niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział Neverend- ...spodziewacie się inteligentnego tytułu?

Tym razem mieliście duuużo czasu na myślenie. Zobaczmy na czym się skończyło.

Pisali:
Pablo
Kasia Tasia
Iskierka Zmierzchu
Krwawa Marry
Weronika Lewandowska
Liwia Szatkowska
Poprzednia część [link]

     - Słuchajcie, plan jest taki - zaczął Alvin - narobimy mu niezłego fermentu w pokoju. Zrobimy małe lodowisko na podłodze, zakleimy mu kieszenie bluzy, a z krzesła wykręcimy śrubki, hahaha - zaśmiał się - dobre, co?
- Szału nie ma - mruknął Szymon - ale dobre i to.
- To dopiero początek - Alvin stuknął palcem w skroń w geście: "mózg w służbie wiewiórki".
- Dobra, tylko się pośpieszmy - uciął Teodor. Wzięli rzeczy potrzebne do zrealizowania planu i wykorzystując okazję, że nie było Maxiego w swoim domku, wślizgnęli się do środka. Rozpoczęli operację. Szymon za szafą i za komodami zainstalował klimatyzatory i chłodziarkę z lodówki, a Teodor z Alvinem wykręcali śrubki z krzesła. Gdy skończyli, Szymon sprawdził, czy wszystko działa, po czym zwrócił się do chłopaków:
- Przynieście wody.
- Jasne - i już ich nie było.
Po dziesięciu minutach przyszli cali mokrzy z wiadrami.
- Kąpaliście się w jeziorze? - zapytał zdziwiony wyglądem chłopaków Szymon.
- Nie pytaj, tylko lej - polecił Alvin. Po chwili cały pokój był wypełniony wodą. Szymon włączył urządzenia i po półgodzinie była tylko błyszcząca tafla lodu.
- Świetnie - ocenił Alvin, jeżdżąc po pokoju - spływajmy stąd.
Szybko się ulotnili, bowiem niedaleko domku Maxia szły wiewióretki z "przystojniakiem". Z ich rozmów było wiadomo tylko tyle, że co chwila się śmiali. Chłopcy w ostatnim momencie schowali się za swój domek, ale na ich nieszczęście zauważyły to Brittany i Żaneta, bo Eleonora była wpatrzona w Maxia. Postanowiły później to sprawdzić.
- Wejdziecie do środka? - zapytał Maxi.
- Chętnie - odparła Eleonora.
Teodor wychylił się lekko zza domku i oznajmił:
- O nie! Dziewczyny z Maxiem wchodzą do środka!
- Już nic nie zrobimy - odparł smutno Szymon
- Będzie niezła jazda, bo ten pokój szykowaliśmy JEMU, a nie, ech...- westchnął ciężko Alvin.
Dziewczyny z Maxiem weszły do środka i gdy zrobili jeden krok po podłodze to...
     Dziewczyny z Maxiem weszły do środka i gdy zrobili jeden krok po podłodze to zaraz wylądowali na tyłkach. Po chwili dało się słyszeć;
- Alvin! - to wszystkie trzy dziewczyny krzyczały, ponieważ nie myślały, że Szymon i Teodor mogliby zrobić coś takiego.
- Czemu zawsze ja?! - pomyślał Alvin, ale kiedy zauważył zdenerwowaną Brittany, zaczął uciekać. Natomiast 2 braci zostało tam gdzie było. Myśleli już, że im ujdzie, lecz kiedy Alvin przebiegał koło nich krzyknął;
- Oni też się do tego przyczynili!- krzyknął po czym poleciał na drzewo, ale zapomniał, że Brit to też wiewiórka, więc zaraz była koło niego. Przywaliła mu z liścia tak, że aż Alvin spadł.
- Ał.. - syknął z bólu
- Masz nauczkę - uśmiechnęła się Brittany. Tymczasem dziewczyny nie zrobiły nic chłopakom, miały ochotę, lecz oni schowali się w męskiej toalecie. Więc poszły do Maxiego przeprosiły za chłopaków i pomogły mu jakoś ogarnąć ten lód. Kiedy już wszystko było okej. Eleonora chciała uściąść, kiedy krzesło... BACH! I Ela wylądowała na podłodze. Wkurzyła się, nie tyle co na Teodora, ponieważ wiedziała, że Alvin to wszystko wymyślił, Szymon pomógł z lodem, a Teo tylko im pomagał. Sama nie wiedziała czemu, ale miała ochotę nawrzeszczeć na Teo, a walnąć Alvina, ale nie zdążyła ponieważ, ten już był w toalecie. Zrezygnowana Ela, poszła z dziewczynami i Maxim do swojego domku, ponieważ w domku Maxiego nie było zbyt miło.
Niestety chłopaki chcieli oddzielić tego ,, przystojniaka '' od dziewczyn, a zrobili tak, że bedzie spał u nich w jednym domku. Oczywiście dyrektor się o tym dowiedział nie dość że musieli posprzątać całe obozowisko to jeszcze przeprosić Maxiego, a to nie było dla nich łatwe.
- Przepraszam - powiedzieli z udawanymi uśmiechami na pyszczkach
- No spoko, mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy - powiedział przyjaźnie Maxi.
- raczej nigdy - powiedzał pod nosem Szymon i Alvin jednocześnie.
Kiedy był wieczór nasi zazdrośnicy poszli pod domek dziewczyn i podsłuchiwali. Tylko 2 ponieważ Teo miał już dosyć i mimo, że czuł trochę zazdrość nie chciał, aby Ela była na niego zła. Tak więc chłopaki czaili się pod domkiem kiedy usłyszeli rozmowę..
- Jeszcze raz cię przepraszamy, za chłopaków.- przeprosiła Brit
- tak nie wiem co w nich wstąpiło, najstraszy i najmłodszy nigdy się tak nie zachowywali. - myślała Ela
- Nic się nie stało - uśmiechnął się chłopak- Wiecie może byście coś zaśpiewały? Bo tak już troche tu jestem i jeszcze nie słyszałem jak śpiewaliście. Proszę!
- No dobrze. Dziewczyny chodźcie. - Dziewczyny nie dały się długo prosić, zaśpiewały ,, Bad boy'', a kiedy skończyły, chłopak bił jakieś 3 minuty brawo. Dziewczyny nie widziały, lecz Szymon, który patrzył na nich przez okno, zauważył, że on głównie patrzył się na jego królewnę. Nieco się wkurzył więc kopnął w domek, czego pożałował.
-Ałć.. - syknął
- Cicho chyba teraz mówią o nas! - szepnął Alvin. No i miał rację.
- A kim są dla was te wiewiórki? - spytał się Maxi
- Oni? Bliskimi przyjaciółmi - odparła bez zastanowienia Żaneta, a Brit jej przytaknęła.
- A co byście dla nich zrobiły? - dalej dopytywał się, co było nieco podejrzane
- Wszystko! Są dla nas bardzo ważni. - Wykrzyknęła Ela
- No widzę właśnie. Żaneta wyjedziesz, ze mną na chwilę na dwór?
- Jasne - odparła Żaneta na pytania Maxiego. Na dworze było nieco zimno. Kiedy podeszli koło jeziorka, była ławeczka z której było widać piękny księżyc. Kiedy usiedli na ławce dżentelmen oddał swoją bluzę dziewczynie, ponieważ było jej zimno. Żaneta przerwała ciszę.
- A więc, po co wyszliśmy?
- Muszę ci coś powiedzieć coś, co już dawno miałem, ale nie miałem odwagi.
- A więc? - odparła z zaciekawieniem fiołkowooka.
- Ja.. ja.. 
       -Ja..ja...
Kiedy chłopak próbował z siebie wykrztusić słowa dla fiołkookiej,Szymon cichutko schował się w krzakach.I zaczął myśleć.Ten mały szkrab myśli,że wszyscy mogą tak dobierać się do jego....no nie jego,ale wiecie! Ugh! Czemu on ma zawsze takiego pecha....Już zaraz mu pokaze to-ale zaraz....zaraz momencik.Przecież on znowu to robi-podsłuchuje! I przecież wcześniej to też robił pod domkiem dziewczyn.ARGH! No nie! Tak dłużej być nie może...nie wolno nikogo już NIGDY WIĘCEJ podsłuchiwać.Tak po namyśle to po co sobie znowu robić wrogów?Zamiast myśleć o tym co nie miało miejsca należy...robić sok z cytryn.Może Maxi będzie miłym kolegą?Warto się przekonać....
Po tych długich dumaniach Szymona nareszcie wyszedł zza krzaków i normalnie podszedł do praki.
-Przepraszam,ale..
-Szymon?-zdziwiła się Żaneta-Czy ty nas...
-Tak.Ja przepraszam.Juz nigdy tego nie zrobię,ale chodzi mi o jedną sprawę....uh...Ja cię bardzo przepraszam Maxi.Nie-znaczy ja...Możemy zacząć naszą znajomość od nowa?-w tym momencie okularnik wyciągnął ręke do chłopaka-Chodzi oto,że miałem o tobie z chłopakami złe zdanie.-w tym mejscu Maxi bardzo się zdziwił-To przez nas miałeś śliską podłogę i to krzesło...to było mało zabawne,wiem.I takie mało inteligentne z mojej strony.Nie chce mieć w tobie wroga tylko znajomego.To jak będzie?
Maxi był trochę zmieszany całą sytuacją.Było mu troche łyso.Za to Żaneta była pełna podziwu.Jej Szymon zachował się tak mądrze i normalnie!
-Wiesz,pratkycznie to powiedziałeś bardzo mądre słowa i ...tak.Zostańmy znajomymi-po czym wiewióra uścisnęła dłoń mu podaną.
Żaneta była bardzo szczęśliwa widząc jak jej najlepsi kumple są znajomymi.
-Już nas chyba nic nie poróżni-dodał Szymon-A przynajmniej ja tak prędko nie popadnę w stan złości.Hej,Żaneta?
-Co?
-Nie co tylko CO2!
Po tym sucharku oboje mądrali śmiało się do rozpuku.Ponieważ było już po kolacji ( ok.21.00 ) wiewiórki postanowiły powrócić do swoich domków.Maxi na początku nie załapał żartu z dwutlenkiem węgla,ale ze miał obok siebie dwa największe wiewiórcze mózgi.....Atmosfera była bardzo przyjemna.Powrót trwał chyba z 5 min. a zdawało się jakby rozmawiali tak przez cały wieczór.Szymon i Maxi postanowili odprowadzić Żanetę.
-To do jutra chłopcy.Um..Maxi? Może usiądziesz razem z nami przy śniadaniu?
-Pewnie.Kurcze,ale miło się z wami trzymać.Dzięki wielkie.To do jutra!-i zaczął powoli biec wstronę domku chłopaków.Żaneta machała mu na dowidzenia.Szymon też już się zbierał,kiedy Żanetka chwyciła go za ramię i dodała:
-Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem.To był taki miły gest.Chociaż spodziewałam się,że ty najprędej zostaniesz oświecony...
-Tak.No bo po co szukać wrogów,kiedy można mieć przyjaciół?
-Serio jesteś bardzo mądry.Ciesze się,że mam takiego przyjaciela- po czym nieśmiało i niepewnie żanetka musnęła policzek Szymona i powoli( powtarzam powoli!) przytliła go.On odwzajemnił uścisk.I oczywiście się uśmiechnął.
-Tylko nie myśl,że ja go kocham czy coś.Bo to nie prawda.On jest moim bliskim znajomym z przedszkola jak jeszcze mieszkałam z panią Miller gdzie indziej.Kolega z podwórka nikt więcej.A ty jesteś kompanem życia! Nikt nigdy cię nie zastapi.Pamiętaj o tym....
-Jej dzięki......to dobranoc.
-dobranoc...
Szymon był bardzo szczęśliwy....kurcze! Takie miłe słowa! To -to była poezja! Poezja z najpękniejszych ust....dobrze wiedzieć,że nikt nie zajmie miejsca Szymka w sercu Żanetki.No może nie o to jej chodziło,ale to prawie to samo.
Gdy bujający w obłokach cały czerwony okularnik zamierzał otworzyć drzwi do domku.....
       Gdy bujający w obłokach cały czerwony okularnik zamierzał otworzyć drzwi do domku, znikąd pojawił się Alvin. Przyjrzał się mu uważnie.
- Co ci jest? - zapytał - czyżbyś się zakochał? - poruszył brwiami porozumiewawczo.
Szymon normalnie poczułby grę po nerwach, ale zamiast tego, powiedział:
- Nie obchodzi mnie teraz, co o mnie myślisz...- zaczął wolno - ale w objęciach Żanety czuję się, jakbym się unosił. Czuję się taki lekki, ach - Szymon dalej pod wpływem rozmarzania - ja po prostu...- i nie dokończył. Ominął zdziwionego brata i pierwsze, co zrobił, to klapnął na łóżko.
Alvin podszedł do Szymona.
- Hej, a co z tym Maxiem? - zapytał Alvin. Maxio był w łazience, więc niczego nie usłyszał.
- To całkiem spoko gość...a teraz daaaaj mi zasnąąąąć - i w tym momencie zaczął chrapać. Alvin stał cały oburzony. Jaki spoko gość? O co tu chodzi?
Kiedy Alvin tak rozmyślał, podszedł do niego Maxi i zaczął:
- Słuchaj Alvin, chciałbym ci coś wytłumaczyć. Ściskałem się z Brittany i jej siostrami, bo znamy się od małego, od przedszkola właściwie. Ja nie miałem żadnego znajomego. Wszyscy mną gardzili, aż pewnego dnia, kiedy sam siedziałem przy stoliku, usłyszałem dziewczęce wołanie. To były trzy wiewióretki, które zaprosiły mnie do wspólnej zabawy. Bawiłem się przy nich świetnie i tak je poznałem. Nasz kontakt urwał się, gdy dziewczyny wybrały Studio, jako dalszą naukę i jak przyjechałem teraz, to nie wierzyłem, że jeszcze kiedykolwiek je ujrzę. To moje bliskie przyjaciółki i wiem, że chyba mnie mają tylko za bliskiego przyjaciela. Wy pewnie coś więcej dla nich znaczycie, więc...- westchnął ciężko - ja nie mam wcale zamiaru ich podrywać, albo coś podobnego - usiadł na swoim łóżku i ukrył pyszczek w dłoniach.
Alvin teraz zrozumiał, dlaczego to tak się stało. On po prostu nie miał przyjaciół. Brittany, Żaneta i Eleonora były mu po prostu bliskie. Usiadł obok i powiedział:
- W imieniu mnie, Szymona i Teodora chcemy cię przeprosić. Źle cię oceniliśmy. Szymon mi piąte przez dziesiąte mi powiedział na twój temat, ale z twoich ust widzę, że jesteś uczciwy i całkiem spoko gość. Myślę, że powinniśmy zacząć od początku. To jak, zgoda? - Alvin wyciągnał łapkę w stronę Maxia. Ten chętnie i z uśmiechem ją uścisnął.
- Witaj w naszym gronie, Maxi - poklepał go po ramieniu Alvin - ale teraz prześpijmy się, jest już późno.
- Spoko Alvin - uśmiechnął się Maxi - to dobranoc.
- Dobranoc.
Ten wieczór wiele nauczył chłopców. Przede wszystkim tego, żeby nie oceniać innych po pozorach, bo one często mylą.
Następny dzień nie należał już bowiem do przyjemniejszych, bo okazało się, że wiewiórki zostaną tu tylko ostatni dzień, a jutro przyjeżdża po nich Dave. Z powodu wizyty Maxia zapomnieli o tym.
Kiedy wszyscy spotkali się przy śniadaniu, Alvin zaczął:...
        Kiedy wszyscy spotkali się przy śniadaniu,Alvin zaczął..:
-Kurcze blade.Dopiero wczoraj się pogodziliśmy a już musisz odjeżdżać.
-Życie to pasmo niespodzianek,nie koniecznie tych miłych.-uśmiechnął się Maxi
-Tak dawno cię nie widzieliśmy! Mamy tyyyyyyyle do omówienia i do zrobienia!-rzekła Britt
-A ja mam dobry pomysł.-powiedział Szymon-Może po prostu zamiast cały czas spędzać na robieniu nie wiadomo czego,to po prostu spędźmy ten dzień jak gdyby nigdy nic.No wiecie,jakbyśmy naprawdę przyjechali na kolonie po to aby być na koloniach.Na pewno opiekunowie mają plan pełen rozrywek.
Wszystkim osobiście spodobał się ten pomysł.Dopiero teraz wiewiórki zrozumiały jak brdzo dużo czasu stracili na takie głupoty jak ganianie za Charlene lub policzkowanie się....
Tak więc wiewiórki postanowiły zjeść śniadanie ze smakiem.Były pyszne naleśniki z dżemem,które kucharki zawsze robiły na ostatni dzień kolonii.Popjjając je herbatką smakowały wyśmienicie.Ponieważ małe skrzatki narozrabiały trochę,postanowiły dzisiaj pozmywać.Oczywiście wszystkie razem.Maxi też się przyłączył.Ale on miał najlepsze zadanie:wycieranie mokrego zlewu i podłóg po zmywaniu...
Potem był krótki ( ok.20 min) czas dla siebie.Wiewiórki spotkały się wszystkie przy drewnianych stolikach na zewnątrz i zaczęły grać w butelkę( oczywiście na pytania ).Dzięki temu wiewióretki dowiedziały się całkiem sporo o dawnym znajomym.Potem odbył się ''fifa pingpong 2015''.Chłopcy zawzięcie grali,jakby zależało od tego ich całe kieszonkowe.Jednak najwięcej punktów zdobyła Elka.
Wszyscy poszli szybko spakować rzeczy na wycieczkę nad jezioro.Britt jednak marudziła,że jej torba jest za mała i nie pomieści wszystkiego.Jednak z pomocą sióstr ograniczyła się do niezbędniaków.Alvin od razu wyleciał pierwszy z domku w swoich czerwonych jak płachta na byka kąpielówkach.Tuż z nim biegł Teo i Maxi.Szymon natomiast wolał iść nieco wolniej z powodu dziewczyn( głownie jego afrodyty...).Za każdym razem próbował złapać ją za rękę,ale cały czas się wachał bo obok przecież szli inni koloniści.Przynajmniej nie było Olka...
Była godzina 9.30.Słońce jeszcze nie wzeszło tak wysoko.Niebo było takie pastelowo-niebieskie.Jeziorko wyglądało tak spokojnie.Trawiasty brzeg z domieszką piasku,pomost w kształcie kwadratowej podkowy,trzciny i drzewa....no z drzewami trochę przesadzam bo więcej jednak rosło tam zboża.Kiedy kończył się z prawej strony brzeg trawiasty,zaczynało się malutkie pole zboża.Służyło ono najczęściej do przebierania się,bo nie było w nim nic widać.
Na piaskowej drogę tumany kurzu były widoczne z daleka,bowiem Alvin i Teo chcieli pierwsi wskoczyć do wody.Jednak przed wejściem każdy musiał znaleźć miejsce na swój koc i rzeczy.Potem jeszcze trzeba było odbyć małą rozgrzewkę,np. przysiady.
I nareszcie można było się kąpać! Alvin pierwszy wskoczył do wody.Zaraz po nim cała chmara dzieciaków.Od razu spokojne jeziorko stało się ''wylęgarnią dzieci''.Żaneta postanowiła razem z Elą zbierać muszelki i ciekawe kamienie pod wodą.Ale też starsza siostra nauczyła Elkę pływać pieskiem. Maxi,Alvin i Szymon skakali (ale nisko i ostrożnie) z pomostu. Britt i Teo chodzili sobie po pomoście i rozmawiali.Później dołączył do nich Szymon.Postanowili już nie wchodzić o wody i zaczęli się wycierać.Opiekunowie przywieźli dla nich wielką miskę arbuzów.Wszyscy jedli i mlaskali.Każdy się kleił od cieknącego soku....
        Gdy skończyli jeść te przepyszne arbuzy, Żaneta wpadła na pewien pomysł:
- Może rozwiniemy siatkę na tej małej, piaszczystej plaży i zagramy w siatkówkę?
- To doskonały pomysł - pochwalił ją Szymon. Żaneta się lekko zarumieniła.
- Pewnie! - powiedziała radośnie Eleonora, która uwielbiała sport i już ruszyła w stronę opiekunów. Pozostałe wiewiórki pognały za nią.
- Hahaha - zaśmiał się opiekun - a ja czekałem, kiedy padnie taka propozycja. Weźcie sobie - wskazał dłonią torbę. Wszyscy w siódemkę nieśli torbę z siatką i piłką (bo do pomocy przyłączył się Maxio) i dotarli na małą plażę. Rozłożyli siatkę i po dziesięciu minutach zaczęli grać.
Bawili się naprawdę świetnie. Do gry dołączyły Róża, Alicja i Maja i podzielili się na dwie pięcioosobowe drużyny. Pierwszą stanowili Alvin, Szymon, Żaneta, Alicja i Róża, a drugą - Teodor, Maxio, Brittany, Eleonora i Maja.
Alvin przygotowywał się do serwowania:
- Nie wygracie - mrugnął do Brittany
- Zobaczymy - Brittany z uśmiechem pokazała mu język. Wszyscy zaczęli się śmiać. Alvin w końcu odbił piłkę w stronę przeciwnej drużyny. Udało się im obronić, dzięki Teodorowi, który stał z tyłu.
- A nie mówiłam? - drużyna przybijała piątki z Teodorem.
- Dobrze, już dobrze - zaśmiał się Maxio.
Skończyli grać tak po dwóch godzinach. Potem przyszła pora na obiad. Opiekunowie rozłożyli grilla, gdzie będą pieczone kiełbaski i ziemniaki i rozpalali ten grill. Gdy się już udało wyregulować ilość ciepła, zaczęli piec kiełbaski. Obok położonych smakołyków, piekły się ziemniaki.
Wszystko to trwało pół godziny i danie było gotowe. Wszyscy zajadali ze smakiem.
- Niebo w gębie - skomentował Teodor.
- O tak - przytaknęła Eleonora, której mały tłuszczyk zaczął cieknąć po buzi. Teodor natychmiast wytarł ją chusteczką i się uśmiechnął do niej.
- Dziękuję - Eleonora odwzajemniła uśmiech.
Po grillu przyjaciele postanowili urządzić zawody w pływaniu. Chłopcy się dobrali po dwójkę, a następne dwójki tworzyły dziewczyny. Najpierw płynęli Alvin z Maxiem. Maxiowi szło naprawdę nieźle. Wszyscy im dopingowali. W końcu wygrał Alvin:
- Nieźle, stary - klepnął Maxiego po ramieniu.
- Ty też niezły jesteś - odparł Maxio.
Po Szymonowi i Teodorowi, co im też dobrze poszło, bo wygrali razem (wszystko jest możliwe), wystartowały Maja z Brittany, potem Żaneta z Alicją, a na końcu Róża z Eleonorą. Świetnie się bawiły, ale potem stwierdzili, że jednak trochę za zimno na dalsze wygłupy w wodzie.
- Może odpoczniemy trochę, ramiona mnie bolą - Szymon masował swoje ramiona.
- Tak, odpocznijmy - przytaknęła Brittany.
Brittany, Szymon i Żaneta odpoczywali, Teodor z Eleonorą i Maxim grali w karty, a Alvin śpiewał piosenki z Róża, Mają i Alicją. Atmosfera była naprawdę przyjemna.
A na wieczór zapowiedziana była specjalna atrakcja...
        FAJERWERKI! !!!
Wiewiórki nie mogły się ich doczekać.
Ale najpierw miały być podchody.
Drużynę pierwszą (uciekającą) stanowili:
Alvin, Brittany, Maxi, Alicja i Żaneta,
A drugą (tropiącą):
Teodor, Eleonora, Szymon, Róża i Mają
Na początek 1 (uciekająca) wybrała się do lasu. Po drodze Britt narysowała strzałkę patykiem na ziemi. Zatrzymali się na polanie.
-Tu napiszemy zagadkę- powiedział Alvin
-Notuj- Żaneta spojrzała na Alicję-Ta rzecz głębokie korzenie miewa,
wyższa jest niźli drzewa
ku niebu sięga wyniośle,
chociaż ni piędzi nie rośnie.
Ps: Znajdźcie tam nas-po czym kazała jej zwinąć kartkę-zostaw ją tutaj.-AlicjA posłusznie wykonała polecenia
-A teraz pędem na górę-powiedział Maxi.
Właśnie wtedy 2 (pościgowa) wyruszyła. Bardzo sprytnie znaleźli strzałkę
-Tamtendy- powiedziała Eleonora. 
Biegli jakieś 5min.
-Tu coś jest!-krzykną Teo
-to zagadka- powiedziała RóżA
-Ta rzecz głębokie korzenie miewa,
wyższa jest niźli drzewa
ku niebu sięga wyniośle,
chociaż ni piędzi nie rośnie-przeczytała Maja
-Co to jest Szymon? Wiesz?-Teodor zrobił słodkie oczka
-Chyba tak... To nie roślina bo nie rośnie, nie skała bo ma korzenie.... Wiem! Góra!-krzyknął okularnik. 
Tymczasem u 1.
-Mam dość wspinania i rysowania strzałek-powiedziała Brittany. Miała rację. Narysowała ich ponad 30.-bolą mnie ręce i nogi.
-Zastompię cię-zaproponowała Alicja-A chodzenia też mam dosyć
-Popłyniemy rzeką! -Krzykną Alvin- Żaneta wymyśl jakąś zagadkę której rozwiązaniem jest woda
-Niech pomyślę....Co porusza się z gracją większą od rymu, uwielbia opadać, ale nie potrafi się wspinać?
-Szybko zanotowała po czym zostawiła kartkę na ziemi-Alvin jak popłyniemy? Woda jest zimna.
-Weźmiemy deski, tam są
-Dobry pomysł-powiedzieli i popłyneli. Dopłyneli do rozgałęzienia rzeki.
-zatrzymajmy się, woda jest płytka. Musimy ułożyć strzałkę z kamieni by wiedzieli gdzie płyniemy-powiedział Maxi. 
U 2
-Mam wskazówkę-krzyknęła Róża
-Czytaj-powiedziała Ela. Od godziny wspinali się na górę.
-Co porusza się z gracją większą od rymu, uwielbia opadać, ale nie potrafi się wspinać?
-To trudne-mruknął Szymon-Motyl? Nie. To nie realne. Wiatr? Nie, on umie się wspinać. Muzyka? To nie logiczne
-Szymek! Patrz jaki ładny strumyk-zawołał Teodor
-Woda! To ma sęs! Woda! Wskakujcie przepłyniemy się.
Znowu u 1.
-Alvin... opadam z sił...-Szepnęła Brittany po czym usunęła si€ do wody. Nie było tam płytko ponieważ właśnie wpłyneli do jeziora.
-Brittany!-krzyknął Alvin i wskoczył do wody.
-Maxi! Pomuż mu!- krzyknęła Alicja
-Nie mogę, nie umiem ppływać! 
       - Szybko! Mamy jakąś linę? - spytała Alicja, która była zaniepokojona.
- Lina... - Maxio popatrzył na zwisający łańcuszek na plecaku Alicji i wpadł na pomysł - możesz odczepić ten łańcuch? Zrobię linę z kotwicą.
- Już... - Alicja odpinała łańcuszek - ale kotwicy nie mamy! - ożywiła się jeszcze bardziej. To ze zdenerwowania.
- Owinę kamień łańcuchem! Pośpiesz się proszę! - Maxio czuł, że mu serce zaczyna walić, jak młot. Wreszcie Alicja dała mu łańcuszek. Ten szybko owinął kamieniem i zapiął agrafką, by nie wyleciał. Pobiegł skrajem rzeki. Nie zauważył, że Żaneta i Alicja patrzyły na niego z wielkim podziwem. Postanowiły za nim pobiec, na wypadek, gdyby sam nie dał rady wyciągnąć Alvina i Brittany.
Tymczasem Alvin zdążył podpłynąć do zdezorientowanej Brittany.
- Nie bój się, trzymam cię! - powiedział Alvin. Brittany uwiesiła się na jego plecach. Oboje zauważyli Maxiego, Żanetę i Alicję, jak biegną skrajem rzeki.
- Uratujemy was! - krzyknął w biegu Maxi. Nagle zauważył zawalony na całą szerokość rzeki drzewo i już wiedział, co zrobi. Przyspieszył i wszedł na to drzewo. Stanął tak w jednej trzeciej długości pnia i zarzucił łańcuchem. Kamień chlupnął do wody, a Maxio trzymał początek łańcucha.
- Tutaj! - krzyknęły Żaneta i Alicja, które dotarły do Maxia. Alvin trochę z pomocą prądu trafił łapką na łańcuch.
- Brittany, wchodź! - polecił Alvin. Brittany bez słowa wspinała się po łańcuchu. Alicja i Żaneta wyciągnęły ją.
- Teraz ty Alvin! - krzyknął Maxio. Alvin zrobił to samo.
Po chwili było po wszystkim. Cała piątka zaczęła się ściskać. Potem wszyscy popatrzyli na Maxia.
- Dobra robota, stary! - Alvin klepnął go w ramię - jestem ci coś winien.
- Ale nie trzeba, od tego są przyjaciele - odparł skromnie Maxio.
- Trzeba, trzeba - Brittany przytuliła osłupiałego Maxia.
- Świetny miałeś pomysł z tą liną - Żaneta również go przytuliła. Maxio stał cały czerwony jak burak.
- Nie ma za co, naprawdę...a może lepiej nie mówmy pozostałym, co tu zaszło. Nie ma ich co niepokoić.
- Zgadzam się - przytaknęła Brittany. Postanowili zaczekać na resztę grupy, od tych przygód bolały im nogi.
A u drugiej grupy nie wydarzyło się nic niebezpiecznego. Dotarli do rzeki i zauważyli w oddali resztę. Postanowili przyspieszyć. Po chwili dotarli do nich.
- Ej, zabawa w podchody polega na dawaniu wskazówek, a nie samemu być wskazówką - zażartował Szymon. Wszyscy się zaśmiali.
- Zmęczyliśmy się tym chodzeniem - odparł Alvin - odpocznijmy chwilę, a potem wracajmy, co?
- No, bo też jestem zmęczony. I głodny - Teodor dotknął swojego brzucha, który wydawał delikatne dźwięki.
- Ja też - przytaknęła Eleonora z uśmiechem.
Po dwudziestu minutach siedzenia, postanowili się zbierać. Szli sobie krętą ścieżką do schroniska, ale przynajmniej była to dobra ścieżka. Cały czas rozmawiali, śmiali się. Tworzyli naprawdę zgraną grupę. Aż miło na nich patrzeć!
Gdy dotarli do schroniska (a było tak po 23) każdy się pożegnał i pognał do swoich pokoi, by zasnąć. To był dzień, którego nie zapomną.
Lecz wszystko to, co dobre kiedyś się kończy. Rano zadzwonił Dave. Szymon odebrał:
- Dave? O której po nas przyjeżdżasz? - zapytał.
- Po obiedzie, czyli tak po 14 - dobiegło ze słuchawki.
- OK, to do zobaczenia.
- Na razie - Dave się rozłączył.
Później Szymon dołączył do śniadania...
      -Z kim rozmawiałeś? -zapytała Żaneta
-Z Davem. Przyjedzie po nas po 14.
-Ok to coś teraz robimy?
-Może przejedziemy się kajakiem?-zaproponował Maxi
-Może nie...-powiedziała Brittany po czym szepnęła do Alvina-od wczoraj mam dosyć wody...
-Przejedziemy się konno?-zapytał Alvin
-Dobry pomysł... Tylko wiesz... jesteśmy WIEWIÓRKAMI!!!!!.... A wiewiórki nie jeżdżą konno!!!-powiedziała Żan
-A Róża, Alicja i Maja to co! One są ludźmi a ludzie jeżdżą konno!-postawił na swoje Alvin
-No dobra to co... Idziemy do stajni?-zapytała Eleonora.
30 minut później
Alvin, Brittany i Alicja dosiadali Australię (czarnĄ, młodą klacz). Eleonora, Teodor i Maja pojechali na Dwalinie (starym rudo-brązowym koniu z białą pręgą od nosa do czoła). A Szymon, Żaneta, Maxi i Róża Pistację (białą klacz w czarne łatki średniego wieku).
Ruszyli w teren . Bardzo dobrze się bawili. Gdy dojechali do rzeczki zobaczyli znajomą osobę...
-Część dzieciaki-powiedział... Dave
-Hej Dave... Jak tu trafiłeś?-zapytał Szymon
-Wasz kierownik mi powiedział . Wracajcie do obozu, odstawcie konie i idziemy do samochodu. Wziąłem już wasze bagaże. A i musicie wiedzieć że nie wracamy zaraz do Hollywood tylko jedziemy na wasz koncert do Krakowa, potem do Łodzi, Warszawy i Gdańska. Dopiero później na tydzień do domu a następnie na wakacje do Egiptu.
Chwilę później
-Wy już jedziecie?-zapytał Maxii
       - Tak...- odparł Alvin i wszyscy ruszyli konno.
Po kilkunastu minutach dojechali do stajni i odstawili konie. Potem zebrali się niedaleko samochodu, który czekał na naszą szóstkę. Wiewiórki cieszyły się z koncertów, ale bardziej posmutniały z powodu tego, że nie będą już z Maxiem, Różą, Alicją i Mają.
- To były najlepsze dwa dni z wami, od kiedy tu przyjechałem - wydusił z siebie Maxi - nic innego dla mnie się nie liczyło, tylko to, że mogłem z wami być i...
- Nie przesadzaj - Eleonora pierwsza uściskała Maxia - jak dacie radę, to wpadnijcie na najbliższy koncert do Krakowa.
- Załatwimy wam darmowy wstęp - powiedział Szymon.
Potem Żaneta i Brittany wyściskały posmutniałego Maxia, a Maja, Róża i Alicja wyściskały wiewiórki i wiewióretki.
- Mamy nadzieję, że się jeszcze zobaczymy - powiedziała Róża.
- Na pewno! - odparł radośnie Teodor. Wszyscy się uśmiechnęli.
- No cóż, czas na nas, trzymajcie się - pożegnała Żaneta.
- Cześć!
- Na razie!
I wreszcie, gdy Dave ich ponaglił, wsiedli do samochodu i zaraz zaczęli machać Maxiemu i dziewczynom. Odmachali im. Samochód zaczął zjeżdżać z górki i po kilkunastu metrach wytoczył się na czysty asfalt.
Po chwili Dave zapytał:
- Podobał się wam obóz?
- Taaak! - odpowiedziały z uśmiechem wiewiórki.
- A nie mówiłem, że będzie fajnie? A wy co? Marudziliście zupełnie niepotrzebnie.
- Całkowicie się z tobą zgadzam, Dave - odparł z uśmiechem Szymon. Dave popatrzył na niego i również się uśmiechnął.
Alvin w tym czasie postanowił sprawdzić Facebooka na swoim smartfonie, czy jego post poskutkował. A jednak! Do tej pory nie został zamieszczony ani jeden post i ani jedno zdjęcie o Alvittany. Alvin uśmiechnął się szeroko. Dawno tak się nie uśmiechał.
- No i o to mi chodziło - swierdził z ulgą.
- O co? - zapytała zaciekawiona Brittany.
- O fejsa. A dokładnie o to, że nie ma już nic na temat Alvittany...- i w tym momencie zrozumiał, że popełnił błąd, bo po pierwsze, to powiedział zbyt głośno, a po drugie Szymon z Teodorem popatrzyli na niego porozumiewawczo.
- No co?! - obruszył się Alvin - co się tak gapicie?! Zajmijcie się własnymi sprawami! - i patrzył groźnie i na Szymona i na Teodora.
- Dobra, dobra - Szymon machnął ręką i powrócił do swojej lektury. Żaneta popatrzyła na niego.
- Co czytasz?
- "Itch. Reakcja łańcuchowa" Simona Mayo - odparł - chcesz poczytać? Bo i tak to czytam piąty raz, ponieważ wciąga...
- Chętnie - Żaneta wzięła książkę od Szymona i zaczyła czytać. Po chwili oparła głowę na jego ramieniu i dalej czytała. Szymon uśmiechnął się w duchu.
Podróż mijała im dość ciekawie, bo do Krakowa mieli kawał drogi. Dave postanowił zrobić chwilowy postój i zatrzymał się na stacji benzynowej. Odwrócił się do reszty i rzekł:
- Muszę zatankować auto. Nie ruszajcie się stąd - i odszedł.
Wtedy zaczęła się nerwowa dyskusja na temat tego, co będą porabiać przez całą trasę koncertową po Polsce...
        -Zwiedzimy Kraków!!!-krzyczała Brittany
-Od kiedy interesujesz się historią?-zapytała Żaneta
-Kraków to stolica Polski więc jest tam najwięcej sklepów!
-Wróciła nasza Brittany...-szepnął Alvin
-Warszawa jest stolicą Polski...-poprawił różową Szymon
-To jedziemy do Warszawy. Koniec i kropka!-krzyknęła Britt
-Ok, Ok. Ale wiesz... my mamY tam koncert więc I tak tam jedziemy-powiedział Teo
-A no tak...-uspokoiła się Brittany. 
-Już jestem!-powiedział dave-za 2H dojedziemy do Krakowa, zatrzymany się w hotelu a następnego dnia koncert. Może ustalicie co zaśpiewali i potrenujecie w drodze by umilić czas?
-Dobry pomysł!-powiedział Alvin- może zaśpiewamy "Boys&Girls Rock'n Roll"
-Dobry pomysł-pochwaliła godz Brittany- Ale "call me maybe" też musi być!
-CZEMU?! To dla dziewczyn-zaprotestował Alvin
-Albo to zaśpiewali albo nie odezwę się do Ciebie aż do powrotu do Hollywood!
-Łojjj...-jękną-no dobra ale zaśpiewamy też "All abaut that bass"
-Ok ta piosenka mi się podoba... umowa stoi
-Możemy zaśpiewa też "what makes you beautiful"?-zapytał Teodor i zrobił słodkie oczka
-No dobra.-zgodził się Alvin-Ale
Czemu musimy śpiewać piosenki "One Direction " ble jacy są głupi...
-Ja ich lubię...-powiedziała Britt
-Ja też-poprawił się Alvin-to mój ulubiony zespół
-Boże... -mruknął Szymon
-Britt, Ela może my zaśpiewajmy same, bez ich-wskazała na chłopaków-jakąś piosenkę-zaproponowała Żaneta
-To super pomysł...-pochwaliła ją Brittany- może... mam pomysł! Zaśpiewajmy "waka waka"!
-Jeśli Wy śpiewacie same to my też! Chłopaki co myślicie o "Its my life"?
-Bomba!
-To ustalone-powiedział Alvin
-Nie, jeszcze musimy wymyślić coś super na koniec!-powiedziała Britt
-Może "roar"?-zaproponowała Żaneta
-To ustalone. Najpierw śpiewamy "Boys&Girls Rock'n Roll" potem "call me maybe", "All abaut that bass", "what makes you beautiful", "waka waka", "Its my life" a na koniec "roar".-podsumował Alvin
Kilka godzin później
-Ktoś do Ciebie dzwoni- zakomunikowała Eleonora
-SprawdŹ kto to!
- Jest napisane "Disnay".
-Daj mi telefon.
-Dave! Kto dzwoni?!-krzyknął Alvin
-Cicho! Rozmawiam!
-Jest napisane Disnay- szepnęła Eleonora
-Słuchajcie! Chcecie wziąść udział w show Disnay polegającym na śpiewaniu piosenek Disneya w przebraniu bohaterów filmowych?
-Tak!!!!
        -Tak!!!!
-Nie!!!-Odezwał się Alvin. Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. Dave kazał wyjaśnić mu powód, dla którego nie che występować w programie.
-Bo Disney jest dla dzieci! A ja nie jestem małym bachorem w pieluszce.
-Dobrze. Skoro tak, to proszę bardzo. A teraz: Szymon, Brittany, Eleonora i Teodor. Posłuchajcie mnie uważnie!-Tu, Dave zrobił teatralną pauzę i pogroził palcem.-Daję wam tydzień na przekonanie Alvina. Jeśli wam się to nie uda, nie ma nawet mowy o wystąpieniu w tym show.
-Wiesz co, Alvin? Opowiadasz o tym że nie jesteś już bachorem. Tłumaczysz się tym cały czas! Ale tak naprawdę, to zachowujesz się jak bachor. Przez Ciebie taka wielka szansa, na zaistnięcie w imperium Disneya, a ty strzelasz focha. Jak chcesz wiedzieć geniuszu, pomogłoby to nam w karierze, i do tego bylibyśmy znani pod względem tego z kim współpracujemy. Ale ty nie! Jak zwykle coś Ci nie pasuje! Wiesz co? Przyrzekam Ci, że nie obchodzi mnie już te show, ani nasze koncerty. Jak tylko to wszystko się zakończy, to ja odchodzę z zespołu!! Kapujesz!!!-Powiedziała Brittany, gdy Dave wyszedł z hotelu. Alvin zarobił już kolejnego liścia, i to tak mocnego, że na jego futerku, włoski stały dęba. Cała grupa była na niego obrażona. Szymon później poszedł do Brittany, która siedziała na balkonie i płakała gorzkimi i obfitymi łzami. Podszedł do niej, usiadł i zaczął pocieszać.
-Spokojnie, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Porozmawiam z nim.-Mówił tak, głaszcząc wiewióretkę po plecach. Ta, ku zdziwieniu Szymona położyła mu głowę na ramieniu. Nie wiedział co zrobić, ale po chwili doszedł do wniosku że z nią zostanie. Nie wiedział, że ktoś ich obserwuje. Był to Alvin. Stał na parapecie o oglądał wszystko zza okna.
-Czyżby Brittany zakochała się w Szymonie?-Powiedział, ale tak cichutko, że nikt nie mógł tego usłyszeć.-Nie, niemożliwe. 
        Nazajutrz Alvin podszedł do Szymona i oznajmił:
- Możemy porozmawiać? W cztery oczy - i popatrzył na pozostałych miną mówiącą: "to męskie sprawy".
- Dobra - westchnął Szymon i poszedł z nim do schowka na miotły, by nikt nie mógł ich podsłuchiwać. Gdy Alvin zamknął drzwi, odwrócił się do brata i spojrzał na niego groźnie:
- Mógłbyś mi wyjaśnić, co to miało wczoraj znaczyć?!
- Ale co? - zapytał zdezorientowany Szymon.
- Nie udawaj głupka! Widziałem, co robiłeś Brittany! - Alvin wycelował w brata palcem.
- A o to ci chodzi - odparł Szymon - nie uważasz, że zrobiłeś nam, a zwłaszcza Brittany przykrość, jak odmówiłeś wystąpienia? Brittany nie mogła tego przeżyć i się rozpłakała. A ja ją tylko chciałem uspokoić, nie wiedziałem, że oprze się o mnie - rozłożył łapki w geście: "nic złego nie zrobiłem" - a poza tym zrobiłem to czysto po przyjacielsku. Nic więcej. A właśnie ty też klepkałeś Żanetę po plecach, a nie zwróciłem ci uwagi! - ty razem wycelował w Alvina palcem - a też wtedy mogłem się obrazić!
Alvin spuścił głowę, bo wiedział, że to była prawda. Zaraz mu złość przeszła i powiedział spokojnym tonem:
- Dobra, uznajmy to za nieistotne - klepnął brata w ramię - zgoda?
Szymon po chwili namysłu odparł:
- Dobra, zgoda. Ale wiedz, że się w Brittany nie zakochałem! - zastrzegł Szymon szybko.
- Spoko, już dobrze, a teraz wychodzimy i nic tu nie zaszło.
- Nic a nic - przytaknął Szymon.
Gdy otworzyli drzwi zobaczyli stojącą Brittany. Wytrzeszczyli na nią oczy.
- Britt, a co ty tutaj robisz? - spytał lekko przerażony Alvin. Zauważył, że Szymon też ma ten sam problem.
- To wy mi tu powiedzcie, co robiliście w schowku na miotły! - podniosła głos Brittany - obgadywaliście kolejny plan niszczenia wycieczki, tak?! - popatrzyła groźnie na Alvina i Szymona.
- Wcale nie! - zaprotestował Szymon - wyjaśniliśmy sobie parę spraw czysto męskich.
- Akurat! - nie uwierzyła Brittany - lepiej powiedzcie prawdę.
Szymon i Alvin popatrzyli na siebie. W końcu Alvin zaczął:
- Przepraszam cię Brittany za wczoraj. Oczywiście wystąpię. Ale poczułem się trochę zazdrosny, jak Szymon cię pocieszał...- i spuścił głowę, bo wiedział, że za chwilę dostanie. Jednak się pomylił.
- Och, ty mój zazdrośniku - Brittany przytuliła mocno Alvina i pocałowała go w policzek - już więcej tego nie rób.
- Dla ciebie wszystko - odparł z uśmiechem Alvin. Szymon udawał, że podziwia piękny widok za oknem. Brittany w końcu też go przytuliła. Szymon się lekko zarumienił.
- Dołączymy do reszty?
- Chodźmy - przytaknął Alvin, wziął Brittany za łapkę i powędrowali do reszty.
Gdy wszyscy byli w pokoju, Dave oznajmił:
- Zbierajcie się, już jedziemy.
- Yeeeeeees! - piszczały wiewiórki, gdyż były szczęśliwe. Spakowały się szybko i opuścili hotel.
W drodze do Krakowa...
        W drodze do Krakowa małe skrzaty nie mogły usiedzieć w miejscu.Cały czas piszczeli z radości i wiercili się niesłychanie.Wszyscy byli podekscytowani tym koncertem w Krakowie.Cały czas podczas podróży wszyscy powtarzali swoje utwory muzyczne,żeby już je opanować na pamkę.Pogoda była strasznie upalna.Słońce świeciło na wszyściutko! I na dodatek były korki....gorzej już być nie mogło.
-Dave,czemu stoimy?-zapytał mały Theo
-Są korki.Zanim przez niego przejedziemy minie chyba godzina....lub może i więcej....
-Co? No nie....-zmartwił się maluch
-Ale mamy jeszcze dużo czasu!-powiedziała pełna zapału Żaneta-Jest dopiero 14.23.Mamy koncert na 19.00.Czyli....wyjedziemy z tego korka tak ok. 15.10.Na miejscu będziemy...o 17.46.Tak mniej więcej.Czyli zdążymy zjeść obiad,uszykować się i zrobić jeszcze jedną próbę.Nie ma się o co martwić.
-Widzę,że masz swój własny rachunek prawdopodobieństwa?-zapytał okularnik
-Nie wiem,czy można to tak nazwać.Ja tylko zgadywałam.
Paczka wiewiórek cierpiała w promienach słonecznych.Britt postanowiła wyjść na dach samochodu i się poopalać.Oczywiście z kremem z filtrem,pięknymi okularami przeciwsłonecznymi i kocykiem.A ponieważ ruszali się chyba 1m/h to nie miała się martwić o upadek.Pozostali siedzieli w tych męczarniach.Mimo otwartych okien sytuacja nie była lepsza.Klima...czym była klima w tym słońcu? Jednak Żanetka z Elą postanowiły zrobić z notesów wachlarzyki.Alvin miał tego dość.To słońce zmusiło go do najgorszej rzeczy na świecie....do myślenia.Miał kupę wolnego czasu więc mógł śmiało się zanurzyć w umyśle....Zamknął oczy....i porwał się myślom.Słońce...słońce jest gorące.....jest miłe i niemiłe....teraz było okropnie wredne....słońce świeciło też wczoraj i przedwczoraj...i przedprzedwczoraj....może będzie świeciło jutro...słońce to piękne wycieczki.....wycieczki były na koloniach.....wycieczka na Smerek.....odpoczynek przy jaskini.....skarga od opiekuna....to przez Charlene.....Charlene......Charlene.....Charlene! Ugh! To wszystko prze te małą-zaraz.A co jeżeli ona zadzwoniła do Dave'a? A co jeżeli to wszystko ściema? A co jeżeli oni przyjadą na koncert do Warszawy....i będą już przygotowani na koncert,a się okaże,że go nie było?Ale skąd ona ma numer Dave'a? Pewnie szperała w telefonie Alvina i wykradła mu pare numerów....O małpa jedna.....
-Hej! Hej!-krzyknął Alvin jak oparzony.Wszyscy się po tym jakby ocknęli.
-Co jest Alvin?-zapytał Szymek
-To pułapka!
-Że co?
-Ten wyjazd do Warszawy na koncert Disney'a to podróba! Charlie nas wkręca!
-A ty wciąż o tej Charlie.....-powiedziała Żanetka
-Mieliśmy już o niej nie gadać,pamiętasz?-pouczył go Szymek
-Ale to ona! Na serio! Na pewno!
-Pewnie mózg ci się przegrzewa.Leżysz na słońcu bez czapki...-zaśmiał się okularnik
-Hej,dobre!-powiedziała jego Afrodytka
Alvin przez całą dłuuuuuugą trasę był zły,że nikt mu nie wierzy.I przez całą trasę się dąsał.Nawet gdy wszyscy śpiewali wspólnie piosenki on jeden śiedział obrazony i zły.Tylko jedna Brittney o niczym nie wiedziała.Bya zbyt zajęta opalaniem się.A dopiero minęło 10 minut okropnej podróży....
Tymczasem u pewnej małej blond złośnicy....
        -Wrrrr..... Muszę się zemścić. Na Alvinie, jego rudej- wzdrygnęła się na samą myśl- Tej Sritttany . -włączyła facebooka- te szczury Mają dzisiaj koncert w Krakowie.
-Wiesz my też jesteśmy szczurami-szepnęła Mili, jej młodsza siostra . Miała beżowe włosy które zaczesywała na twarz tak że prawie nie było widać jej pięknych, niebieskich oczu. Uwielbiała pastelowe ubrania. najczęściej nosiła legginsy i tuniki do kolan. Była bardzo nieśmiała i rzadko się odzywała. Nie miała nic do Alvina, Brittany i reszty zespołu. Potajemnie słuchała ich muzyki. Bała się reakcji swojej siostry na jej pasje-malarstwo. Nie mówiła jej też że słucha wiewiórek. Nie śpiewała. Może miała talent ale bała się wydać z siebie choć jeden dźwięk.
-Cicho bądź! Czemu jesteśmy teraz w domu w Grecji! Chciała bym być teraz w Polsce i zepsuć im koncert. Nikt nie będzie poniżał Charleane the Chippet!
-Nie mieszkałyśmy by tu gdyby nie ty!-Mili pierwszy raz od lat krzyczała na siostrę. Może przyszedł czas na zmiAny?
-W naszej ojczyźnie mają głupich policjantów-Powiedziała Charlene, bo w ich byłym domu popadła w konflikt z.prawem.- I nie odzywaj się tak do mnie! Od śmierci mamy to ja się tobą opiekuje!-Mili zaczęła płakać. Bała się siostry. Zmieniła się, ale w głębi serca wciąż ją kochała.
U wiewiórek 
Alvin wszedł na dach samochodu.
-hej-powiedział
-hej
-gorąco jest, prawda?
-no
- Brittany...
- tak...
- Teo mnie o coś zapytał... Czy my jesteśmy...
- Tak?
-pa... Ej to chyba Wawel! Prawie jesteśmy- Brittany się uśmiechnęła ale w duchu było jej smutno. Alvin prawie był romantyczny prawie... Ugh to nie ma sensu. Alvin nigdy się nie zmieni.
         Alvin wrócił smutny do samochodu. Do nikogo się nie odzywał, był bowiem zapatrzony w okno. Nachodziły mu kłęby myśli, właściwie rozpętała się wojna pomiędzy myślami Alvina a jego podświadomością.
- "Jak mogłeś to zepsuć?! Taka okazja!" - karciła myśl podświadomość.
- "To nie jest takie proste" - odezwała się myśl - "Brittany to moja najlepsza kumpela świata, z nią można konie kraść, ale nie mam zbyt wiele odwagi, by wyrazić to, co do niej czuję..."
- "Co ty bredzisz?!" - obruszyła się podświadomość - "Jaki brak odwagi?! Ty i brak odwagi? Proszę cię, ty jesteś macho, zapomniałeś?"
- "Normalnie tak, ale jak już wspomniałem, w uczuciach jestem niewiele gorszy od Szymka, bo ten to dopiero ma stracha".
- "A co mi ty tu swojego braciszka wtrącasz?" - zdziwiła się podświadomość - "To ty tu nie wyrażasz uczuć, a nie Szymon".
- "Daj mi już spokój!" - myśl już była cała w nerwach - "Kiedy przyjdzie pora, to powiem jej, co czuję".
- "Trzymam cię za słowo!" - skwitowała podświadomość i już Alvin przestał rozmyślać.
W końcu po godzinie objazdu przez nie małe korki, dotarli do hotelu znajdującego się niedaleko Wawelu, a także rynku krakowskiego. Podopieczni byli zachwyceni miastem.
- Naprawdę tu jest pięknie - skomentowała zachwycona Żaneta.
- O tak - przytaknął Szymon - ale najciekawsze są tu zabytki, przede wszystkim chciałbym zobaczyć Kościół Mariacki, Sukiennice i Wawel.
- Ja też - odparła cicho Żaneta.
- Chodźmy do środka! - przerwał im Alvin - bo mnie tu jest trochę zimno.
- Spokojnie Alvin, wchodzimy - odparł Dave nie patrząc na Alvina.
Gdy weszli do hotelu, od razu skierowali się do blatu recepcji. Pani recepcjonistka podała im klucz do pokoju i życzyła przyjemnego pobytu. Podziękowali, skierowali się do windy i wjechali na dziewiąte piętro. Potem dotarli do swojego pokoju. Był naprawdę ładny, poprzedzielane ściankami działowymi pomieszczenie mogło śmiało spełniać warunki nawet dla najbardziej wymagających. Chwilę zajęło im rozpakowanie się oraz oswojenie się z nowym otoczeniem.
Dave wreszcie oznajmił:
- Ja muszę coś pilnie załatwić, wy tu ćwiczcie i nigdzie nie wychodźcie, dobrze?
- Tak Dave - przytaknęły wiewiórki.
- To na razie - Dave pomachał im na pożegnanie i wyszedł z pokoju.
Cała grupa przez godzinę ćwiczyła swoje piosenki przed koncertem i występem w show Disney'a. Później każdy zajął się sobą. Teodor z Eleonorą czytali w internecie o przepisach, Szymon z Żanetą dyskutowali na temat tego, co tu warto robić i nie tylko, Brittany słuchała muzyki przez słuchawki, a Alvin samotnie siedział na parapecie i zapatrzył się na popołudniową panoramę Krakowa.
Tymczasem Charlene, razem ze swoją młodszą siostrą postanowiły zatrzymać się na noc w tym hotelu, w którym obecnie przebywały wiewiórki. Otrzymały kluczyk i powędrowały do swojego pokoju, jednak przed wejściem usłyszały z niedaleka cichutki, znajomy śpiew...
          -Jakiego mam farta, jakiego mam farta! -zaśpiewała pod nosem. -Zniszcze im koncert!
-Ale mówiłaś że jedziemy do domu do Grecjii!
-Kłamałam- uśmiechnęła się Charlie
-Nie wstyd ci!-Mili poniosło
-Ooo ty nie będziesz się tak do mnie odzywać! Marsz do pokoju!
-A ty co będziesz robić?
-Przygotuje herbatę dla Britt! Z cytryną, odrzywką do włosów, dziełem angielskim ,solą i liśćmi eukaliptusa!
-Ale ona się pochoruje!
-Właśnie! Straci głos!
-Nie!
-Co ty powiedziała$?! Marsz do pokoju!- Mili potulnie schyliła głowę i weszła do windy. Nie jechała do pokoju! Jechała odwiedzić wiewióretki!
-Brittany!-krzyknęła
-Kim jesteś?-zapytała Britt
-Siostrą Charleane-wyznała prawdę
-To wynocha!-krzyknął Alvin
-Aaaa. .. twoja siostra też tu jest?-zapytał Szymon
-Tak! I chce pozbawić ciĘ głosu!-zwróciła się do Brittany
-Jak to?-zdziwiła się Britt
-Przygotowała specjalną herbatę
-A coo dodała?-Zainteresował się Szymon
-Eukaliptus, ziele angielskie i jakieś kosmetyki
-To by zadziałało-stwierdził Szymon
-A czemu nam to mówisz?-zapytała Eleonora
-Bo mam jej dosyć. Ciągle na mnie krzyczy-Chlipnęła Mili
- A czemu chciała zniszczyć Britt?-zapytał Teodor
--Chce się zemścić i zająć jej miejsce w show! -odpowiedziała
-Na którym piętrze mieszkacie?-zapytał Alvin i wskoczył do windy
- trzecim-reszta wiewiórek wskoczyła do windy
-Dopadnę Cię Charlie! -obiecał Alvin.
W pokoju jej nie było. Wszyscy byli zdołowani.
-A co z nią będzie?-zapytała Żaneta wskazując na drugoklasistkę-Nie może wrócić do siostry?
-Dave coś wymyśli-machnął renką Alvin. Właśnie wtedy zadzwonił Dave.
-Wracajcie już ! Musicie się przebrać-powiedział
-Dave... jest mały problem-powiedział Alvin-Znasz Mili?- zapytał
           - Hmmm... coś mi mówi jej imię - zamyślił się Dave - i co w związku z tym?
- Mili powiedziała nam, że Charlene chce zniszczyć nasz koncert! - mówił wściekły i przerażony jednocześnie Alvin.
- Spokojnie, jeżeli już coś planuje, to się jej nie uda - zapewnił szybko Dave - zaraz wracam, wykonam tylko jeden telefon - i wyszedł z pokoju.
Wiewiórki popatrzyły na małą Mili, której wystawała głowa spod łóżka.
- Ja was chciałam ostrzec, bo uwielbiam was i wasze piosenki, jestem waszą największą fanką! - zaczęła szybko wiewióretka - nie mogę już znieść mojej siostry, mimo tego, że ją kocham... - powoli leciały jej łzy - jak się dowie, że wam pomogłam, to mnie zabije, chlip! - Mili płakała już na dobre. Brittany i reszcie zrobiło się jej żal. Chociaż to siostra największego wroga, ale zachowała się naprawdę jak prawdziwa fanka. Brittany ją mocno przytuliła:
- Nie płacz - mówiąc to głaskała ją po głowie - Charlene nic ci nie zrobi, już tego dopilnujemy. Pojedziesz z nami na koncert.
Mili otworzyła szerzej oczy.
- Naprawdę? - zapytała.
- Tak! - odparł radośnie Teodor - będziesz siedziała z Davem.
- Dziękuję, ale...
- Pogadamy z Davem, co zrobić - wtrącił Szymon - Charlene nie powinna cię tak traktować.
- Szymuś ma rację! - Alvin walnął pięścią o swoją dłoń - pokażemy tej dwulicowej, gdzie wiewiórki zbierają orzechy na zimę! - i wyszedł z pokoju.
Wszyscy popatrzyli po sobie, w końcu Żaneta powiedziała:
- Chodźmy już, za chwilę koncert.
Wyszli razem z Mili z pokoju i skierowali się do samochodu, gdzie czekał na nich Dave. Wsiedli do samochodu i odjechali.
W drodze grupka obmyślała plan na Charlene. Zapłaci za swoje.
I zapewne tak będzie, ale wiewiórki i Dave byli zupełnie nieświadomi tego, że ktoś jest w bagażniku i wszystko słyszy. I ten ktoś zaraz wybuchnie ze złości i nienawiści, a tą osobą jest...
          Charlene!!!
-Zemszczę się na nich!!! I na mojej siostrze!! Nie, nie mam już siostry!-pomyślała.
Tym czasem wiewiórki były już na miejscu, wiewióretki wybrały się do garderoby. Brittany ubrała się w różową sukienkę w cekiny na piersi a tiulową spódnicą na dole, Eleonora W zieloną sukienkę z jednym cekinowym ramiączkiem, a Żaneta prostą sukienkę z cekinami na klatce piersiowej.
Tak oto ubrane weszły za kulisy. Chłopaki już na nie czekali. Byli ubrani w białe marynarki i krawaty w ulubionych kolorach. Raz dwa trzy WCHODZICIE!!!
-Powodzenia!-krzyknął Dave . Wjechali na scenę. Najpierw Szymon i Żaneta po bokach na platformacj, potem obok nich tylko bardziej do środka wjechali Teodor i Eleonora. Na końcu na jednej platformie po środku wyjechali liderzy. Zaczęła się piosenka pt. "Boys&Girls Rock'n Roll" skakali po platformach tańcząc. Zeskoczyli na ziemię. Zaczęła się Nowa piosenka czyli "call me maybe". Potem "All abaut that bass", "what makes you beautiful". Zeszli ze sceny i ogłosili przerwę.
Dziewczyny weszły do przebieralni. Zmienili sukienki. Britt założyła biało-różową w zebrę , Żaneta.i Eleonora sukienki w panterkę w ulubionych kolorach.
Weszły na scenę wniesione przez tancerzy-tarzanów. Zagrała muzyka. Dziewczyny śpiewały "waka waka". Zeszły ze sceny. Wskoczyli chłopaki i zaśpiewali "Its my life". Piosenka się skończyła. Zza chłopaków wyszły dziewczyny i zaczęli śpiewać "roar"!
To był koniec koncertu. Zgasły światła. Opadła kurtyna. Zobaczyli zielone oczy. Potem nic już nie widzieli. Scena się zawaliła!
        Scena się zawaliła! Żaneta otworzyła oczy widziała tylko ciemność tak właściwie nic nie widziała, tylko ciemność ale czuła że cały zespół jest obok niej. Wstała i uderzyła się mocno w głowe to usłyszała brittny. Na siedząco otworzyła oczy i szybko się zerwała żaneta w ostatniej chwili powiedziała:
- nie wstawaj - powiedziała szeptem.
Britny automatycznie nie wstała ukucneła spowrotem tak jak była.
- co tu się dzieje gdzie my jesteśmy- zapytała nerwowo Britty.
- sama niewiem ale trzeba obudzić wszystkich- powiedziała- hej Eleonora obudz się, chłopaki halo- muwiła szeptem każdemu do ucha.
Ale nikt nie dał znaku życia.
- och żaneta tu potrzeba solidnego krzyku do ich uszu- powiedziała Brittny pewnie patrząc na śpiochów- Eleonora, chłopaki!!!!!- krzykneła z całej siły.
Wszyscy się zerwali ale na szczęście nie wstali.
- dobra co tu się dzieje?- zapytał Alvin.
- sama niewiem ale ma któś latarke albo zapałki- zapytała żaneta.
- ja mam- powiedziała Brittny i wyjeła latarke z torebeczki.
- dobra a moge wiedzieć skąd i poco nosisz ze sobą latarke- ze ździwieniem zapytała żaneta a inni patrzyli na brittny czekając na odpowiedz.
- nosze ją w właśnie takich przypadkach jak ten nobo jak jest ciemno jak niby mam się malować i układać fryzure? To jest chyba proste co nie?
- tak mogliśmy już to na początku wiedzieć- powiedziała żaneta znając brittny.
- a ja już chyba wiem gdzie jesteśmy- powiedział zastanawiając się Szymon- czujecie lekkie falowanie, poruszanie się jesteśmy na falach a co jest na falach? Statek, jesteśmy na statku w jakimś kartonie, pudełku sam niewiem ale musimy się dowiedzieć która jest godzina i gdzie ma ten statek cel- mówił ciągle Szymon- widze szpare możemy się przez nią przecisnąć a więc podzielimy się na grupy jedna ja i żaneta pójdziemy zobaczyć gdzie ten statek płynie druga grupa to będzie alvin i brittny pójdziecie szukać jakiegóś schronienia a teodor i eleonora będą szukać jedzenia spotykamy się tutaj.
wszyscy ruszyli w swoją strone......
         Brittany poszła za Alvinem. Wpadli na Teo i Szymona
-Czeeeeść Brittttttt....-powiedzieli. Nagle zaczeli przeraźliwie rosnąć. Statek zaczą się walić. Alvin zmalał. Ruda wzięła godz na ręce i biegła. Statek zmienił się w ruiny mostu. Biegła. Po drugiej stronie zobaczyła Żan i Eleonorę. Nagle przekształciły się w potwory. (Jak Galadiela w Hobbicie i władcy Pierścieni) Dziwne istoty ich otoczyły. Obraz się jej rozmazał. Widziała wiewiórkę.
-Charleane...-szepnęła
Alvin obudził się. Znajdował się w dziwnym miejscu. Wstał.
-Gdzie ja... A pod sceną! Scena się zawaliła! Gdzie Britt? Przed chwilą razem tańczyliśmy na koncercie! Trzymałem ją za renkę...-Skakał pomiędzy kawałkami scenografii. -Gdzie ona jest?! Strzępki sukienki! Różowej! -szedł za śladem-Krew! Jestem blisko! Tam!-podbiegł do dziewczyny. Była nieprzytomna- ObudŹ się!-trząsł nią z całej siły
-Alvin...-szepnęła- jesteś duży...
-Choć musimy się z tond wydostać!
-Moja noga... Jest pod metalem...-szeptała 
-Gdzie oni są!-krzyczał Dave-Alvin! Brittany!-reszta brygady została już wydostana. . Brakowało tylko liderów...

28 komentarzy:

  1. - Gdzie oni mogą być ? - mówił zdenerwowany Dave
    - Dave , spokojnie.Napewno się znajdą. - uspokajała go Żaneta
    - Właśnie , spokojnie.Należy zachować spokój - powiedział Szymon , próbując również uspokoić Dave ' a.
    Podczas gdy Szymon , Żaneta , Teo , Ela i Mili próbowali uspokoić Dave ' a , Alvin myślał ja pomóc Britt.
    - Trzeba by było znaleźć coś do podważenia metalu. - stwierdził Alvin
    - Ale raczej nic tu nie będzie - odpowiedziała mu Britt
    - Coś napewno będzie. - powiedział Alvin i poszedł szukać.
    Po kilku minutach wrócił.
    - Mam.
    W tym momencie Alvin podważył metal mocnym drewnianym kijkiem.
    -Britt , spróbój wyjąć nogę.Ten kijek długo nie wytrzyma.
    - Dobra ... udało się.
    Alvin podrzucał Brittany i ją złapał.Bardzo cieszyli się że Brittany jest wolna.
    - Znalazłem też kawałek chusteczki żeby owinąć ci tą ranę na nodze
    - Dzięki Alvin
    Kiedy Alvin skończył owijać Britt nogę miał dziwne przeczucie że ktoś z nim stoi.Odwrócił się i zobaczył Charlene.
    - Jak ty tu ... ? - zapytal Alvin ale nie dokończył ponieważ Charlene mu przerwała
    - Tajemnica.A teraz cicho.
    Charlene rzuciła się na Alvina i go związała.
    - Zostaw go - powiedziała Brittany
    - Ty tu nie masz nic do powiedzenia.
    - powiedziała Charlene i zabrała Brittany w inne miejsce.Po czym wróciła do Alvina.
    - A ty masz siedzieć cicho.
    - Po moim trupie
    - Jak chcesz
    Teraz również zakneblowala Alvina , dla własnego bezpieczeństwa.Potem odeszła.
    Tymczasem u reszty ...
    - A jeśli coś im się stało ? - mówił nadal zmartwiony Dave
    - Nie martw się.Tak nic nie załatwimy. - mówił Szymon
    - Masz rację.
    - Słuchajcie ! Nad biegła krzycząc Ela - znaleźli Britt
    - To świetnie - powiedziała Żan
    - Jeszcze tylko Alvin - powiedział Teo
    - Tak , tylko gdzie on może być ? - mówił nadal zmartwiony Dave
    - Pójdę go poszukać - powiedziała Mili


    Przepraszam że krótko ale dopiero się w to wkręcam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że zjeżdżam trochę z tematu fanfica. ale chciałem napisać maila do adminki, a nie mogę wysłać wiadomości, bo mi pisze, żeby sprawdzić poprawność adresu mailowego. Co mam zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może sprawdź czy poprawnie napisałeś adres e - mail

      Usuń
    2. właśnie tak to zrobiłem - wpisałem: i pisze mi, że adres jest niepoprawny. Zastanawiam się, czy ta kropka w środku maila nie powoduje tego błędu.

      Usuń
    3. Wiesz podam ci przykładowego maila :
      marta12@wp.pl

      Usuń
  3. -Kawałek ubrania, znam z kądś tą tkaninę... Hmmmm... to sukienka Charleane!-wzdrygnęła się na samą myśl o siostrze-Czyli go porwałaś.... Nie uciekłaś jeszcze... Nie zemściłaś się na mnie i Britt!
    -Mam zamiar właśnie to nadrobić!-krzyknęła Blondi i rzuciła się na Mili. Związała ją.
    -Kolejna wiewiórka do kolekcji!



    U reszty

    -Mili długo nie wraca-Powiedziała Eleonora
    -Trzeba iść jej poszukać-powiedział Teodor
    -Tylko idziemy razem! Tam kryje się niebezpieszeństwo! -powiedział Szymon-Dane choć z nami. Britt zostanie bo jest nieprzytomna Ale ty będziesz szedł po gruzach.
    -Ok-gdy się oddalili pojawiła się Charleane
    -Britty... Czekałam na ten moment całe wieki-To mówiąc związała rudą, włożyła ją do torby w taksówce.
    -Do domu!-powiedziała do kierowcy. Ten "Dom" nie był domem. To był dach wieżowca. Przywiązała ich tam do ściany.
    -Nikt was tu nie znajdzie!




    -------------------
    Podoba się?

    OdpowiedzUsuń
  4. -Jesteś pewna?-Usłyszała za sobą głos. Był nie kto inny jak...........................Maks!!
    -Kim jesteś i jak mnie tu znalazłeś?!-Krzyknęła Charlene. Związana Britt zaczęła się wiercić i rzucać na wszystkie strony. Maksio spojrzał na nią, Alvina i Millie i powiedział:
    -Za porwanie grozi kara nawet do 20 lat więzienia. Szykuj się na dłuuuugą odsiadkę!!!!
    Rzucił się na Charlene, związał ją. Podbiegł do Brittany, Alvina i Millie i rozwiązał ich.
    -Szybki, chodźcie! Musimy powiadomić resztę!!-Krzyknął.
    Po kilu minutach byli już na ziemi.
    -A teraz Maks, wyjaśnij nam o co tutaj chodzi?-Spytała Brttany.
    -Dobra, dobra, ale jak będziecie już wszyscy razem.
    Gdy już byli razem:
    -Dobra, a teraz Maksio wyjaśni nam, kim do licha jest.-Wróciła do tematu ruda wiewióretka.
    -Ołkej! Dobra, jestem tajnym agentem. Pracuje dla agencji chroniącej światowej sławy, międzynarodowe gwiazdy. Zazwyczaj chronię Beyonce i inne takie, ale teraz trafiliście mi się wy. Najpierw was szpiegowałem. Gdy rozmawiałeś z Cahrlene, no wiesz, wtedy, gdy szpiegowałeś Żanetę.-Przerwał, Alvin przytaknął, a Żaneta prychnęła.-Uznałem, że ona coś kobinuje, więc za nią polazłem. Okazało się, że coś tam planowała. Na obozie, od początku byłem z wami, tylko tyle, że mnie nie widzieliście. Dopiero jak zabrali Charle.
    -Ekstra, ale gdzie ona teraz jest?-Spytał poważnie Szymek.
    -Teraz zabrali ją moi kumple na przesłuchania. Dostanie za to niemałą karę.-Tu wskazał na Brittany. Ona tylko spojrzała na siebie. Rzeczywiście wyglądała okropnie. Bluzka była podarta, a makijaż totalnie rozmazany. Nie mówiąc już o włosach. Ech, gdzie jest lustro? Brittany musiała natychmiast do niego zajrzeć. Zresztą wszyscy wyglądali tak samo. Ale nareszcie byli bezpieczni. Czy aby na pewno?
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    To opowiadanie jest ekstra! Podoba się? Ej, a może oprócz Charlene dodamy jeszcze jednego złego wroga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie głupi pomysł.Tylko pytanie kogo.Ja myślałam o zagjnionym bracie wiewiórek. Może być tak że jak urodził się Szymon to on odszedł.I Alvin , Szymon i Teo go nie znają.A on nie pamięta ich.Mógłby pomagać Charlene ale tylko w niektórych sprawach.W większości planoałby wszystko sam.I odszedł od rodziny dlatego że pokłócił się poważnie z rodzicami.Chcial w ogóle o nich zapomnieć.Ale jak zobaczy Alvina , Szymka i Teo to będzie chciał odebrać im sławę i bogactwo.Bo tego pragnie w życiu.A na imię może mieć Jack.
      Podoba się ?

      Usuń
    2. Fajny pomysł . Tylko mógłby być ich kuzynem.

      Usuń
    3. Jak mialam jakieś 6 lat to byłam u brata ciotecznego i oglądaliśmy 1 część.I potem ( jak to dzieci ) się bawiliśmy.Ja udawałam Alvina , moja siostra Szymka a brat Teo.I Klaudia ( moja siostra ) wymyśliła Justina.Był on luzynem Alvina , Szymka i Teo.Pomagał Ianowi

      Usuń
    4. To naszego nazwiemy Jack. Będzie wychowany przez Iena i zaprzyjaźniony Z Charleane. Pasuje?

      Usuń
    5. Moim zdaniem powinniśmy wskrzesić do życia starego i dobrego wujka Harrego.Oczywiście chyba nikt oprócz mnie tutaj nie oglądał kreskówek z 80's z AATC( a na prawdę warto i trzeba! ).Jest to wstrętny oszust i ''wyłudzacz'' kasy.Jest on oczywiście wiewiórką.Zwykły nędznik bez honoru.Jest ścigany przez prawo,bo ma na konie mnóstwo przekrętów.Raz przez przypadek spotkał chłopaków i wmówił im,że jest ich wujkiem.Oni oczywiście byli tym zachwyceni i zabrali go do wesołego miasteczka.Gdy Harry dowiedział się,że są sławni wykorzystywał ich by zarobić.Po raz drugi przebrał się za św.Mikołaja ( w lipcu ) i udawał,że powyliły mu się pory roku.Tak więc zmusił ich by zrobili coś w stylu ''wesołej krainy Mikołaja'' takie wesołe miasteczko.Oczywiście za każdym razem dostał w zad :)
      Ja uważam,że to on powinien być ich wrogiem.Co wy na to?
      Błagam jeszcze nic nie piszcie.Też chcę mieć wkład.
      I osobiścię za bardzo nie podobał mi się ten pomysł z Maxim.Za bardzo.....kicz.Ale się niespodziewałam....
      Brohoof!Derp!Chipmunk!

      Usuń
    6. Ja oglądałam.Wiem kto to.W jednym odcinku też oszukał wiewióretki.Też niezły pomysł.

      Usuń
    7. Wiecie, jeśli komuś nie podoba się czyjeś opowiadanie, to może je chyba ominąć tak. A później zdecyduje ktoś, które jest lepsze.

      Usuń
    8. No nie wiem to by było krzywdzone dla drugiej osoby......

      Usuń
    9. Ja nie chciałam nikogo w ten sposób urazić.Uh...chodzi o to,że przecież każdy może tutaj dawać swoje pomysły.Jak jakiś się nie spodoba to grupa to mówi,ale się nie obrażamy.Przecież tak to już jest,że komuś się coś nie musi spodobać.A poza tym piszemy to wszyscy razem,a nie tylko kilka osób( to znaczy grono nie jest zamknięte,bo np. doszła Alvittany lub Pablo ).Powinniśmy śmiało mówić jeżeli coś nam się nie spodoba to po pierwsze.A po drugie musimy się nauczyć przyjmować krytykę.Nie będziemy mieli przecież całego życia usłanego różami.Ja też muszę się nauczyć jej przyjmować ( bo tak szczerze trochę się smuce i odrobinkę złoszcze jak ktoś na moje arty mówi,że są ...takie se.)Nie chcę oczywiście by tu wybuchła jakaś wojna blogowa czy coś.Po prostu dałam pomysł i chciałam wiedzieć co myśli grupa.Jak mój pomysł się nie spodoba to też mam uważać,że jestem skrzywdzona? Raczej nie. Nie przesadzajmy trochę,dobrze?
      Weroniko błagam nie mów tak.Mi to opowiadanie się bardzo podoba! A myślisz,że czemu biorę w nim udział?Jakby mi się nie podobało to bym nie pisała.Proszę już nie kłóćmy się.To dało nam jednak lekcję,że powinniśmy obgadać coś razem przed napisaniem,żeby było fair, lub może dali swoje pomysły.
      Przemyślcie to. :)
      Brohoof!Derp!Chipmunk!

      Usuń
    10. Całkowicie zgadzam się z Iskierką Zmierzchu. Każdy pomysł można przedyskutować razem w grupie, a potem razem wybrać ten pomysł, który będzie się podobał wszystkim. Sam neverend to był strzał w dziesiątkę :) Myślę, że wszystkim się spodobał, dlatego każdy zamieszcza tu swoją wersję zdarzeń, które są ciekawe, czasem śmieszne, i w ogóle ekstra :) Dlatego proponuję, abyśmy doszli do porozumienia co do dalszych losów naszych małych wiewiórek :) Każdy pomysł jest dobry, ale fajnie będzie, jak każdy się wypowie na ten temat, by ustalić, co można dodać, co zmienić, żeby było ciekawe. Wybaczcie, że nie dopisywałem, ale zabrakło mi pomysłów, a poza tym pomagam Alvittany przy jej blogu (głównie fanficki).
      Pozdrawiam i życzę weny :)

      Usuń
    11. Ja zgadzam się z Iskierką. Zmierzchu i Pablo.

      Usuń
    12. Ok, to może przejdziemy do rozdziału? Bo ta niepotrzebna dyskusja się troche przeciągneła co?
      ps. Też się zgadzam z iskierką i pablo.

      Usuń
    13. To kto w końcu będzie kolejnym nemezis?
      A może Naven z tego filmu gdzie wiewiórasy spotykają wilkołaka(tylko ja go widziałam?)
      Np,że Theo będzie cały czas taki zamknięty i cichy a tak naprawdę będzie Naven go dręczył w szkole? Co myślicie?
      Brohoof!Derp!Chipmunk!

      Usuń
    14. O i ile pamiętam to ten chłopak ze szkoły który dręczył Teo.Ja oglądałam.

      Usuń
    15. Ymmmmm czy mi się wydaje czy każdy czeka aż któś coś napisze?
      no ale ogólnie serio niech ktoś coś napisze.
      !!!!!÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷==
      Na mnie nie niczcie nie moge nic wymyśleć

      Usuń
    16. Też mi się tak wydaje.

      Usuń
  5. ja nie mam komputera bo mi się zespół teraz pisze z telefonu

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam drogie czytelniczki tego bloga :) Pablo wrócił do gry :D

    No cóż, wydawać by się mogło, że wszystko doszło do normy, ale nic z tego. Zacznijmy od początku. Po schwytaniu Charlene przez agenta Maxia, wiewiórki i wiewióretki wróciły do hotelu. Przeleżały parę dni w łóżkach, by rany mogły się szybko zagoić. Dave opiekował się nimi, a Maxiemu podziękował za akcję ratunkową. Gdyby nie on, to mogłoby być za późno. Pozostał jeden problem: co zrobić z Mili? Została sama, a nie ma się nią kto zaopiekować. Dave obiecał, że zostanie z wiewiórkami na parę dni, a w tym czasie poszuka kogoś, kto mógłby się nią zająć. Po tygodniu znalazł odpowiednią osobę: był to pan Hammer, właściciel pięknego sklepu nieopodal ich domu w Los Angeles. Dave przekazał wieści Mili, a ona bardzo się ucieszyła.
    - Dziękuję, panie Dave - powiedziała mała Mili ze łzami w oczach.
    - Mów mi Dave - odparł miło Dave. Mili w odpowiedzi uśmiechnęła się.
    Tymczasem reszta towarzystwa, z całkiem lepszym samopoczuciem próbowała przygotować się na następny koncert. Ćwiczyli co prawda, ale czasami stres robi swoje. Szymon, który zrobił sobie chwilową przerwę, przejrzał wiadomości na laptopie i od razu wyskoczyło zdjęcie Wujka Harry'ego z nagłówkiem: "Fałszywy wiewiór okrada ludzi z portfela, udając biednego!".Przeczytał artykuł i powiedział do reszty:
    - Wiecie, że Wujek Harry szaleje w Polsce, udając biedaka?
    - Serio? - wytrzeszczył oczy Alvin - To nie możliwe.
    - To chodź tu i sam poczytaj - Szymon odwrócił laptopa w kierunku brata. Do Alvina dołączyła reszta wiewiórek, czytając artykuł. Nie mogli w to uwierzyć.
    - Prawdopodobnie kręci się w okolicach Krakowa - powiedział Szymon - musimy więc uważać.
    - Oj tak - przytaknęła Brittany - nie wiadomo, czego ta chodząca pokraka szuka.
    - Trzeba go przede wszystkim schwytać - zauważyła Żaneta, podcierając bródkę - Wujek Harry jest niebezpieczny, przekonaliście się już o tym.
    - Ja go łapał nie będę, najlepiej omijajmy go z daleka - Alvin skrzyżował ramiona.
    - Oh zapomnijcie o nim! - zdenerwowana Eleonora przejęła laptop. Kiedy Szymon chciał zaprotestować, Eleonora przeniosła na niego groźne spojrzenie.
    - Żadnego protestu, teraz ja klikam!
    - Dobra, dobra - westchnął Szymon i poszedł się ubrać - Ale szybko, bo za chwilę idziemy na koncert.
    - Spoko, luz - machnął łapką Alvin. Szymon przewrócił tylko oczami i zniknął w przedsionku pokoju. Pozostali przez chwilę czytali wiadomości, potem każdy się zbierał do wyjścia. Mili również.
    - Chodź Mili, będziesz siedziała z Davem za kulisami - Brittany wzięła Mili za łapkę i dołączyły do reszty.
    Po około półgodziny dotarli na miejsce. Zanim zaczął się występ, mieli jeszcze kilka minut na ostatnie poprawki. Już prawie doszli do pokoju gwiazd, gdy przed drzwiami stał...

    Od razu przepraszam, że krótkie, ale chciałem, by kolejne kłopoty zaczynały się ciekawie :) Mam nadzieję, że mi wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę powiedzieć, że wcześniej udzielałam się to pod nazwą "Weronika Lewandowska", ale zmieniłam nazwę konta. Mówię to tak dla ścisłości, żeby nie było pomyłek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyżby neverend już wygasł? Od mojego ostatniego pomysłu nie ma kontynuacji...

    OdpowiedzUsuń