może masz trochę rozumu ale i tak minimum. Myślałem że wcale!
         Charlene cała wściekła podeszła do Alvina i uderzyła go mocno w policzek. Ten tylko jęknął z bólu.
- Masz za swoje, chamie! - ryknęła do niego - ale to jeszcze nie koniec! Ej ty, ruda! - wrzasknęła w stronę Brittany - lepiej schowaj się pod stół, bo tylko CYKORA SIĘ CYKA, hahahaha - zaśmiała się szyderczo Charlene i odeszła. Pozostali uczestnicy podśmiewywali się cicho z Brittany. Brittany nie wytrzymała i wybiegła z płaczem z konkursu. Alvin pobiegł za nią.
- Britt, zaczekaj! - wołał za nią Alvin - posłuchaj mnie!
- Idź sobie! Nie chcę cię więcej widzieć! - odkrzykła Brittany i pobiegła w stronę niewielkiej polanki. Alvin w końcu odpuścił, usiadł na wielkim głazie i schował pyszczek w kolana.
- Co ja narobiłem? - szlochał - miałem bronić Britt, a zachowałem się jak głupek! Wszystko potrafię zepsuć! - walnął pięściami w kamień ze złości. Nie wiedział, co zrobić, więc podparł rękami brodę i zapatrzył się w jezioro na wprost.
Pozostali byli w niewiele lepszym nastroju.
- Teraz to się długo nie pogodzą - powiedział smutno Teodor. Reszta przytaknęła.
- Alvin tym razem dał ciała - odparła Eleonora.
- Musimy coś zrobić - oznajmił Szymon - nie możemy pozwolić na to, by nasz pobyt tutaj był zepsuty przez jakąś nieodpowiedzialną blondynę. Musimy na razie dać im czas, lepiej nie gódźmy ich teraz na siłę, bo nas też znienawidzą.
- Szymon ma rację - Żaneta spojrzała na zegarek. Była dwudziesta - chodźcie na kolację.
W całkowitym milczeniu jedli kolację. To aż dziwne uczucie, zwłaszcza, gdy wiewiórki były w niekompletnym składzie. Po kolacji pomogli posprzątać, a potem każdy rozszedł się do swojego pokoju.
Gdy chłopcy byli w pokoju, Teodor zapytał:
- Szymon, a co z Charlene? Nie ma na nią żadnego sposobu?
- Jak widać nie - odparł Szymon - ale nic się nie martw, jeszcze się jej oberwie. A teraz prześpijmy się, mam dość emocji na dziś - i wskoczył do łóżka.
- A nie pójdziemy po Alvina? - zaniepokoił się Teodor.
- Alvin sam przyjdzie, Teo. A teraz śpijmy.
I zasnęli. U dziewczyn też nastrój się udzielał. Bardzo się martwiły o Brittany, ale teraz nie mogły nic zrobić. Również się położyły.
Alvin siedząc tak od dwóch godzin poczuł senność i poszedł do chłopaków się położyć. Cały czas myślał, czy Brittany mu kiedykolwiek wybaczy. Położył się i zasnął. Po kilku minutach Brittany zrobiła tak samo.
Następnego dnia wcale nie było lepiej. Nikt się do siebie nie odzywał, bowiem byli niewyspani i w złych, przygnębiających nastrojach. A Charlene postanowiła wykorzystać tą sytuację... 
        A Charlene postanowiła wykorzystać tą sytuajcę....
Kiedy stróż wyszedł ze swojego pokoju Charlene szybciutko i cicho wślizgnęła się do jego domku niezauważona.Na biurku znalazła przedmiot swoich poszukiwań: dziennik z dyżurami. Pochwyciła go szybko i wybiegła z domku.Przemknęła mały dystans i znalazła się w swoim domku.Jej sąsiadki-Alicja,Róża i Maja-grały na łóżku w UNO,ponieważ był czas wolny.Gdy Charlie(Czyli Charlene) wparowała do domku dziewczynki bardzo się przestraszyły.
-Dlaczego tak tutaj wpadłaś?Wiesz jak się zlękłam?-powiedziała Róża
-Nie mam czasu na wyjaśnienia....-dyszała wiewiórka- Możecie mi w czymś pomóc?
-Jasne.O co chodzi?-spytała Maja
-Pamiętacie tą rudowłosą Brittney z konkursu? Tą w różowej sukieńce?
-Tak-odrzekły wszystkie
-Ona ma ze mną tak jakby na pieńku.Chcę aby wreszcie z tego pieńka spadła.Tutaj mam dziennik z dyżurami.Niech jedna z was podejdzie do niej i powie,żeby tutaj podpisała-w tym miejscy Charlie wskazała w tabelce miejsce ''sprzątanie toalet''-Czaicie bazę?
-Em....no ...wiesz....ę...-jękały niepewnie.
-Ugh! Po prostu powiedzcie jej abu tutaj się podpisała.Wciśnijcie jej,że to jest jakaś zgoda na wycieczkę czy coś....Hi hi hi...Ale będzie słodko...
-Ale...czy to nie jest przypadkiem coś złego?-zauważyła Róża
-A czy chcecie siedzieć w brudnych łazienkach? Nie sądze...Dobra to która idzie?
Po tym pytaniu każda z dziewczynek wpatrzyła się w podłogę.
-Oj no błagam was! Takie z was tchórze? Czy wy napr-
-Ja nie jestem tchórzem!-odezwała się Alicja.
-I to rozumiem! Nareszcie znalazł się ktoś porządny na tych koloniach....To idź i nie wracaj póki nie załatwisz sprawy.
-Tak jest!-zasalutowała mala Alicja i wyszła.
Po tym wydarzeniu Charlie wyszła z domku i postanowiła śledzić Alicję.Chciała zobaczyć jak jej plan staję się realny....Natomiast Maja i Róża nie były w dobrym nastroju.Alicja była ich dobrą kumpelką,znały się od przedszkola.Miały złe przeczucie,że Charlene zrobi z niej łobuza i nie bedzie chciała się już z nimi przyjaźnić.Z resztą one nie zabardzo lubiły tą Charlie.Była dla nich zbyt przebojowa i pyskata....Narazie jednak postanowiły dokończyć partię UNO bez Alicji...
W tym samym czasie Britt wyszła właśnie ze swojego domku.Co chwilę ziewała...kołysała się lekko na boki...i cały czas mrugała oczami.Naprawdę był to strasznie zabawny widok.Pomyślała ona,że krótka przechadzka dobrze jej zrobi.Alicja od razu,kiedy ją zauważyła szybko do niej podbiegła i zaczęła rozmowę:
-Cześć! Pan stróż powiedział,że jutro idziemy na jakąś wycieczkę i muszę zebrać podpisy od wszystkich.Dotyczy ona....ee....chyba wypadu na starówkę.Oczywiście potem możemy iśc na zakupy i-
-yeh....no dbra......gdzie podpsać?-zapytała Britt
-Tutaj.
-Oł kej....to pa....ppp..p...-majaczyła Britt
Alicja zadowolona postanowiła zrelacjonować wszytsko dziewczynom w domku.Na pewno będą z niej dumne.Takich rzeczy nie dokonuje się codziennie prawda?
Charlie pobiegła prędzej do domu,żeby nie było,że wszystko podglądała.

Ale Britt wyglądała trochę inaczej.To nie wyglądało na niewyspanie.Miała podkrążone oczy i była blada i miała zimne ręce.Wychodziło na to,że jest chora.Ale nikt o tym nie wie......Oby pozostali zareagowali w porę nim mała ślicznotka kogoś zarazi....
         Kiedy Eleonora przechodziła ścieżką, zauważyła Brittany, która nie wyglądała najlepiej. Podeszła do niej:
- Britt, dobrze się czujesz? Blado wyglądasz.
- Słabo mi trochę...- mówiła ochrypłym głosem Brittany - pomożesz mi dojść do pokoju, muszę się położyć.
- I przy okazji wypić ciepłej herbaty. Wczorajsza przechadzka ci zaszkodziła - zauważyła Żaneta, która dołączyła. Wzięli siostrę i odeszły do swojego pokoju. Niestety, przed wejściem znikąd pojawiła się Charlene.
- A dokąd się to ze swoją rudą wybieracie? - blondyna zablokowała dostęp do drzwi - ona ma dzisiaj dyżur! - wskazała palcem.
- Nie będzie miała żadnego dyżuru, jasne?! - ryknęła Eleonora - nie widzisz, że jest blada?! Britt potrzebuje herbaty i ciepłego łóżka!
- Taa, blada. Chyba na swoją urodę, hahaha - zaśmiała się Charlene. Żaneta nie wytrzymała i dała jej z liścia.
- Jak ty śmiesz naśmiewać się z mojej siostry, plastikowa lalo?! Spadaj mi stąd, zanim mocniej przywalę! - zagroziła Żaneta. Eleonora z Brittany wiedziały, że jest do tego zdolna. Teraz nawet nie próbowały powstrzymać Żanety, ta blondyna zasłużyła sobie na to.
- PHI! - Charlene prychnęła z pogardą i splunęła przed nogami Żanety - jesteście żałosne i tyle! - i odeszła.
- Ona mi gra po nerwach, przepraszam - powiedziała Żaneta.
- Dobrze jej zrobiłaś - pochwaliła Eleonora - a niech wie, z kim ma do czynienia! Weźmy Britt i chodźmy - wzięły siostrę i weszły do pokoju. Nie zauważyły, że Szymon z oddali widział całe wydarzenie. Postanowił pomóc nie tylko Brittany, ale i Żanecie i Eleonorze. Poszedł do biura opiekuna i powiedział:
- Proszę Pana bardzo o wykreślenie Brittany z listy dyżurnych, ponieważ źle się czuje. Jest cała blada, ma podkrążone oczy i jest przemęczona - poprosił uprzejmie Szymon - zamiast niej, proszę mnie wpisać. Ja chętnie zajmę miejsce koleżanki. Co mam zrobić?
Opiekun popatrzył na Szymona chwilę, potem coś kreślił na kartce i oznajmił:
- Dobrze, że troszczysz się o innych - zaczął - a więc zgoda. Trzeba wysprzątać w stajni, potem nazbierać drewna na opał. Pozostali obozowicze ci pomogą. A na końcu pozmywać naczynia i trzeba też uporządkować w dokumentach. Jakieś pytania?
- Nie - odpowiedział Szymon - wszystko jasne. Do widzenia.
I tak Szymon wykonywał obowiązki po części męskie, ale przede wszystkim te, które miała wykonywać Brittany. Chociaż był niewyspany, to nie dawał tego po sobie poznać. Pracował rzetelnie przez cały dzień. Ni zauważył, że go Żaneta obserwowała od czasu, kiedy zaczynał drewno znosić.
Wieczorem było ognisko. Uczestniczyli prawie wszyscy, poza szóstką wiewiórek. Obozowicze śpiewali, jedli kiełbaski i opowiadali dowcipy z opiekunem.
Szymon siedział samotny na głazie, na którym wcześniej siedział Alvin i rozmyślał. Z zamyśleń wyrwał go znajomy głos...
         - Szymon czy coś się stało? - Spytała Żaneta. Chłopak popatrzył się na nią zapuchniętymi oczami. Żaneta zauważyła, że jest wykończony i musi się położyć. Miała nadzieję, że nie zaraził się od Brit.
- Nie nic, po prostu.. Po prostu jestem zmęczony- Ziewnął Szymon
- To idź się połóż. - uśmiechnęłą się - Widziałam, jak ciężko pracujesz, za Brittany. Idź się teraz połóż i odpoczynij.
- Tak sądzisz? - spojrzał na Żanetę i zauważył, że nie przyjmie odmowy- No, dobrze więc pójdę. Dobranoc.
- Dobranoc. - Uśmiechnęła się i śledziła chłopaka wzrokiem, aż do jego domku. Siadła na miejscu Szymka i sama zaczęła rozmyśleć. W końcu Brit, nie miała dziś dyżuru. Z tego co widziała, siostra coś podpisała, potem przyszła ta świnia Charlene. Jak ja jej nie znoszę, to pewnie jej sprawka.
- Nie pozwolę jej dręczyć mojej siostry! - pomyślała- Zapłaci mi za to, już ja coś wymyślę.
I wtedy wpadła na genialny plan. Teraz musiała go tylko dopracować, lecz teraz była już senna, a jeszcze musiała, zrobić coś ciepłego dla siostry. Żaneta nie zauważyła, że ktoś słuchał muzyki niedaleko. Była to Alicja, niestety usłyszała co powiedziała Żaneta, więc szybko pobiegła powiedzieć to Charlene. Kiedy dobiegła do domku.
- Cha.. Charlie.. - Próbowała się wysłowić zdyszana Alicja. W pokoju były tez jej przyjaciółki, które przysłuchiwały sie z zaciekawieniem.
- No mów że! - zniecierpliwiła się wiewióretka.
- Żaneta, ona ma jakieś plany co do ciebie... Słyszałam, że jej zapłacisz, za dręczenie Brittany.
- Oh.. Nasza okularnica pokazała pazurki. Wiec dobrze, niech nie myśli, że jej to ujdzie. Buhahah - Zaśmiała się po czym zwróciła się do Alicji- Bardzo dobrze moja droga, oby tak dalej, teraz muszę wyjśc załatwić parę spraw.
Kiedy Charlene wyszła Alicja dosiadła się do kumpeli. Te popatrzyła się na nią tak dziwnie.
- O co wam chodzi? -spytała
- O to, że teraz więcej czasu spędzasz z wiewiórką niż z nami. Ten obóz miałyśmy przeżyć razem. - Powiedziała na jednym tchu Maja.
- Ale o co wam chodzi? Przecież nadal was bardzo lubię i jesteście dla mnie ważne, ale... Macie racje. Przepraszam. Tulimy? - Spytała oskarżona
- Tulimy, ale obiecaj, że teraz będziemy wiecej czasu spędzać razem- Powiedziała Róża
- Jasne! - Dziewczyny zaśmiały się i przytuliły.
Tymczasem Charlene planowała zemstę tym razem na trzech osobach, a nawet czterech, a co! Miała na myśli Brittany, Alvina, Żanete i Szymona. Oj tak doigrają się, już ona się o to postara!
- Już wiem co zrobię! Rozbiję tą ich paczkę Buhaha! Teraz tylko wcielić ten plan w życie. Zacznę od...
          -Zacznę może od...hm...od Alvina.Ha! To bardzo dobry pomysł.W końcu to od niego wszystko się zaczęło....Tylko...jak tutaj ich rozbić.....hm....O! Już wiem!
W tym momencie Charlie szybko pobiegła do swojego domku i zaczęła szperać w twojej podręcznej teczce...wyszukała w niej katrke od notesu.Czym prędzej chwyciła długopis i zaczęła pisać: '' Spotkajmy się na polanie o ósmej przed kolacją obok starego pnia.<3 Britt'' oraz taką samą treść tylko ,że z podpisem Żanety.Następnie złożyła na cztery i pospiesznie wyszła z domku.W drodze do domku rywalek patrzyła uwaznie czy nikt jej nie śledzi..Dotarła bez szfanku.Owe liściki popsikała perfumami Britt i Żanetki,żeby było ładnie i tak jak w filmach...Przemierzyła krótki dystans i była tuż przed domkiem chłopaków.Już chciała doń wejść gdy usłyszała głośny śmiech Alvina:
-HAHAHA! Dobry żart Teo!
Zblizające kroki chłopców trochę ją speszyły jednak ta szybko schowała się pod schodkami.Podsłuchiwała ich rozmowę nie wiedząc zbytnio kto co mówi:
-Hej,myślicie,że co będzie dzisiaj na kolację?
-Pewnie to co zwykle....czyli chleb.
-A może dzisiaj poprosimy panią kucharkę czy mogłaby zrobić kakao?
-Nie ma sprawy.Tylko pewnie znając życie to my będziemy musieli iść po nie do sklepu.
-Spacer dobrze nam zrobi.Obyśmy tylko nie natrafili podczas niego na Charlene...
-Mowa! Ta wstrętna małpa już ma u mnie przerąbane.Jak tylko wrócimy do domu to poproszę Dave'a aby nam załatwił ochroniarzy.
-Chodźcie nie ma co o niej gadać....
Charlene nie zwróciła uwagi na te obelgi i zaraz jak chłopacy odeszlli wślizgnęła się do ich domku.Liścik od Żanety położyła na łóżku Alvina a od Britt u Teo.Szybko wyrwała kartki z notesu Szymka i nabazgrała szybki list do Elki.Potem poszła odnieść list do domku dziewczyn.
W tym czasie Britt siedziała na stołówce z dziewczynami i pomagała zmywać kucharkom:
-Biecie co? Ciesze się,że mi poagacie...sama bym nie dała rady.-Mówiła zakatarzona Britt.
-Zostało mało naczyń i sądze,że poradzimy sobie bez ciebie.Ty idź do łóżka.-oznajmiła Elka.
-Na pewno?
-Jasne.W końcu co dwie głowy to nie jedna,nie?
-No dobrze...to pa.
Brittney wracając do swojego domku ledwie mogła ustać na nogach.Kiwała się jak pingwin.Oczy miała strasznie podkrążone i zaczerwienione.Ręce były chłodne,a czoło palące.Nie zwracała na nic uwagi.Po prostu nogi niosły ją same.Dobrze,że wiedziały gdzie mają ją nieść.Charlie biegła nieopodal i ją niechcący potrąciła
-Sory-wyrwało jej się z nikąd
-Nic nie szkodzi....ja już...-Majaczyła Britt
Charlie szybko z tatąd uciekła.Aż się za nią kurzyło! Jak mogła powiedzieć ''sory'' do swojego wroga?To był chyba taki odruch...w końcu nawet ci najgorsi też znają się trochę na manierach.Oby tylko Britt nie zaczęła jej lubić czy coś.To byłby istny koszmar.Przyjaźnić się z wrogiem number one....Oby tylko mała księżniczka znalazła list na łózku...i go przeczytała.
Alvin,Szymek i Theo po wizycie u kucharek wybierali się do sklepu:
-Droga nie jest aż tak daleka.To tylko kilka kroków za lasem.-zauważył Szymon-Poza tym możemy rozprostować nogi.
-A ta piaszczysta droba fajnie się kurzy!-dodał Theo
-Tja....ciekaw jestem co u dziewczyn...-Dodał Alvin
-Pewnie wszystko dobrze.Kurcze.Już się nie mogę doczekać kolacji!-krzyczał Theo
-No ale najpierw musimy zjeść obiad.A to już niebawem.Więc lepiej bedzie jak przyśpieszymy tepo.-powiedział okulatnik
-No to lepiej załatw sobie jakieś dopalacze żebyś mnie dogonił!-krzyczał biegnący Alvin
Chłopacy przez całą drogę bawili się w ganianego.Gdy dotarli do sklepu byli cali okurzenii od piaskowej drogi.Pani ekspedientka az się zmartwiła,że to jakieś porzucone dzieciaki.Jednak Alvin wykaraskał ich z tej sytuacji i nim się obejrzeli szli do domu z torebkami kakaa...
Britt ledwo co dotarła do swojego łóżka.Od razu się nań walnęła.Jednak na twarzy poczuła inny materiał...coś jakby...papier? Rozwinęła go i zaczęła czytać.....
        Brittany przeczytała kartkę i pierwsze co zrobiła, to podniosła brwi ze zdziwienia. To była kartka od Teodora z prośbą o spotkanie. Przeczytała imię dwa razy: nie było wątpliwości, że to była kartka od Teodora, a nie od Alvina. Zastanowiła się chwilę. Przecież jak Teodor chce z nią pogadać, to może do niej wpaść. Jednak ten liścik nie dał jej spokoju i przed ósmą poczekała w umówionym miejscu. Ciekawe, co na to wszystko Alvin powie? Chyba nic mu nie zrobi, ale Brittany musiała wiedzieć, dlaczego Teodor zaprosił ją na spotkanie przy starym pniu.
Teodor również przeczytał kartkę i zdziwił się tak samo, jak Brittany. "Ona się chce ze mną spotkać? Niemożliwe" - pomyślał Teodor. Postanowił niczego Alvinowi nie mówić, może nie będzie się na niego gniewał.
Szedł tak ścieżką i zobaczył Brittany, siedzącą na pniu. Podszedł do niej.
- Chciałaś się ze mną spotkać? - zapytał nieśmiało Teodor.
- To samo chciałam zapytać ciebie.
Teodora zatkało.
- Ale...- zaczął - dostałem kartkę od ciebie...
- A ja od ciebie - odparła Brittany - czyżbyś nie lubiał już Eli, że do mnie katrkę wysyłasz? Mam nadzieję, że to nie żart Teo, bo zawsze uważałam cię za porządnego i nie zdradzałbyś swojej przyjaciółki - popatrzyła na Teodora groźnie.
- Ale ja ci niczego nie wysyłałem! - Teodor prawie płakał - ja Eleonorę tak bardzo lubię, że nigdy bym nie zrobił czegoś takiego! - Teodor rozpłakał się na dobre, bowiem nigdy nie usłyszał takich zarzutów pod jego adres.
- Tak?! - Brittany była naprawdę zdenerwowana i wyjęła kartkę, którą trzymała w kieszeni - A co to jest?!
Teodor pośpiesznie przeczytał i schował pyszczek w swoje łapki.
- Ale to nie ja...naprawdę.
- Nie wierzę ci! Zakochałeś się we mnie, tak?! - Brittany przeszła do konkretów - i nie szlochaj, jak do ciebie mówię!
- Wcale nie! - zaprzeczał Teodor.
Brittany podeszła do niego i dała mu z liścia.
- Kłamczuch! Jak Alvin! - i cała naładowana odeszła.
Teodor nie zrobił nic innego, jak odbiegł w stronę jeziora i tam gorzko zapłakał. Charlene, która była ukryta za krzakami, odhaczyła pozycję Teo - Britt i odeszła z uśmiechem.
Tymczasem Alvin i Szymon byli w totalnym szoku, bo również odczytali swoje kartki, ale żaden sobie nie pokazywał. Szymon ze swojej wyczytał, że Eleonora chce się z nim spotkać, a z Alvinem Żaneta. Nie mówiąc sobie niczego, odbiegli w przeciwne strony.
Szymon spotkał Eleonorę, która siedziała na brzegu jeziora. Szymon zaczął:
- Chciałaś mnie widzieć?
- Tak! - Eleonora wściekła odwróciła się w jego stronę - co to ma być?! - i wepchnęła kartką przed nos Szymona. Ten stanął jak wryty.
- Ale, to nie moje - zaprzeczył - ja ci tego nie napisałem. W ogóle niczego nie pisałem!
- Ach tak?! Zakochałeś się we mnie, co?! - Szymon wyraźnie temu zaprzeczył - ciekawe co będzie, jak Żaneta się o tym dowie! - i Eleonora dała Szymonowi z liścia i odeszła.
- Ale to nie ja, przysięgam! - krzyczał za nią i mruknął - ten, kto to zrobił, odpowie za swoje sprawki! - i odszedł w stronę niewielkiego lasu. Charlene odhaczyła Szymon - Ela i zaśmiała się złowrogo.
A u Alvina i Żanety też zaszedł konflikt.
- Powtarzam ci to tysiąc razy, że niczego ci nie wysłałem, ani nie jestem w tobie zakochany! - Alvin już zaczynał krzyczeć. Żaneta dała mu dwa razy mocno w policzek.
- Ty kłamczuchu! Ciekawe, co na to Brittany powie! - zdenerwowana Żaneta odbiegła w stronę schroniska. Alvin na to wszystko prychnął i wrzasknął na całego:
- CHARLENE!!! GDZIEKOLWIEK JESTEŚ, TO CIĘ ZNAJDĘ I CI TEGO NIE ODPUSZCZĘ! - i pobiegł do schroniska za Żanetą. Charlene była tym wszystkim rozbawiona i zakreśliła Alvin - Żaneta.
- Taaaaak!!! - ryknęła - wreszcie ich rozbiłam! Tak, to Charlene jest górą, a Alvin dołem! - i poszła spacerkiem nad jezioro.
Przez resztę wieczoru chłopcy kłócili się ze sobą w pokoju, a dziewczyny w swoim. Postanowili się do siebie nie odzywać, chociaż wiedzieli, że to Charlene wykręciła taki numer, ale na wszelki wypadek, dopuścili możliwość zdrady w grupie.
Następnego dnia...
         Następnego dnia atmosfera była okropna. Brittany nie odzywała się do dziewczyn. Żaneta i Eleonora tak samo. Wszyscy już zapomnieli o tym, że wszystkiemu winna mogłaby być Charlene, oprócz Alvina. Obiecał sobie, że zemści się na niej. Nie tylko za to, że zranił przez nią Brittany, ale też za to, że ich poróżniła. Zadrwiła sobie z nich.
-Przyrzekam Ci Charli! Zemszczę się!!!-Pomyślał.
Przed obiadem Charlene postanowiła, że nie będzie się zbliżała do Alvina. Jeszcze by zaczął opowiadać coś po obozie. A poza tym, chociaż nie powiedziała tego na głos ani się z tym nie zgodziła, ale bała się zemsty Alvina. A wiedziała, że na pewno się zemści, a szczególnie utwierdził ją w przekonaniu jego wczorajszy krzyk. Stojąc tak i rozmyślając nie zauważyła, ze ktoś do niej podszedł.
-Charlene!
-AAAAAAAA!-Wykrzyknęła Charli, po czym dodała.-Alicja!!!!! Czy ty jesteś normalna!? Nie straszy się tak ludzi!!
-Wy...Wybacz Charli. Pomyślałam......Że..........Że może poszłabyś ze mną pozbierać chrust na ognisko. Moje przyjaciółki chyba się na mnie obraziły, więc........-Powiedziała speszona Alicja.
-Ja z tobą?! Kpisz sobie ze mnie?!
-Ale przecież...........Przecież...............Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
-To źle myślałaś!! Ja nie zadaję się z kimś takim jak ty! A teraz idź stąd, bo mi przeszkadzasz!
-A ja Ci pomagałam!!!-Krzyknęła Alicja i uciekła płacząc. Gdy tak biegła postanowiła. że jeszcze dziś powie wszystko wiewiórkom.
W trakcie obiadu Alicja pogodziła się z Mają i Różą i razem postanowiły co zrobić. Maja przywiozła ze sobą kolorowe karteczki, więc postanowiły napisać liściki. Wzięły sześć kolorowych karteczek (w ulubionych kolorach wiewiórek) i napisały liściki o treści:
Drogi/Droga (imię wiewiórki)
Spotkajmy się o godzinie 17:00 przy starym pniu. Dowiesz się tam wszystkiego.
Maja, Róża i Alicja.
Alvin punktualnie o 17:00. poszedł do starego pnia. Gdy tam dotarł, zobaczył resztę wiewiórek. Posłał im chłodne spojrzenie. Już mieli zacząć się kłócić, gdy pomiędzy drzewami coś zaszeleściło. Nagle wyszły trzy dziewczyny: Maja, Róża i Alicja. Po przywitaniu się, Alicja opowiedziała całą historię wiewiórkom.
-Hahhahahaha! Wiedziałem!-Krzyknął zadowolony Alvin, gdy już dowiedział się całej prawdy.
-Zaraz, zaraz! To ty o tym wiedziałeś?-Spytała Britt. Alvin przytaknął.
-I nic nie mówiłeś?-Do rozmowy wtrącił się Szymon. Alvin posłał mu znaczące spojrzenie. Szymon szybko dodał.-No dobra, nieważne.
I wszyscy zaczęli się ściskać. Alvin i Żaneta trochę krzywo na to spojrzeli, gdy Britt przytuliła Szymona, ale po chwili o tym zapomnieli i dołączyli do nich. Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się Charlene.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy?
-Charlene!-Szepnęli zebrani.
-Charlene! Jesteś gorsza od I'ena!-Krzyknął Alvin.
Blond wiewiórka zeszła z drzewa i zaczęła mówić: 
         - Ach, Alvin, Alvin, Alvin - machnęła łapką Charlene - jaki ty jesteś zabawny, no nie powiem.
- To wszystko twoja sprawka! - krzyknął w jej stronę Teodor.
- Oczywiście, że moja, dzieciaku! - zakpiła z Teodora Charlene - już dawno pogryźlibyście się ze sobą, gdyby nie te skarży pytki! - spojrzała groźnie na Maję, Różę i Alicję.
- Nie ujdzie ci to na sucho - zagroziła Eleonora - zapłacisz za to!
- Chyba jednak nie - Charlene oparła się o drzewo i złożyła ramiona.
- A jednak tak! - Szymon już był zdenerwowany - jesteś nieodpowiedzialną smarkulą i tyle. Nie pozwolimy, abyś dalej ingerowała w nasze życie!
- Właśnie! - potwierdziła Żaneta.
Charlene podeszła do Szymona i uderzyła go w policzek tak, aż mu okulary spadły.
- Ty okularniku zapyziały! Nie będziesz się tak do mnie odnosił, bo...- i tu nie dokończyła, bo dwie pary rąk uniosło ją do góry. To był opiekun i kierowniczka obozowiska.
- Ładnie to tak?! - podniósł głos opiekun - jak możesz skłócać ze sobą przyjaciół i wciągać w to innych? Samochód przyjedzie po ciebie za dziesięć minut, więc się zbieraj - i puścił z kierowniczką wiewióretkę, która kierowała się do swojego pokoju. Na końcu rzuciła:
- Jeszcze się z wami policzę!
Kierowniczka sprawdziła, czy Szymon nie doznał poważnych obrażeń. Wyglądało na to, że nie, ale lewy policzek miał cały opuchnięty.
- Nic ci nie będzie - rzekła - trzeba to obłożyć lodem i do rana powinno się zagoić - wzięła Szymona i zaniosła go do pokoju.
Pozostałe wiewiórki były pod wrażeniem całego wydarzenia, ale przypomniały sobie o dziewczynach. Brittany zagadała:
- Dziękujemy, że nam pomogłyście.
- Nie ma za co - odparła Róża
- Zachowałyście się, jak prawdziwe przyjaciółki - dodała Eleonora.
- Naprawdę? - zapytała Maja.
- Tak - przytaknęły wiewióretki.
- No to mamy nowe przyjaciółki - oznajmił radośnie Teodor. Brittany spojrzała na niego.
- Przepraszam, że uderzyłam cię w policzek - i go przytuliła. Alvin podniósł brwi, ale nic nie powiedział. Teodor mu potem wyjaśni.
Potem wszyscy się dobrze bawili przy ognisku (oprócz Szymona). Żaneta postanowiła do niego zajrzeć. Weszła do pokoju i zauważyła, że się do niej uśmiecha...
          - Hey, a co ty taki wesoły? - Zapytała z uśmiechem Żaneta
- Wiesz, w końcu Charlene już nie ma, mamy spokój, ale zdrugiej strony, ale mi przywaliła! - Zajęczał Szymon i dotknął jeszcze spuchniętego policzka.
- heh no musisz wytrzymać. - Uśmiechnęła się - a czemu nie siedzisz z nami przy ognisku?
- Jakoś nie mam ochoty
- Oj nie wykręcisz się, nie pozwolę, abyś tu sam siedział no chodź! - zawołała po czym wzięła Szymka za rękę na co ten sie zarumienił i wyszła z nim na zewnątrz. Wszyscy świetnie się wtedy bawili. Maluchy zawzięcie siedziały nad ogniskiem i jadły kiełbaski. Brittany i Alvin postanowili wynagordzić dziewczynom, że powiedziały prawdę więc śpiewali wszyscy razem. Było bardzo wesoło, natomiast najstarsi gawędzili sobie w blasku księżyca i ogniska. Szymon myślał, że ma szczęście, że może siedzieć tu ze swoją afrodytką i zauważył, że nadal Żanetka trzyma go za rękę. I tak spędzali czas, kiedy ktoś zasłonił jego afrodycie oczy.
- Szymon to ty? - spytała śmiejąca się Żan.
- Nie..
- Brittany, Ela?
- Nie i nie - uśmiechnął się jegomość
- no to nie wiem ujawnij się- dziewczynie brakowało pomysłów.
- Akuku! Przed nią pojawił się jej stary znajomy, który, cóż bardzo lubił Żanetę, ona tego nieodwzajemniała i nawet tego nie widziała, jej siostry natomiast tak. Był on ładnym brunetem o niebieskich oczach i pięknym uśmiechu. Zawsze chodził w pomarańczowej bluzie, a miał on na imię...
- Maxi! - krzyknęła radośnie Żaneta i rzuciła mu się na szyję. Zapomniałam dodać, że był on tak jak oni wiewiórką. Zrobiła tak ponieważ dawno go nie widziała i się stęskniła. Szymon krzywo na nich patrzył.
- Hej mała, jak tam życie? - uśmiechnął się szelmowsko, muszę dodać, że był w jej wieku, ale odrobinkę wyższy.
- A dobrze, a co ty tu robisz? Tak dawno cię widziałam, muszę zawołać siostry - krzyknęła wesoło Żaneta i już jej nie było. Po 5 minutach wróciła z siostrami, które wesołe uściskały Maxiego. Alvin nie był z tego zadowolony.
- Więc już mówię, dowiedziałem się, że wy także tu jesteście. Chciałem was zobaczyć, tak dawno was widziełem, więc udało mi się tu dostać. - uśmiechnął się niebieskooki- A co to za chłopaki?
- A no tak zapomniałam - powiedzała Brittany, kiedyś Maxi jej się podobał, ale kiedy spotkała Alvina przeszło jej, choć trzeba przyznać, że nadal uważała, że jest przystojny - To jest Alvin, Szymon i Teodor, ze słynnego zespołu; Alvin i wiewiórki! - wskazywała każdego po kolei.
- Miło mi was poznać, a teraz przepraszam, ale muszę iśc do dyrektora, aby przydzielił mi domek. No to do zobaczenia! - powiedział i poszedł w stronę domku dyrektora. Po czym przyszła opiekunka kazała wszystkim juz iśc do domków, bo było już późno. W domku chłopaków.
- Nie podoba mi się ten cały Maxi- powiedział naburmuszony Alvin.
- Mi też - przytaknął mu Szymon
- A ja tam nic do niego nie mam- uśmiechnął się Teo i ziewnął.
- Eh, chodźmy już spać, faktycznie późno już. - Powiedział Szymon po czym wszyscy powiedzieli sobie dobranoc i położyli się by zaraz zasnąć.
Tymczasem u dziewczyn.
- Fajnie, że Maxi wrócił. Dawno go widziałam. - Powiedziała Żaneta
- tak fajnie... - rozmażyła się chwilę Brittany, ale zaraz się opamiętała. Ma przestać myśleć o nim!
- A widziałaś jak na ciebie patrzył?- Ela zwróciła się do okularnicy
- Co? Nie nie widziałam. Chodźmy już spać, późno już. - Jeanette skończyła temat i nie chciałą go kontynuować. Dziewczyny nie ciągnęły więc tematu, tylko położyły się i zaraz zasnęły.
Następnego dnia chłopaki nie mieli najlepszych humorów, ponieważ...
           Następnego dnia chłopaki nie mieli najlepszych humorów, ponieważ Maxi nie odstępował dziewczyn na krok. Szymon myślał już, czy nie przyłożyć Maxiemu, bo ten nie znany mu chłopak podejrzanie zbliżał się do Żanety. Najwyraźniej był w niej zakochany. A Szymonowi to się nie podobało. Alvin również miał ochotę zaatakować chłopaka. Był na sto procent pewien, że Britt była zakochana w Maxim. Nie mógł przeboleć myśli, że Wiewióretka, gdy zobaczyła starego znajomego, mogła się znów w nim zakochać.
-Alvin.-Powiedział Szymon, gdy byli już w pokoju. Teo był już na śniadaniu.
-Co?-Spytał Alvin.
-Musimy zrobić coś z tym...........-Wypalił nagle Szymon, ale przerwał, gdy do pokoju wszedł Teoś,
-Zrobić z kim?-Spytał Teodor.
-Emmmm, zrobić z.................No z................-Jąkał się Alvin.
-Z komputerem.-Usprawiedliwił się Szymon.-Dzwonił Dave i powiedział, że mój laptop się zepsuł.
-"Uffffff."-Pomyślał Al (Alvin).
-No dobrze. To ja idę.-Odpowiedział Teo i wyszedł.
-Teraz módlmy się tylko aby nie zadzwonił do Dave'a.
-Taaaaaa.
Otóż moi mili, jak to w życiu bywa, nasze plany legną w gruzach. Teodor zadzwonił do Dave'a. Gdy tylko dowiedział się, o tym, że chłopaki go okłamali, pobiegł do nich, aby mu wszystko wyjaśnili. I Szymon z Alvinem opowiedzieli mu wcześniej ułożony plan. Teoś nie chciał im pomóc, ale gdy zobaczył, że Ela przytula Miaxiego, poczuł ukłucie zazdrości. Postanowił im pomóc. A plan był taki: 
    

Jaki był plan, dowiemy się niedługo :) 
(dlaczego ta część tak bardzo przypomina The Chipmunk Musical? O.o)
Czekamy na ciąg dalszy pod tym wpisem! 
 

37 komentarzy:

  1. Plan jest jeszcze w poprzednim poście, jak coś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radziłabym ci go przepisać. Ale fajny ten plan wymyśliłeś.

      Usuń
  2. To ja tu wstawiam swój plan jeszcze raz, byście mogły dalej kontynuować :)

    - Słuchajcie, plan jest taki - zaczął Alvin - narobimy mu niezłego fermentu w pokoju. Zrobimy małe lodowisko na podłodze, zakleimy mu kieszenie bluzy, a z krzesła wykręcimy śrubki, hahaha - zaśmiał się - dobre, co?
    - Szału nie ma - mruknął Szymon - ale dobre i to.
    - To dopiero początek - Alvin stuknął palcem w skroń w geście: "mózg w służbie wiewiórki".
    - Dobra, tylko się pośpieszmy - uciął Teodor. Wzięli rzeczy potrzebne do zrealizowania planu i wykorzystując okazję, że nie było Maxiego w swoim domku, wślizgnęli się do środka. Rozpoczęli operację. Szymon za szafą i za komodami zainstalował klimatyzatory i chłodziarkę z lodówki, a Teodor z Alvinem wykręcali śrubki z krzesła. Gdy skończyli, Szymon sprawdził, czy wszystko działa, po czym zwrócił się do chłopaków:
    - Przynieście wody.
    - Jasne - i już ich nie było.
    Po dziesięciu minutach przyszli cali mokrzy z wiadrami.
    - Kąpaliście się w jeziorze? - zapytał zdziwiony wyglądem chłopaków Szymon.
    - Nie pytaj, tylko lej - polecił Alvin. Po chwili cały pokój był wypełniony wodą. Szymon włączył urządzenia i po półgodzinie była tylko błyszcząca tafla lodu.
    - Świetnie - ocenił Alvin, jeżdżąc po pokoju - spływajmy stąd.
    Szybko się ulotnili, bowiem niedaleko domku Maxia szły wiewióretki z "przystojniakiem". Z ich rozmów było wiadomo tylko tyle, że co chwila się śmiali. Chłopcy w ostatnim momencie schowali się za swój domek, ale na ich nieszczęście zauważyły to Brittany i Żaneta, bo Eleonora była wpatrzona w Maxia. Postanowiły później to sprawdzić.
    - Wejdziecie do środka? - zapytał Maxi.
    - Chętnie - odparła Eleonora.
    Teodor wychylił się lekko zza domku i oznajmił:
    - O nie! Dziewczyny z Maxiem wchodzą do środka!
    - Już nic nie zrobimy - odparł smutno Szymon
    - Będzie niezła jazda, bo ten pokój szykowaliśmy JEMU, a nie, ech...- westchnął ciężko Alvin.
    Dziewczyny z Maxiem weszły do środka i gdy zrobili jeden krok po podłodze to...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny z Maxiem weszły do środka i gdy zrobili jeden krok po podłodze to zaraz wylądowali na tyłkach. Po chwili dało się słyszeć;
    - Alvin! - to wszystkie trzy dziewczyny krzyczały, ponieważ nie myślały, że Szymon i Teodor mogliby zrobić coś takiego.
    - Czemu zawsze ja?! - pomyślał Alvin, ale kiedy zauważył zdenerwowaną Brittany, zaczął uciekać. Natomiast 2 braci zostało tam gdzie było. Myśleli już, że im ujdzie, lecz kiedy Alvin przebiegał koło nich krzyknął;
    - Oni też się do tego przyczynili!- krzyknął po czym poleciał na drzewo, ale zapomniał, że Brit to też wiewiórka, więc zaraz była koło niego. Przywaliła mu z liścia tak, że aż Alvin spadł.
    - Ał.. - syknął z bólu
    - Masz nauczkę - uśmiechnęła się Brittany. Tymczasem dziewczyny nie zrobiły nic chłopakom, miały ochotę, lecz oni schowali się w męskiej toalecie. Więc poszły do Maxiego przeprosiły za chłopaków i pomogły mu jakoś ogarnąć ten lód. Kiedy już wszystko było okej. Eleonora chciała uściąść, kiedy krzesło... BACH! I Ela wylądowała na podłodze. Wkurzyła się, nie tyle co na Teodora, ponieważ wiedziała, że Alvin to wszystko wymyślił, Szymon pomógł z lodem, a Teo tylko im pomagał. Sama nie wiedziała czemu, ale miała ochotę nawrzeszczeć na Teo, a walnąć Alvina, ale nie zdążyła ponieważ, ten już był w toalecie. Zrezygnowana Ela, poszła z dziewczynami i Maxim do swojego domku, ponieważ w domku Maxiego nie było zbyt miło.
    Niestety chłopaki chcieli oddzielić tego ,, przystojniaka '' od dziewczyn, a zrobili tak, że bedzie spał u nich w jednym domku. Oczywiście dyrektor się o tym dowiedział nie dość że musieli posprzątać całe obozowisko to jeszcze przeprosić Maxiego, a to nie było dla nich łatwe.
    - Przepraszam - powiedzieli z udawanymi uśmiechami na pyszczkach
    - No spoko, mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy - powiedział przyjaźnie Maxi.
    - raczej nigdy - powiedzał pod nosem Szymon i Alvin jednocześnie.
    Kiedy był wieczór nasi zazdrośnicy poszli pod domek dziewczyn i podsłuchiwali. Tylko 2 ponieważ Teo miał już dosyć i mimo, że czuł trochę zazdrość nie chciał, aby Ela była na niego zła. Tak więc chłopaki czaili się pod domkiem kiedy usłyszeli rozmowę..
    - Jeszcze raz cię przepraszamy, za chłopaków.- przeprosiła Brit
    - tak nie wiem co w nich wstąpiło, najstraszy i najmłodszy nigdy się tak nie zachowywali. - myślała Ela
    - Nic się nie stało - uśmiechnął się chłopak- Wiecie może byście coś zaśpiewały? Bo tak już troche tu jestem i jeszcze nie słyszałem jak śpiewaliście. Proszę!
    - No dobrze. Dziewczyny chodźcie. - Dziewczyny nie dały się długo prosić, zaśpiewały ,, Bad boy'', a kiedy skończyły, chłopak bił jakieś 3 minuty brawo. Dziewczyny nie widziały, lecz Szymon, który patrzył na nich przez okno, zauważył, że on głównie patrzył się na jego królewnę. Nieco się wkurzył więc kopnął w domek, czego pożałował.
    -Ałć.. - syknął
    - Cicho chyba teraz mówią o nas! - szepnął Alvin. No i miał rację.
    - A kim są dla was te wiewiórki? - spytał się Maxi
    - Oni? Bliskimi przyjaciółmi - odparła bez zastanowienia Żaneta, a Brit jej przytaknęła.
    - A co byście dla nich zrobiły? - dalej dopytywał się, co było nieco podejrzane
    - Wszystko! Są dla nas bardzo ważni. - Wykrzyknęła Ela
    - No widzę właśnie. Żaneta wyjedziesz, ze mną na chwilę na dwór?
    - Jasne - odparła Żaneta na pytania Maxiego. Na dworze było nieco zimno. Kiedy podeszli koło jeziorka, była ławeczka z której było widać piękny księżyc. Kiedy usiedli na ławce dżentelmen oddał swoją bluzę dziewczynie, ponieważ było jej zimno. Żaneta przerwała ciszę.
    - A więc, po co wyszliśmy?
    - Muszę ci coś powiedzieć coś, co już dawno miałem, ale nie miałem odwagi.
    - A więc? - odparła z zaciekawieniem fiołkowooka.
    - Ja.. ja..
    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    I jak się podoba? Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. -Ja..ja...
    Kiedy chłopak próbował z siebie wykrztusić słowa dla fiołkookiej,Szymon cichutko schował się w krzakach.I zaczął myśleć.Ten mały szkrab myśli,że wszyscy mogą tak dobierać się do jego....no nie jego,ale wiecie! Ugh! Czemu on ma zawsze takiego pecha....Już zaraz mu pokaze to-ale zaraz....zaraz momencik.Przecież on znowu to robi-podsłuchuje! I przecież wcześniej to też robił pod domkiem dziewczyn.ARGH! No nie! Tak dłużej być nie może...nie wolno nikogo już NIGDY WIĘCEJ podsłuchiwać.Tak po namyśle to po co sobie znowu robić wrogów?Zamiast myśleć o tym co nie miało miejsca należy...robić sok z cytryn.Może Maxi będzie miłym kolegą?Warto się przekonać....
    Po tych długich dumaniach Szymona nareszcie wyszedł zza krzaków i normalnie podszedł do praki.
    -Przepraszam,ale..
    -Szymon?-zdziwiła się Żaneta-Czy ty nas...
    -Tak.Ja przepraszam.Juz nigdy tego nie zrobię,ale chodzi mi o jedną sprawę....uh...Ja cię bardzo przepraszam Maxi.Nie-znaczy ja...Możemy zacząć naszą znajomość od nowa?-w tym momencie okularnik wyciągnął ręke do chłopaka-Chodzi oto,że miałem o tobie z chłopakami złe zdanie.-w tym mejscu Maxi bardzo się zdziwił-To przez nas miałeś śliską podłogę i to krzesło...to było mało zabawne,wiem.I takie mało inteligentne z mojej strony.Nie chce mieć w tobie wroga tylko znajomego.To jak będzie?
    Maxi był trochę zmieszany całą sytuacją.Było mu troche łyso.Za to Żaneta była pełna podziwu.Jej Szymon zachował się tak mądrze i normalnie!
    -Wiesz,pratkycznie to powiedziałeś bardzo mądre słowa i ...tak.Zostańmy znajomymi-po czym wiewióra uścisnęła dłoń mu podaną.
    Żaneta była bardzo szczęśliwa widząc jak jej najlepsi kumple są znajomymi.
    -Już nas chyba nic nie poróżni-dodał Szymon-A przynajmniej ja tak prędko nie popadnę w stan złości.Hej,Żaneta?
    -Co?
    -Nie co tylko CO2!
    Po tym sucharku oboje mądrali śmiało się do rozpuku.Ponieważ było już po kolacji ( ok.21.00 ) wiewiórki postanowiły powrócić do swoich domków.Maxi na początku nie załapał żartu z dwutlenkiem węgla,ale ze miał obok siebie dwa największe wiewiórcze mózgi.....Atmosfera była bardzo przyjemna.Powrót trwał chyba z 5 min. a zdawało się jakby rozmawiali tak przez cały wieczór.Szymon i Maxi postanowili odprowadzić Żanetę.
    -To do jutra chłopcy.Um..Maxi? Może usiądziesz razem z nami przy śniadaniu?
    -Pewnie.Kurcze,ale miło się z wami trzymać.Dzięki wielkie.To do jutra!-i zaczął powoli biec wstronę domku chłopaków.Żaneta machała mu na dowidzenia.Szymon też już się zbierał,kiedy Żanetka chwyciła go za ramię i dodała:
    -Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem.To był taki miły gest.Chociaż spodziewałam się,że ty najprędej zostaniesz oświecony...
    -Tak.No bo po co szukać wrogów,kiedy można mieć przyjaciół?
    -Serio jesteś bardzo mądry.Ciesze się,że mam takiego przyjaciela- po czym nieśmiało i niepewnie żanetka musnęła policzek Szymona i powoli( powtarzam powoli!) przytliła go.On odwzajemnił uścisk.I oczywiście się uśmiechnął.
    -Tylko nie myśl,że ja go kocham czy coś.Bo to nie prawda.On jest moim bliskim znajomym z przedszkola jak jeszcze mieszkałam z panią Miller gdzie indziej.Kolega z podwórka nikt więcej.A ty jesteś kompanem życia! Nikt nigdy cię nie zastapi.Pamiętaj o tym....
    -Jej dzięki......to dobranoc.
    -dobranoc...
    Szymon był bardzo szczęśliwy....kurcze! Takie miłe słowa! To -to była poezja! Poezja z najpękniejszych ust....dobrze wiedzieć,że nikt nie zajmie miejsca Szymka w sercu Żanetki.No może nie o to jej chodziło,ale to prawie to samo.
    Gdy bujający w obłokach cały czerwony okularnik zamierzał otworzyć drzwi do domku.....


    Brohoof!Derp!Chipmunk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, pięknie, pięknie :) Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji :) Co raz lepiej :)

      Usuń
  5. Gdy bujający w obłokach cały czerwony okularnik zamierzał otworzyć drzwi do domku, znikąd pojawił się Alvin. Przyjrzał się mu uważnie.
    - Co ci jest? - zapytał - czyżbyś się zakochał? - poruszył brwiami porozumiewawczo.
    Szymon normalnie poczułby grę po nerwach, ale zamiast tego, powiedział:
    - Nie obchodzi mnie teraz, co o mnie myślisz...- zaczął wolno - ale w objęciach Żanety czuję się, jakbym się unosił. Czuję się taki lekki, ach - Szymon dalej pod wpływem rozmarzania - ja po prostu...- i nie dokończył. Ominął zdziwionego brata i pierwsze, co zrobił, to klapnął na łóżko.
    Alvin podszedł do Szymona.
    - Hej, a co z tym Maxiem? - zapytał Alvin. Maxio był w łazience, więc niczego nie usłyszał.
    - To całkiem spoko gość...a teraz daaaaj mi zasnąąąąć - i w tym momencie zaczął chrapać. Alvin stał cały oburzony. Jaki spoko gość? O co tu chodzi?
    Kiedy Alvin tak rozmyślał, podszedł do niego Maxi i zaczął:
    - Słuchaj Alvin, chciałbym ci coś wytłumaczyć. Ściskałem się z Brittany i jej siostrami, bo znamy się od małego, od przedszkola właściwie. Ja nie miałem żadnego znajomego. Wszyscy mną gardzili, aż pewnego dnia, kiedy sam siedziałem przy stoliku, usłyszałem dziewczęce wołanie. To były trzy wiewióretki, które zaprosiły mnie do wspólnej zabawy. Bawiłem się przy nich świetnie i tak je poznałem. Nasz kontakt urwał się, gdy dziewczyny wybrały Studio, jako dalszą naukę i jak przyjechałem teraz, to nie wierzyłem, że jeszcze kiedykolwiek je ujrzę. To moje bliskie przyjaciółki i wiem, że chyba mnie mają tylko za bliskiego przyjaciela. Wy pewnie coś więcej dla nich znaczycie, więc...- westchnął ciężko - ja nie mam wcale zamiaru ich podrywać, albo coś podobnego - usiadł na swoim łóżku i ukrył pyszczek w dłoniach.
    Alvin teraz zrozumiał, dlaczego to tak się stało. On po prostu nie miał przyjaciół. Brittany, Żaneta i Eleonora były mu po prostu bliskie. Usiadł obok i powiedział:
    - W imieniu mnie, Szymona i Teodora chcemy cię przeprosić. Źle cię oceniliśmy. Szymon mi piąte przez dziesiąte mi powiedział na twój temat, ale z twoich ust widzę, że jesteś uczciwy i całkiem spoko gość. Myślę, że powinniśmy zacząć od początku. To jak, zgoda? - Alvin wyciągnał łapkę w stronę Maxia. Ten chętnie i z uśmiechem ją uścisnął.
    - Witaj w naszym gronie, Maxi - poklepał go po ramieniu Alvin - ale teraz prześpijmy się, jest już późno.
    - Spoko Alvin - uśmiechnął się Maxi - to dobranoc.
    - Dobranoc.
    Ten wieczór wiele nauczył chłopców. Przede wszystkim tego, żeby nie oceniać innych po pozorach, bo one często mylą.
    Następny dzień nie należał już bowiem do przyjemniejszych, bo okazało się, że wiewiórki zostaną tu tylko ostatni dzień, a jutro przyjeżdża po nich Dave. Z powodu wizyty Maxia zapomnieli o tym.
    Kiedy wszyscy spotkali się przy śniadaniu, Alvin zaczął:...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy wszyscy spotkali się przy śniadaniu,Alvin zaczął..:
    -Kurcze blade.Dopiero wczoraj się pogodziliśmy a już musisz odjeżdżać.
    -Życie to pasmo niespodzianek,nie koniecznie tych miłych.-uśmiechnął się Maxi
    -Tak dawno cię nie widzieliśmy! Mamy tyyyyyyyle do omówienia i do zrobienia!-rzekła Britt
    -A ja mam dobry pomysł.-powiedział Szymon-Może po prostu zamiast cały czas spędzać na robieniu nie wiadomo czego,to po prostu spędźmy ten dzień jak gdyby nigdy nic.No wiecie,jakbyśmy naprawdę przyjechali na kolonie po to aby być na koloniach.Na pewno opiekunowie mają plan pełen rozrywek.
    Wszystkim osobiście spodobał się ten pomysł.Dopiero teraz wiewiórki zrozumiały jak brdzo dużo czasu stracili na takie głupoty jak ganianie za Charlene lub policzkowanie się....
    Tak więc wiewiórki postanowiły zjeść śniadanie ze smakiem.Były pyszne naleśniki z dżemem,które kucharki zawsze robiły na ostatni dzień kolonii.Popjjając je herbatką smakowały wyśmienicie.Ponieważ małe skrzatki narozrabiały trochę,postanowiły dzisiaj pozmywać.Oczywiście wszystkie razem.Maxi też się przyłączył.Ale on miał najlepsze zadanie:wycieranie mokrego zlewu i podłóg po zmywaniu...
    Potem był krótki ( ok.20 min) czas dla siebie.Wiewiórki spotkały się wszystkie przy drewnianych stolikach na zewnątrz i zaczęły grać w butelkę( oczywiście na pytania ).Dzięki temu wiewióretki dowiedziały się całkiem sporo o dawnym znajomym.Potem odbył się ''fifa pingpong 2015''.Chłopcy zawzięcie grali,jakby zależało od tego ich całe kieszonkowe.Jednak najwięcej punktów zdobyła Elka.
    Wszyscy poszli szybko spakować rzeczy na wycieczkę nad jezioro.Britt jednak marudziła,że jej torba jest za mała i nie pomieści wszystkiego.Jednak z pomocą sióstr ograniczyła się do niezbędniaków.Alvin od razu wyleciał pierwszy z domku w swoich czerwonych jak płachta na byka kąpielówkach.Tuż z nim biegł Teo i Maxi.Szymon natomiast wolał iść nieco wolniej z powodu dziewczyn( głownie jego afrodyty...).Za każdym razem próbował złapać ją za rękę,ale cały czas się wachał bo obok przecież szli inni koloniści.Przynajmniej nie było Olka...
    Była godzina 9.30.Słońce jeszcze nie wzeszło tak wysoko.Niebo było takie pastelowo-niebieskie.Jeziorko wyglądało tak spokojnie.Trawiasty brzeg z domieszką piasku,pomost w kształcie kwadratowej podkowy,trzciny i drzewa....no z drzewami trochę przesadzam bo więcej jednak rosło tam zboża.Kiedy kończył się z prawej strony brzeg trawiasty,zaczynało się malutkie pole zboża.Służyło ono najczęściej do przebierania się,bo nie było w nim nic widać.
    Na piaskowej drogę tumany kurzu były widoczne z daleka,bowiem Alvin i Teo chcieli pierwsi wskoczyć do wody.Jednak przed wejściem każdy musiał znaleźć miejsce na swój koc i rzeczy.Potem jeszcze trzeba było odbyć małą rozgrzewkę,np. przysiady.
    I nareszcie można było się kąpać! Alvin pierwszy wskoczył do wody.Zaraz po nim cała chmara dzieciaków.Od razu spokojne jeziorko stało się ''wylęgarnią dzieci''.Żaneta postanowiła razem z Elą zbierać muszelki i ciekawe kamienie pod wodą.Ale też starsza siostra nauczyła Elkę pływać pieskiem. Maxi,Alvin i Szymon skakali (ale nisko i ostrożnie) z pomostu. Britt i Teo chodzili sobie po pomoście i rozmawiali.Później dołączył do nich Szymon.Postanowili już nie wchodzić o wody i zaczęli się wycierać.Opiekunowie przywieźli dla nich wielką miskę arbuzów.Wszyscy jedli i mlaskali.Każdy się kleił od cieknącego soku....


    Brohoof!Derp!Chipmunk!
    Proszę jednak o kontynuowanie dalszych rozrywek.Nie chcę aby było nagle'' i tak wiewiórki pojechały do domu bo już było ognisko''.Przecież jest 9.30!..a właściwie 10.00.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, bardzo fajnie piszesz no i miło się czyta. Masz bloga, a jeśli nie, to czy nie myślałaś, aby go założyć? :)

      Usuń
    2. Zgadzam się. Pomyśl nad założeniem bloga.

      Usuń
  7. Ja? I blog? O nie....to nie miałoby przyszłości.
    Po pierwsze: nie mam czasu,a prowadzenie bloga tylko w wakacje to kiepski pomysł.
    Po drugie: O czym miałby być ten blog? Typowy blog nastolatki o tym co lubi o tym co ją wkurza? O nie.....ja nigdy nie chciałam stworzyć czegoś takiego.
    Po trzecie: Jeżeli ktoś z mojego ''środowiska'' znalazł by taki blog od razu byłoby po mnie,że tak powiem.

    Bardzo dziękuję za miłe słowa i pochwałę.Obecnie wolę jednak udzielać się na blogach <:D
    Jestem obecna tutaj i na Fge( z tąd ten avatar z kucykami).
    Dzięki za te miłe słówka,serio.A piszę tak ponieważ pisać lubię.W podstawówce pisaliśmy dużo twórczych prac i z tąd ta cecha.Ostatnio tak nie jest.....więc mogę ''popisać się'' w internetach.

    Serio,dziękuję.Bardzo.
    Brohoof!Derp!Chipmunk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jak mógłby cię znaleźć? Też nie powinnam się zajmować bzdurami i bajkami jak to niektórzy mówią a się zajmuję :D Ale twój wybór, ponieważ prawda, że trudno dodawać rozdziały takk na rok szkolny, ale miło że nam to wytłumaczyłaś heh. Pozatym czy to musi byc typowy blog? Możesz pisać np o kucykach, albo o alvinie i wiewiórkach. :)
      I Nie ma za co ponieważ to prawda c: Skoro to twoje hobby to mogłabyś je rozwijać :) Ale ja nic już nie mówię heh. :p
      No to pozdrawiam <3
      ps. Ktoś napisze część dalszą? XD

      Usuń
    2. Właśnie o to mi chodziło gdy mówiłam, o czym lubię i nie lubię.
      Typowy blog dla dziewczynki.A pozatym ten blog i tak nie miałby zbyt wielu użytkowników.Serio.Mnie po prostu mdli gdy widzę takie ''błyszczące blogi o lps,mlp,pnp i gravity falls''.ugh....A z resztą nie mam zdolności informatycznych.
      Brohoof!Derp!Chipmunk!

      Usuń
  8. Iskierko Zmierzchu, myślę, że się nie zawiedziesz :)

    Gdy skończyli jeść te przepyszne arbuzy, Żaneta wpadła na pewien pomysł:
    - Może rozwiniemy siatkę na tej małej, piaszczystej plaży i zagramy w siatkówkę?
    - To doskonały pomysł - pochwalił ją Szymon. Żaneta się lekko zarumieniła.
    - Pewnie! - powiedziała radośnie Eleonora, która uwielbiała sport i już ruszyła w stronę opiekunów. Pozostałe wiewiórki pognały za nią.
    - Hahaha - zaśmiał się opiekun - a ja czekałem, kiedy padnie taka propozycja. Weźcie sobie - wskazał dłonią torbę. Wszyscy w siódemkę nieśli torbę z siatką i piłką (bo do pomocy przyłączył się Maxio) i dotarli na małą plażę. Rozłożyli siatkę i po dziesięciu minutach zaczęli grać.
    Bawili się naprawdę świetnie. Do gry dołączyły Róża, Alicja i Maja i podzielili się na dwie pięcioosobowe drużyny. Pierwszą stanowili Alvin, Szymon, Żaneta, Alicja i Róża, a drugą - Teodor, Maxio, Brittany, Eleonora i Maja.
    Alvin przygotowywał się do serwowania:
    - Nie wygracie - mrugnął do Brittany
    - Zobaczymy - Brittany z uśmiechem pokazała mu język. Wszyscy zaczęli się śmiać. Alvin w końcu odbił piłkę w stronę przeciwnej drużyny. Udało się im obronić, dzięki Teodorowi, który stał z tyłu.
    - A nie mówiłam? - drużyna przybijała piątki z Teodorem.
    - Dobrze, już dobrze - zaśmiał się Maxio.
    Skończyli grać tak po dwóch godzinach. Potem przyszła pora na obiad. Opiekunowie rozłożyli grilla, gdzie będą pieczone kiełbaski i ziemniaki i rozpalali ten grill. Gdy się już udało wyregulować ilość ciepła, zaczęli piec kiełbaski. Obok położonych smakołyków, piekły się ziemniaki.
    Wszystko to trwało pół godziny i danie było gotowe. Wszyscy zajadali ze smakiem.
    - Niebo w gębie - skomentował Teodor.
    - O tak - przytaknęła Eleonora, której mały tłuszczyk zaczął cieknąć po buzi. Teodor natychmiast wytarł ją chusteczką i się uśmiechnął do niej.
    - Dziękuję - Eleonora odwzajemniła uśmiech.
    Po grillu przyjaciele postanowili urządzić zawody w pływaniu. Chłopcy się dobrali po dwójkę, a następne dwójki tworzyły dziewczyny. Najpierw płynęli Alvin z Maxiem. Maxiowi szło naprawdę nieźle. Wszyscy im dopingowali. W końcu wygrał Alvin:
    - Nieźle, stary - klepnął Maxiego po ramieniu.
    - Ty też niezły jesteś - odparł Maxio.
    Po Szymonowi i Teodorowi, co im też dobrze poszło, bo wygrali razem (wszystko jest możliwe), wystartowały Maja z Brittany, potem Żaneta z Alicją, a na końcu Róża z Eleonorą. Świetnie się bawiły, ale potem stwierdzili, że jednak trochę za zimno na dalsze wygłupy w wodzie.
    - Może odpoczniemy trochę, ramiona mnie bolą - Szymon masował swoje ramiona.
    - Tak, odpocznijmy - przytaknęła Brittany.
    Brittany, Szymon i Żaneta odpoczywali, Teodor z Eleonorą i Maxim grali w karty, a Alvin śpiewał piosenki z Róża, Mają i Alicją. Atmosfera była naprawdę przyjemna.
    A na wieczór zapowiedziana była specjalna atrakcja...

    OdpowiedzUsuń
  9. FAJERWERKI! !!!
    Wiewiórki nie mogły się ich doczekać.
    Ale najpierw miały być podchody.
    Drużynę pierwszą (uciekającą) stanowili:
    Alvin, Brittany, Maxi, Alicja i Żaneta,

    A drugą (tropiącą):
    Teodor, Eleonora, Szymon, Róża i Mają

    Na początek 1 (uciekająca) wybrała się do lasu. Po drodze Britt narysowała strzałkę patykiem na ziemi. Zatrzymali się na polanie.
    -Tu napiszemy zagadkę- powiedział Alvin
    -Notuj- Żaneta spojrzała na Alicję-Ta rzecz głębokie korzenie miewa,
    wyższa jest niźli drzewa
    ku niebu sięga wyniośle,
    chociaż ni piędzi nie rośnie.

    Ps: Znajdźcie tam nas-po czym kazała jej zwinąć kartkę-zostaw ją tutaj.-AlicjA posłusznie wykonała polecenia
    -A teraz pędem na górę-powiedział Maxi.

    Właśnie wtedy 2 (pościgowa) wyruszyła. Bardzo sprytnie znaleźli strzałkę
    -Tamtendy- powiedziała Eleonora.

    Biegli jakieś 5min.
    -Tu coś jest!-krzykną Teo
    -to zagadka- powiedziała RóżA
    -Ta rzecz głębokie korzenie miewa,
    wyższa jest niźli drzewa
    ku niebu sięga wyniośle,
    chociaż ni piędzi nie rośnie-przeczytała Maja
    -Co to jest Szymon? Wiesz?-Teodor zrobił słodkie oczka
    -Chyba tak... To nie roślina bo nie rośnie, nie skała bo ma korzenie.... Wiem! Góra!-krzyknął okularnik.

    Tymczasem u 1.
    -Mam dość wspinania i rysowania strzałek-powiedziała Brittany. Miała rację. Narysowała ich ponad 30.-bolą mnie ręce i nogi.
    -Zastompię cię-zaproponowała Alicja-A chodzenia też mam dosyć
    -Popłyniemy rzeką! -Krzykną Alvin- Żaneta wymyśl jakąś zagadkę której rozwiązaniem jest woda
    -Niech pomyślę....Co porusza się z gracją większą od rymu, uwielbia opadać, ale nie potrafi się wspinać?
    -Szybko zanotowała po czym zostawiła kartkę na ziemi-Alvin jak popłyniemy? Woda jest zimna.
    -Weźmiemy deski, tam są
    -Dobry pomysł-powiedzieli i popłyneli. Dopłyneli do rozgałęzienia rzeki.
    -zatrzymajmy się, woda jest płytka. Musimy ułożyć strzałkę z kamieni by wiedzieli gdzie płyniemy-powiedział Maxi.

    U 2
    -Mam wskazówkę-krzyknęła Róża
    -Czytaj-powiedziała Ela. Od godziny wspinali się na górę.
    -Co porusza się z gracją większą od rymu, uwielbia opadać, ale nie potrafi się wspinać?
    -To trudne-mruknął Szymon-Motyl? Nie. To nie realne. Wiatr? Nie, on umie się wspinać. Muzyka? To nie logiczne
    -Szymek! Patrz jaki ładny strumyk-zawołał Teodor
    -Woda! To ma sęs! Woda! Wskakujcie przepłyniemy się.

    Znowu u 1.
    -Alvin... opadam z sił...-Szepnęła Brittany po czym usunęła si€ do wody. Nie było tam płytko ponieważ właśnie wpłyneli do jeziora.
    -Brittany!-krzyknął Alvin i wskoczył do wody.
    -Maxi! Pomuż mu!- krzyknęła Alicja
    -Nie mogę, nie umiem ppływać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pływać czyli nurkować.

      Podoba się? Czekam na Next.

      Usuń
  10. - Szybko! Mamy jakąś linę? - spytała Alicja, która była zaniepokojona.
    - Lina... - Maxio popatrzył na zwisający łańcuszek na plecaku Alicji i wpadł na pomysł - możesz odczepić ten łańcuch? Zrobię linę z kotwicą.
    - Już... - Alicja odpinała łańcuszek - ale kotwicy nie mamy! - ożywiła się jeszcze bardziej. To ze zdenerwowania.
    - Owinę kamień łańcuchem! Pośpiesz się proszę! - Maxio czuł, że mu serce zaczyna walić, jak młot. Wreszcie Alicja dała mu łańcuszek. Ten szybko owinął kamieniem i zapiął agrafką, by nie wyleciał. Pobiegł skrajem rzeki. Nie zauważył, że Żaneta i Alicja patrzyły na niego z wielkim podziwem. Postanowiły za nim pobiec, na wypadek, gdyby sam nie dał rady wyciągnąć Alvina i Brittany.
    Tymczasem Alvin zdążył podpłynąć do zdezorientowanej Brittany.
    - Nie bój się, trzymam cię! - powiedział Alvin. Brittany uwiesiła się na jego plecach. Oboje zauważyli Maxiego, Żanetę i Alicję, jak biegną skrajem rzeki.
    - Uratujemy was! - krzyknął w biegu Maxi. Nagle zauważył zawalony na całą szerokość rzeki drzewo i już wiedział, co zrobi. Przyspieszył i wszedł na to drzewo. Stanął tak w jednej trzeciej długości pnia i zarzucił łańcuchem. Kamień chlupnął do wody, a Maxio trzymał początek łańcucha.
    - Tutaj! - krzyknęły Żaneta i Alicja, które dotarły do Maxia. Alvin trochę z pomocą prądu trafił łapką na łańcuch.
    - Brittany, wchodź! - polecił Alvin. Brittany bez słowa wspinała się po łańcuchu. Alicja i Żaneta wyciągnęły ją.
    - Teraz ty Alvin! - krzyknął Maxio. Alvin zrobił to samo.
    Po chwili było po wszystkim. Cała piątka zaczęła się ściskać. Potem wszyscy popatrzyli na Maxia.
    - Dobra robota, stary! - Alvin klepnął go w ramię - jestem ci coś winien.
    - Ale nie trzeba, od tego są przyjaciele - odparł skromnie Maxio.
    - Trzeba, trzeba - Brittany przytuliła osłupiałego Maxia.
    - Świetny miałeś pomysł z tą liną - Żaneta również go przytuliła. Maxio stał cały czerwony jak burak.
    - Nie ma za co, naprawdę...a może lepiej nie mówmy pozostałym, co tu zaszło. Nie ma ich co niepokoić.
    - Zgadzam się - przytaknęła Brittany. Postanowili zaczekać na resztę grupy, od tych przygód bolały im nogi.
    A u drugiej grupy nie wydarzyło się nic niebezpiecznego. Dotarli do rzeki i zauważyli w oddali resztę. Postanowili przyspieszyć. Po chwili dotarli do nich.
    - Ej, zabawa w podchody polega na dawaniu wskazówek, a nie samemu być wskazówką - zażartował Szymon. Wszyscy się zaśmiali.
    - Zmęczyliśmy się tym chodzeniem - odparł Alvin - odpocznijmy chwilę, a potem wracajmy, co?
    - No, bo też jestem zmęczony. I głodny - Teodor dotknął swojego brzucha, który wydawał delikatne dźwięki.
    - Ja też - przytaknęła Eleonora z uśmiechem.
    Po dwudziestu minutach siedzenia, postanowili się zbierać. Szli sobie krętą ścieżką do schroniska, ale przynajmniej była to dobra ścieżka. Cały czas rozmawiali, śmiali się. Tworzyli naprawdę zgraną grupę. Aż miło na nich patrzeć!
    Gdy dotarli do schroniska (a było tak po 23) każdy się pożegnał i pognał do swoich pokoi, by zasnąć. To był dzień, którego nie zapomną.
    Lecz wszystko to, co dobre kiedyś się kończy. Rano zadzwonił Dave. Szymon odebrał:
    - Dave? O której po nas przyjeżdżasz? - zapytał.
    - Po obiedzie, czyli tak po 14 - dobiegło ze słuchawki.
    - OK, to do zobaczenia.
    - Na razie - Dave się rozłączył.
    Później Szymon dołączył do śniadania...

    Dopisze ktoś? Myślę, że się wam spodobało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. -Z kim rozmawiałeś? -zapytała Żaneta
    -Z Davem. Przyjedzie po nas po 14.
    -Ok to coś teraz robimy?
    -Może przejedziemy się kajakiem?-zaproponował Maxi
    -Może nie...-powiedziała Brittany po czym szepnęła do Alvina-od wczoraj mam dosyć wody...
    -Przejedziemy się konno?-zapytał Alvin
    -Dobry pomysł... Tylko wiesz... jesteśmy WIEWIÓRKAMI!!!!!.... A wiewiórki nie jeżdżą konno!!!-powiedziała Żan
    -A Róża, Alicja i Maja to co! One są ludźmi a ludzie jeżdżą konno!-postawił na swoje Alvin
    -No dobra to co... Idziemy do stajni?-zapytała Eleonora.

    30 minut później
    Alvin, Brittany i Alicja dosiadali Australię (czarnĄ, młodą klacz). Eleonora, Teodor i Maja pojechali na Dwalinie (starym rudo-brązowym koniu z białą pręgą od nosa do czoła). A Szymon, Żaneta, Maxi i Róża Pistację (białą klacz w czarne łatki średniego wieku).
    Ruszyli w teren . Bardzo dobrze się bawili. Gdy dojechali do rzeczki zobaczyli znajomą osobę...
    -Część dzieciaki-powiedział... Dave
    -Hej Dave... Jak tu trafiłeś?-zapytał Szymon
    -Wasz kierownik mi powiedział . Wracajcie do obozu, odstawcie konie i idziemy do samochodu. Wziąłem już wasze bagaże. A i musicie wiedzieć że nie wracamy zaraz do Hollywood tylko jedziemy na wasz koncert do Krakowa, potem do Łodzi, Warszawy i Gdańska. Dopiero później na tydzień do domu a następnie na wakacje do Egiptu.

    Chwilę później
    -Wy już jedziecie?-zapytał Maxii




    Podoba się?
    Czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. - Tak...- odparł Alvin i wszyscy ruszyli konno.
    Po kilkunastu minutach dojechali do stajni i odstawili konie. Potem zebrali się niedaleko samochodu, który czekał na naszą szóstkę. Wiewiórki cieszyły się z koncertów, ale bardziej posmutniały z powodu tego, że nie będą już z Maxiem, Różą, Alicją i Mają.
    - To były najlepsze dwa dni z wami, od kiedy tu przyjechałem - wydusił z siebie Maxi - nic innego dla mnie się nie liczyło, tylko to, że mogłem z wami być i...
    - Nie przesadzaj - Eleonora pierwsza uściskała Maxia - jak dacie radę, to wpadnijcie na najbliższy koncert do Krakowa.
    - Załatwimy wam darmowy wstęp - powiedział Szymon.
    Potem Żaneta i Brittany wyściskały posmutniałego Maxia, a Maja, Róża i Alicja wyściskały wiewiórki i wiewióretki.
    - Mamy nadzieję, że się jeszcze zobaczymy - powiedziała Róża.
    - Na pewno! - odparł radośnie Teodor. Wszyscy się uśmiechnęli.
    - No cóż, czas na nas, trzymajcie się - pożegnała Żaneta.
    - Cześć!
    - Na razie!
    I wreszcie, gdy Dave ich ponaglił, wsiedli do samochodu i zaraz zaczęli machać Maxiemu i dziewczynom. Odmachali im. Samochód zaczął zjeżdżać z górki i po kilkunastu metrach wytoczył się na czysty asfalt.
    Po chwili Dave zapytał:
    - Podobał się wam obóz?
    - Taaak! - odpowiedziały z uśmiechem wiewiórki.
    - A nie mówiłem, że będzie fajnie? A wy co? Marudziliście zupełnie niepotrzebnie.
    - Całkowicie się z tobą zgadzam, Dave - odparł z uśmiechem Szymon. Dave popatrzył na niego i również się uśmiechnął.
    Alvin w tym czasie postanowił sprawdzić Facebooka na swoim smartfonie, czy jego post poskutkował. A jednak! Do tej pory nie został zamieszczony ani jeden post i ani jedno zdjęcie o Alvittany. Alvin uśmiechnął się szeroko. Dawno tak się nie uśmiechał.
    - No i o to mi chodziło - swierdził z ulgą.
    - O co? - zapytała zaciekawiona Brittany.
    - O fejsa. A dokładnie o to, że nie ma już nic na temat Alvittany...- i w tym momencie zrozumiał, że popełnił błąd, bo po pierwsze, to powiedział zbyt głośno, a po drugie Szymon z Teodorem popatrzyli na niego porozumiewawczo.
    - No co?! - obruszył się Alvin - co się tak gapicie?! Zajmijcie się własnymi sprawami! - i patrzył groźnie i na Szymona i na Teodora.
    - Dobra, dobra - Szymon machnął ręką i powrócił do swojej lektury. Żaneta popatrzyła na niego.
    - Co czytasz?
    - "Itch. Reakcja łańcuchowa" Simona Mayo - odparł - chcesz poczytać? Bo i tak to czytam piąty raz, ponieważ wciąga...
    - Chętnie - Żaneta wzięła książkę od Szymona i zaczyła czytać. Po chwili oparła głowę na jego ramieniu i dalej czytała. Szymon uśmiechnął się w duchu.
    Podróż mijała im dość ciekawie, bo do Krakowa mieli kawał drogi. Dave postanowił zrobić chwilowy postój i zatrzymał się na stacji benzynowej. Odwrócił się do reszty i rzekł:
    - Muszę zatankować auto. Nie ruszajcie się stąd - i odszedł.
    Wtedy zaczęła się nerwowa dyskusja na temat tego, co będą porabiać przez całą trasę koncertową po Polsce...

    Jesteście naprawdę mistrzowskie :) Świetnie nam idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. -Zwiedzimy Kraków!!!-krzyczała Brittany
    -Od kiedy interesujesz się historią?-zapytała Żaneta
    -Kraków to stolica Polski więc jest tam najwięcej sklepów!
    -Wróciła nasza Brittany...-szepnął Alvin
    -Warszawa jest stolicą Polski...-poprawił różową Szymon
    -To jedziemy do Warszawy. Koniec i kropka!-krzyknęła Britt
    -Ok, Ok. Ale wiesz... my mamY tam koncert więc I tak tam jedziemy-powiedział Teo
    -A no tak...-uspokoiła się Brittany.

    -Już jestem!-powiedział dave-za 2H dojedziemy do Krakowa, zatrzymany się w hotelu a następnego dnia koncert. Może ustalicie co zaśpiewali i potrenujecie w drodze by umilić czas?
    -Dobry pomysł!-powiedział Alvin- może zaśpiewamy "Boys&Girls Rock'n Roll"
    -Dobry pomysł-pochwaliła godz Brittany- Ale "call me maybe" też musi być!
    -CZEMU?! To dla dziewczyn-zaprotestował Alvin
    -Albo to zaśpiewali albo nie odezwę się do Ciebie aż do powrotu do Hollywood!
    -Łojjj...-jękną-no dobra ale zaśpiewamy też "All abaut that bass"
    -Ok ta piosenka mi się podoba... umowa stoi
    -Możemy zaśpiewa też "what makes you beautiful"?-zapytał Teodor i zrobił słodkie oczka
    -No dobra.-zgodził się Alvin-Ale
    Czemu musimy śpiewać piosenki "One Direction " ble jacy są głupi...
    -Ja ich lubię...-powiedziała Britt
    -Ja też-poprawił się Alvin-to mój ulubiony zespół
    -Boże... -mruknął Szymon
    -Britt, Ela może my zaśpiewajmy same, bez ich-wskazała na chłopaków-jakąś piosenkę-zaproponowała Żaneta
    -To super pomysł...-pochwaliła ją Brittany- może... mam pomysł! Zaśpiewajmy "waka waka"!
    -Jeśli Wy śpiewacie same to my też! Chłopaki co myślicie o "Its my life"?
    -Bomba!
    -To ustalone-powiedział Alvin
    -Nie, jeszcze musimy wymyślić coś super na koniec!-powiedziała Britt
    -Może "roar"?-zaproponowała Żaneta
    -To ustalone. Najpierw śpiewamy "Boys&Girls Rock'n Roll" potem "call me maybe", "All abaut that bass", "what makes you beautiful", "waka waka", "Its my life" a na koniec "roar".-podsumował Alvin

    Kilka godzin później

    -Ktoś do Ciebie dzwoni- zakomunikowała Eleonora
    -SprawdŹ kto to!
    - Jest napisane "Disnay".
    -Daj mi telefon.
    -Dave! Kto dzwoni?!-krzyknął Alvin
    -Cicho! Rozmawiam!
    -Jest napisane Disnay- szepnęła Eleonora

    -Słuchajcie! Chcecie wziąść udział w show Disnay polegającym na śpiewaniu piosenek Disneya w przebraniu bohaterów filmowych?
    -Tak!!!!


    Pasuje?:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. -Tak!!!!
    -Nie!!!-Odezwał się Alvin. Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. Dave kazał wyjaśnić mu powód, dla którego nie che występować w programie.
    -Bo Disney jest dla dzieci! A ja nie jestem małym bachorem w pieluszce.
    -Dobrze. Skoro tak, to proszę bardzo. A teraz: Szymon, Brittany, Eleonora i Teodor. Posłuchajcie mnie uważnie!-Tu, Dave zrobił teatralną pauzę i pogroził palcem.-Daję wam tydzień na przekonanie Alvina. Jeśli wam się to nie uda, nie ma nawet mowy o wystąpieniu w tym show.
    -Wiesz co, Alvin? Opowiadasz o tym że nie jesteś już bachorem. Tłumaczysz się tym cały czas! Ale tak naprawdę, to zachowujesz się jak bachor. Przez Ciebie taka wielka szansa, na zaistnięcie w imperium Disneya, a ty strzelasz focha. Jak chcesz wiedzieć geniuszu, pomogłoby to nam w karierze, i do tego bylibyśmy znani pod względem tego z kim współpracujemy. Ale ty nie! Jak zwykle coś Ci nie pasuje! Wiesz co? Przyrzekam Ci, że nie obchodzi mnie już te show, ani nasze koncerty. Jak tylko to wszystko się zakończy, to ja odchodzę z zespołu!! Kapujesz!!!-Powiedziała Brittany, gdy Dave wyszedł z hotelu. Alvin zarobił już kolejnego liścia, i to tak mocnego, że na jego futerku, włoski stały dęba. Cała grupa była na niego obrażona. Szymon później poszedł do Brittany, która siedziała na balkonie i płakała gorzkimi i obfitymi łzami. Podszedł do niej, usiadł i zaczął pocieszać.
    -Spokojnie, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Porozmawiam z nim.-Mówił tak, głaszcząc wiewióretkę po plecach. Ta, ku zdziwieniu Szymona położyła mu głowę na ramieniu. Nie wiedział co zrobić, ale po chwili doszedł do wniosku że z nią zostanie. Nie wiedział, że ktoś ich obserwuje. Był to Alvin. Stał na parapecie o oglądał wszystko zza okna.
    -Czyżby Brittany zakochała się w Szymonie?-Powiedział, ale tak cichutko, że nikt nie mógł tego usłyszeć.-Nie, niemożliwe.
    Nazajutrz..............................................................................................................................
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    I jak? Ładne? Podoba się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jak Brittany mówiła to miało być: Przez Ciebie taka wielka szansa, na zistnięcie w imperium Disneya, przejdzie nam koło nosa. A ty strzelasz focha!
      ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
      Coś mi umknęło. Zjadłam kawałek zdanka, no ale sytuacja już pod kontrolą.
      Czekam na next. Naprawdę świetnie nam idzie.

      Usuń
  15. Świetne, świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nazajutrz Alvin podszedł do Szymona i oznajmił:
    - Możemy porozmawiać? W cztery oczy - i popatrzył na pozostałych miną mówiącą: "to męskie sprawy".
    - Dobra - westchnął Szymon i poszedł z nim do schowka na miotły, by nikt nie mógł ich podsłuchiwać. Gdy Alvin zamknął drzwi, odwrócił się do brata i spojrzał na niego groźnie:
    - Mógłbyś mi wyjaśnić, co to miało wczoraj znaczyć?!
    - Ale co? - zapytał zdezorientowany Szymon.
    - Nie udawaj głupka! Widziałem, co robiłeś Brittany! - Alvin wycelował w brata palcem.
    - A o to ci chodzi - odparł Szymon - nie uważasz, że zrobiłeś nam, a zwłaszcza Brittany przykrość, jak odmówiłeś wystąpienia? Brittany nie mogła tego przeżyć i się rozpłakała. A ja ją tylko chciałem uspokoić, nie wiedziałem, że oprze się o mnie - rozłożył łapki w geście: "nic złego nie zrobiłem" - a poza tym zrobiłem to czysto po przyjacielsku. Nic więcej. A właśnie ty też klepkałeś Żanetę po plecach, a nie zwróciłem ci uwagi! - ty razem wycelował w Alvina palcem - a też wtedy mogłem się obrazić!
    Alvin spuścił głowę, bo wiedział, że to była prawda. Zaraz mu złość przeszła i powiedział spokojnym tonem:
    - Dobra, uznajmy to za nieistotne - klepnął brata w ramię - zgoda?
    Szymon po chwili namysłu odparł:
    - Dobra, zgoda. Ale wiedz, że się w Brittany nie zakochałem! - zastrzegł Szymon szybko.
    - Spoko, już dobrze, a teraz wychodzimy i nic tu nie zaszło.
    - Nic a nic - przytaknął Szymon.
    Gdy otworzyli drzwi zobaczyli stojącą Brittany. Wytrzeszczyli na nią oczy.
    - Britt, a co ty tutaj robisz? - spytał lekko przerażony Alvin. Zauważył, że Szymon też ma ten sam problem.
    - To wy mi tu powiedzcie, co robiliście w schowku na miotły! - podniosła głos Brittany - obgadywaliście kolejny plan niszczenia wycieczki, tak?! - popatrzyła groźnie na Alvina i Szymona.
    - Wcale nie! - zaprotestował Szymon - wyjaśniliśmy sobie parę spraw czysto męskich.
    - Akurat! - nie uwierzyła Brittany - lepiej powiedzcie prawdę.
    Szymon i Alvin popatrzyli na siebie. W końcu Alvin zaczął:
    - Przepraszam cię Brittany za wczoraj. Oczywiście wystąpię. Ale poczułem się trochę zazdrosny, jak Szymon cię pocieszał...- i spuścił głowę, bo wiedział, że za chwilę dostanie. Jednak się pomylił.
    - Och, ty mój zazdrośniku - Brittany przytuliła mocno Alvina i pocałowała go w policzek - już więcej tego nie rób.
    - Dla ciebie wszystko - odparł z uśmiechem Alvin. Szymon udawał, że podziwia piękny widok za oknem. Brittany w końcu też go przytuliła. Szymon się lekko zarumienił.
    - Dołączymy do reszty?
    - Chodźmy - przytaknął Alvin, wziął Brittany za łapkę i powędrowali do reszty.
    Gdy wszyscy byli w pokoju, Dave oznajmił:
    - Zbierajcie się, już jedziemy.
    - Yeeeeeees! - piszczały wiewiórki, gdyż były szczęśliwe. Spakowały się szybko i opuścili hotel.
    W drodze do Krakowa...

    Coś dla fanów i fanek Alvittany :) Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. W drodze do Krakowa małe skrzaty nie mogły usiedzieć w miejscu.Cały czas piszczeli z radości i wiercili się niesłychanie.Wszyscy byli podekscytowani tym koncertem w Krakowie.Cały czas podczas podróży wszyscy powtarzali swoje utwory muzyczne,żeby już je opanować na pamkę.Pogoda była strasznie upalna.Słońce świeciło na wszyściutko! I na dodatek były korki....gorzej już być nie mogło.
    -Dave,czemu stoimy?-zapytał mały Theo
    -Są korki.Zanim przez niego przejedziemy minie chyba godzina....lub może i więcej....
    -Co? No nie....-zmartwił się maluch
    -Ale mamy jeszcze dużo czasu!-powiedziała pełna zapału Żaneta-Jest dopiero 14.23.Mamy koncert na 19.00.Czyli....wyjedziemy z tego korka tak ok. 15.10.Na miejscu będziemy...o 17.46.Tak mniej więcej.Czyli zdążymy zjeść obiad,uszykować się i zrobić jeszcze jedną próbę.Nie ma się o co martwić.
    -Widzę,że masz swój własny rachunek prawdopodobieństwa?-zapytał okularnik
    -Nie wiem,czy można to tak nazwać.Ja tylko zgadywałam.
    Paczka wiewiórek cierpiała w promienach słonecznych.Britt postanowiła wyjść na dach samochodu i się poopalać.Oczywiście z kremem z filtrem,pięknymi okularami przeciwsłonecznymi i kocykiem.A ponieważ ruszali się chyba 1m/h to nie miała się martwić o upadek.Pozostali siedzieli w tych męczarniach.Mimo otwartych okien sytuacja nie była lepsza.Klima...czym była klima w tym słońcu? Jednak Żanetka z Elą postanowiły zrobić z notesów wachlarzyki.Alvin miał tego dość.To słońce zmusiło go do najgorszej rzeczy na świecie....do myślenia.Miał kupę wolnego czasu więc mógł śmiało się zanurzyć w umyśle....Zamknął oczy....i porwał się myślom.Słońce...słońce jest gorące.....jest miłe i niemiłe....teraz było okropnie wredne....słońce świeciło też wczoraj i przedwczoraj...i przedprzedwczoraj....może będzie świeciło jutro...słońce to piękne wycieczki.....wycieczki były na koloniach.....wycieczka na Smerek.....odpoczynek przy jaskini.....skarga od opiekuna....to przez Charlene.....Charlene......Charlene.....Charlene! Ugh! To wszystko prze te małą-zaraz.A co jeżeli ona zadzwoniła do Dave'a? A co jeżeli to wszystko ściema? A co jeżeli oni przyjadą na koncert do Warszawy....i będą już przygotowani na koncert,a się okaże,że go nie było?Ale skąd ona ma numer Dave'a? Pewnie szperała w telefonie Alvina i wykradła mu pare numerów....O małpa jedna.....
    -Hej! Hej!-krzyknął Alvin jak oparzony.Wszyscy się po tym jakby ocknęli.
    -Co jest Alvin?-zapytał Szymek
    -To pułapka!
    -Że co?
    -Ten wyjazd do Warszawy na koncert Disney'a to podróba! Charlie nas wkręca!
    -A ty wciąż o tej Charlie.....-powiedziała Żanetka
    -Mieliśmy już o niej nie gadać,pamiętasz?-pouczył go Szymek
    -Ale to ona! Na serio! Na pewno!
    -Pewnie mózg ci się przegrzewa.Leżysz na słońcu bez czapki...-zaśmiał się okularnik
    -Hej,dobre!-powiedziała jego Afrodytka
    Alvin przez całą dłuuuuuugą trasę był zły,że nikt mu nie wierzy.I przez całą trasę się dąsał.Nawet gdy wszyscy śpiewali wspólnie piosenki on jeden śiedział obrazony i zły.Tylko jedna Brittney o niczym nie wiedziała.Bya zbyt zajęta opalaniem się.A dopiero minęło 10 minut okropnej podróży....
    Tymczasem u pewnej małej blond złośnicy....


    Brohoof!Derp!Chipmunk!

    OdpowiedzUsuń
  18. -Wrrrr..... Muszę się zemścić. Na Alvinie, jego rudej- wzdrygnęła się na samą myśl- Tej Sritttany . -włączyła facebooka- te szczury Mają dzisiaj koncert w Krakowie.
    -Wiesz my też jesteśmy szczurami-szepnęła Mili, jej młodsza siostra . Miała beżowe włosy które zaczesywała na twarz tak że prawie nie było widać jej pięknych, niebieskich oczu. Uwielbiała pastelowe ubrania. najczęściej nosiła legginsy i tuniki do kolan. Była bardzo nieśmiała i rzadko się odzywała. Nie miała nic do Alvina, Brittany i reszty zespołu. Potajemnie słuchała ich muzyki. Bała się reakcji swojej siostry na jej pasje-malarstwo. Nie mówiła jej też że słucha wiewiórek. Nie śpiewała. Może miała talent ale bała się wydać z siebie choć jeden dźwięk.
    -Cicho bądź! Czemu jesteśmy teraz w domu w Grecji! Chciała bym być teraz w Polsce i zepsuć im koncert. Nikt nie będzie poniżał Charleane the Chippet!
    -Nie mieszkałyśmy by tu gdyby nie ty!-Mili pierwszy raz od lat krzyczała na siostrę. Może przyszedł czas na zmiAny?
    -W naszej ojczyźnie mają głupich policjantów-Powiedziała Charlene, bo w ich byłym domu popadła w konflikt z.prawem.- I nie odzywaj się tak do mnie! Od śmierci mamy to ja się tobą opiekuje!-Mili zaczęła płakać. Bała się siostry. Zmieniła się, ale w głębi serca wciąż ją kochała.

    U wiewiórek

    Alvin wszedł na dach samochodu.
    -hej-powiedział
    -hej
    -gorąco jest, prawda?
    -no
    - Brittany...
    - tak...
    - Teo mnie o coś zapytał... Czy my jesteśmy...
    - Tak?
    -pa... Ej to chyba Wawel! Prawie jesteśmy- Brittany się uśmiechnęła ale w duchu było jej smutno. Alvin prawie był romantyczny prawie... Ugh to nie ma sensu. Alvin nigdy się nie zmieni.


    Podoba.się?

    OdpowiedzUsuń
  19. Alvin wrócił smutny do samochodu. Do nikogo się nie odzywał, był bowiem zapatrzony w okno. Nachodziły mu kłęby myśli, właściwie rozpętała się wojna pomiędzy myślami Alvina a jego podświadomością.
    - "Jak mogłeś to zepsuć?! Taka okazja!" - karciła myśl podświadomość.
    - "To nie jest takie proste" - odezwała się myśl - "Brittany to moja najlepsza kumpela świata, z nią można konie kraść, ale nie mam zbyt wiele odwagi, by wyrazić to, co do niej czuję..."
    - "Co ty bredzisz?!" - obruszyła się podświadomość - "Jaki brak odwagi?! Ty i brak odwagi? Proszę cię, ty jesteś macho, zapomniałeś?"
    - "Normalnie tak, ale jak już wspomniałem, w uczuciach jestem niewiele gorszy od Szymka, bo ten to dopiero ma stracha".
    - "A co mi ty tu swojego braciszka wtrącasz?" - zdziwiła się podświadomość - "To ty tu nie wyrażasz uczuć, a nie Szymon".
    - "Daj mi już spokój!" - myśl już była cała w nerwach - "Kiedy przyjdzie pora, to powiem jej, co czuję".
    - "Trzymam cię za słowo!" - skwitowała podświadomość i już Alvin przestał rozmyślać.
    W końcu po godzinie objazdu przez nie małe korki, dotarli do hotelu znajdującego się niedaleko Wawelu, a także rynku krakowskiego. Podopieczni byli zachwyceni miastem.
    - Naprawdę tu jest pięknie - skomentowała zachwycona Żaneta.
    - O tak - przytaknął Szymon - ale najciekawsze są tu zabytki, przede wszystkim chciałbym zobaczyć Kościół Mariacki, Sukiennice i Wawel.
    - Ja też - odparła cicho Żaneta.
    - Chodźmy do środka! - przerwał im Alvin - bo mnie tu jest trochę zimno.
    - Spokojnie Alvin, wchodzimy - odparł Dave nie patrząc na Alvina.
    Gdy weszli do hotelu, od razu skierowali się do blatu recepcji. Pani recepcjonistka podała im klucz do pokoju i życzyła przyjemnego pobytu. Podziękowali, skierowali się do windy i wjechali na dziewiąte piętro. Potem dotarli do swojego pokoju. Był naprawdę ładny, poprzedzielane ściankami działowymi pomieszczenie mogło śmiało spełniać warunki nawet dla najbardziej wymagających. Chwilę zajęło im rozpakowanie się oraz oswojenie się z nowym otoczeniem.
    Dave wreszcie oznajmił:
    - Ja muszę coś pilnie załatwić, wy tu ćwiczcie i nigdzie nie wychodźcie, dobrze?
    - Tak Dave - przytaknęły wiewiórki.
    - To na razie - Dave pomachał im na pożegnanie i wyszedł z pokoju.
    Cała grupa przez godzinę ćwiczyła swoje piosenki przed koncertem i występem w show Disney'a. Później każdy zajął się sobą. Teodor z Eleonorą czytali w internecie o przepisach, Szymon z Żanetą dyskutowali na temat tego, co tu warto robić i nie tylko, Brittany słuchała muzyki przez słuchawki, a Alvin samotnie siedział na parapecie i zapatrzył się na popołudniową panoramę Krakowa.
    Tymczasem Charlene, razem ze swoją młodszą siostrą postanowiły zatrzymać się na noc w tym hotelu, w którym obecnie przebywały wiewiórki. Otrzymały kluczyk i powędrowały do swojego pokoju, jednak przed wejściem usłyszały z niedaleka cichutki, znajomy śpiew...

    Super nam to idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. -Jakiego mam farta, jakiego mam farta! -zaśpiewała pod nosem. -Zniszcze im koncert!
    -Ale mówiłaś że jedziemy do domu do Grecjii!
    -Kłamałam- uśmiechnęła się Charlie
    -Nie wstyd ci!-Mili poniosło
    -Ooo ty nie będziesz się tak do mnie odzywać! Marsz do pokoju!
    -A ty co będziesz robić?
    -Przygotuje herbatę dla Britt! Z cytryną, odrzywką do włosów, dziełem angielskim ,solą i liśćmi eukaliptusa!
    -Ale ona się pochoruje!
    -Właśnie! Straci głos!
    -Nie!
    -Co ty powiedziała$?! Marsz do pokoju!- Mili potulnie schyliła głowę i weszła do windy. Nie jechała do pokoju! Jechała odwiedzić wiewióretki!
    -Brittany!-krzyknęła
    -Kim jesteś?-zapytała Britt
    -Siostrą Charleane-wyznała prawdę
    -To wynocha!-krzyknął Alvin
    -Aaaa. .. twoja siostra też tu jest?-zapytał Szymon
    -Tak! I chce pozbawić ciĘ głosu!-zwróciła się do Brittany
    -Jak to?-zdziwiła się Britt
    -Przygotowała specjalną herbatę
    -A coo dodała?-Zainteresował się Szymon
    -Eukaliptus, ziele angielskie i jakieś kosmetyki
    -To by zadziałało-stwierdził Szymon
    -A czemu nam to mówisz?-zapytała Eleonora
    -Bo mam jej dosyć. Ciągle na mnie krzyczy-Chlipnęła Mili
    - A czemu chciała zniszczyć Britt?-zapytał Teodor
    --Chce się zemścić i zająć jej miejsce w show! -odpowiedziała
    -Na którym piętrze mieszkacie?-zapytał Alvin i wskoczył do windy
    - trzecim-reszta wiewiórek wskoczyła do windy
    -Dopadnę Cię Charlie! -obiecał Alvin.
    W pokoju jej nie było. Wszyscy byli zdołowani.
    -A co z nią będzie?-zapytała Żaneta wskazując na drugoklasistkę-Nie może wrócić do siostry?
    -Dave coś wymyśli-machnął renką Alvin. Właśnie wtedy zadzwonił Dave.
    -Wracajcie już ! Musicie się przebrać-powiedział
    -Dave... jest mały problem-powiedział Alvin-Znasz Mili?- zapytał






    Też tak uważam:-)

    OdpowiedzUsuń
  21. - Hmmm... coś mi mówi jej imię - zamyślił się Dave - i co w związku z tym?
    - Mili powiedziała nam, że Charlene chce zniszczyć nasz koncert! - mówił wściekły i przerażony jednocześnie Alvin.
    - Spokojnie, jeżeli już coś planuje, to się jej nie uda - zapewnił szybko Dave - zaraz wracam, wykonam tylko jeden telefon - i wyszedł z pokoju.
    Wiewiórki popatrzyły na małą Mili, której wystawała głowa spod łóżka.
    - Ja was chciałam ostrzec, bo uwielbiam was i wasze piosenki, jestem waszą największą fanką! - zaczęła szybko wiewióretka - nie mogę już znieść mojej siostry, mimo tego, że ją kocham... - powoli leciały jej łzy - jak się dowie, że wam pomogłam, to mnie zabije, chlip! - Mili płakała już na dobre. Brittany i reszcie zrobiło się jej żal. Chociaż to siostra największego wroga, ale zachowała się naprawdę jak prawdziwa fanka. Brittany ją mocno przytuliła:
    - Nie płacz - mówiąc to głaskała ją po głowie - Charlene nic ci nie zrobi, już tego dopilnujemy. Pojedziesz z nami na koncert.
    Mili otworzyła szerzej oczy.
    - Naprawdę? - zapytała.
    - Tak! - odparł radośnie Teodor - będziesz siedziała z Davem.
    - Dziękuję, ale...
    - Pogadamy z Davem, co zrobić - wtrącił Szymon - Charlene nie powinna cię tak traktować.
    - Szymuś ma rację! - Alvin walnął pięścią o swoją dłoń - pokażemy tej dwulicowej, gdzie wiewiórki zbierają orzechy na zimę! - i wyszedł z pokoju.
    Wszyscy popatrzyli po sobie, w końcu Żaneta powiedziała:
    - Chodźmy już, za chwilę koncert.
    Wyszli razem z Mili z pokoju i skierowali się do samochodu, gdzie czekał na nich Dave. Wsiedli do samochodu i odjechali.
    W drodze grupka obmyślała plan na Charlene. Zapłaci za swoje.
    I zapewne tak będzie, ale wiewiórki i Dave byli zupełnie nieświadomi tego, że ktoś jest w bagażniku i wszystko słyszy. I ten ktoś zaraz wybuchnie ze złości i nienawiści, a tą osobą jest...

    Wybaczcie, że krótkie, myślę, że się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Charlene!!!
    -Zemszczę się na nich!!! I na mojej siostrze!! Nie, nie mam już siostry!-pomyślała.

    Tym czasem wiewiórki były już na miejscu, wiewióretki wybrały się do garderoby. Brittany ubrała się w różową sukienkę w cekiny na piersi a tiulową spódnicą na dole, Eleonora W zieloną sukienkę z jednym cekinowym ramiączkiem, a Żaneta prostą sukienkę z cekinami na klatce piersiowej.
    Tak oto ubrane weszły za kulisy. Chłopaki już na nie czekali. Byli ubrani w białe marynarki i krawaty w ulubionych kolorach. Raz dwa trzy WCHODZICIE!!!
    -Powodzenia!-krzyknął Dave . Wjechali na scenę. Najpierw Szymon i Żaneta po bokach na platformacj, potem obok nich tylko bardziej do środka wjechali Teodor i Eleonora. Na końcu na jednej platformie po środku wyjechali liderzy. Zaczęła się piosenka pt. "Boys&Girls Rock'n Roll" skakali po platformach tańcząc. Zeskoczyli na ziemię. Zaczęła się Nowa piosenka czyli "call me maybe". Potem "All abaut that bass", "what makes you beautiful". Zeszli ze sceny i ogłosili przerwę.
    Dziewczyny weszły do przebieralni. Zmienili sukienki. Britt założyła biało-różową w zebrę , Żaneta.i Eleonora sukienki w panterkę w ulubionych kolorach.
    Weszły na scenę wniesione przez tancerzy-tarzanów. Zagrała muzyka. Dziewczyny śpiewały "waka waka". Zeszły ze sceny. Wskoczyli chłopaki i zaśpiewali "Its my life". Piosenka się skończyła. Zza chłopaków wyszły dziewczyny i zaczęli śpiewać "roar"!
    To był koniec koncertu. Zgasły światła. Opadła kurtyna. Zobaczyli zielone oczy. Potem nic już nie widzieli. Scena się zawaliła!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Scena się zawaliła! Żaneta otworzyła oczy widziała tylko ciemność tak właściwie nic nie widziała, tylko ciemność ale czuła że cały zespół jest obok niej. Wstała i uderzyła się mocno w głowe to usłyszała brittny. Na siedząco otworzyła oczy i szybko się zerwała żaneta w ostatniej chwili powiedziała:
    - nie wstawaj - powiedziała szeptem.
    Britny automatycznie nie wstała ukucneła spowrotem tak jak była.
    - co tu się dzieje gdzie my jesteśmy- zapytała nerwowo Britty.
    - sama niewiem ale trzeba obudzić wszystkich- powiedziała- hej Eleonora obudz się, chłopaki halo- muwiła szeptem każdemu do ucha.
    Ale nikt nie dał znaku życia.
    - och żaneta tu potrzeba solidnego krzyku do ich uszu- powiedziała Brittny pewnie patrząc na śpiochów- Eleonora, chłopaki!!!!!- krzykneła z całej siły.
    Wszyscy się zerwali ale na szczęście nie wstali.
    - dobra co tu się dzieje?- zapytał Alvin.
    - sama niewiem ale ma któś latarke albo zapałki- zapytała żaneta.
    - ja mam- powiedziała Brittny i wyjeła latarke z torebeczki.
    - dobra a moge wiedzieć skąd i poco nosisz ze sobą latarke- ze ździwieniem zapytała żaneta a inni patrzyli na brittny czekając na odpowiedz.
    - nosze ją w właśnie takich przypadkach jak ten nobo jak jest ciemno jak niby mam się malować i układać fryzure? To jest chyba proste co nie?
    - tak mogliśmy już to na początku wiedzieć- powiedziała żaneta znając brittny.
    - a ja już chyba wiem gdzie jesteśmy- powiedział zastanawiając się Szymon- czujecie lekkie falowanie, poruszanie się jesteśmy na falach a co jest na falach? Statek, jesteśmy na statku w jakimś kartonie, pudełku sam niewiem ale musimy się dowiedzieć która jest godzina i gdzie ma ten statek cel- mówił ciągle Szymon- widze szpare możemy się przez nią przecisnąć a więc podzielimy się na grupy jedna ja i żaneta pójdziemy zobaczyć gdzie ten statek płynie druga grupa to będzie alvin i brittny pójdziecie szukać jakiegóś schronienia a teodor i eleonora będą szukać jedzenia spotykamy się tutaj.
    wszyscy ruszyli w swoją strone......
    ____________________________
    Hej, jestem nowa i bardzo mi się podoba to opowiadanie oby tak dalej.😊

    OdpowiedzUsuń
  25. Brittany poszła za Alvinem. Wpadli na Teo i Szymona
    -Czeeeeść Brittttttt....-powiedzieli. Nagle zaczeli przeraźliwie rosnąć. Statek zaczą się walić. Alvin zmalał. Ruda wzięła godz na ręce i biegła. Statek zmienił się w ruiny mostu. Biegła. Po drugiej stronie zobaczyła Żan i Eleonorę. Nagle przekształciły się w potwory. (Jak Galadiela w Hobbicie i władcy Pierścieni) Dziwne istoty ich otoczyły. Obraz się jej rozmazał. Widziała wiewiórkę.
    -Charleane...-szepnęła


    Alvin obudził się. Znajdował się w dziwnym miejscu. Wstał.
    -Gdzie ja... A pod sceną! Scena się zawaliła! Gdzie Britt? Przed chwilą razem tańczyliśmy na koncercie! Trzymałem ją za renkę...-Skakał pomiędzy kawałkami scenografii. -Gdzie ona jest?! Strzępki sukienki! Różowej! -szedł za śladem-Krew! Jestem blisko! Tam!-podbiegł do dziewczyny. Była nieprzytomna- ObudŹ się!-trząsł nią z całej siły
    -Alvin...-szepnęła- jesteś duży...
    -Choć musimy się z tond wydostać!
    -Moja noga... Jest pod metalem...-szeptała



    -Gdzie oni są!-krzyczał Dave-Alvin! Brittany!-reszta brygady została już wydostana. . Brakowało tylko liderów...


    ----------------------------
    Czekam na next 😄

    OdpowiedzUsuń