Kolejne pisadło - wciąż od Jeanette:3
Szymon opadł na
kanapę i już widział siebie w roli
dziewczyny ale… nic się nie działo.
Wszystkie wiewiórki
spojrzały po sobie ze zdziwionymi minami.
-Chyba coś jest nie w porządku…-zaczął Szymon, który w tym
momencie poczuł prawdziwą ulgę.
-Nie. Problem w tym że wszystko jest, w porządku- przerwała mu Charlene podchodząc do talerzyka
na którym jeszcze przed chwilą kusiła urocza babeczka(kto jak kto ale Teodor
umiał piec i przystrajać ciasteczka)
-A może… Babeczka była przeterminowana?- zapytała nieśmiało
Eleonora.
Wszyscy bez wahania przyznali jej rację. Jej teoria miała ręce i nogi, a nikt nie miał
ochoty głębiej wnikać w tę sprawę.
Co teraz?
-Mam pomysł.
Może…-wypowiedź Charlene przerwał dźwięk jej osobistego telefonu.
Telefon Charlene, nie był najnowszej marki, aczkolwiek był
bardzo elegancki, ot dotykowy telefon w wiśniowej obudowie. Bez zbędnych
wisiorków i diamencików.
Przeprosiła wiewiórki i poszła na stronę.
-Haaaaalo?
-Sapiens incipit suspicari!
Po czym Ruby(a była to właśnie ona) rozłączyła się nagle.
To bardzo rozzłościło Charlene więc szybko wystukała SMS-a w
którym żądała wyjaśnień.
Odpowiedź przyszła błyskawicznie.
,, Mądra zaczyna
podejrzewać’’- pojawił się napis na ekranie. Była to nietypowa wiadomość,
niemniej dziewczynka doskonale ją zrozumiała.
,,Będę mieć ją na
oku’’ odpisała. Chodziło oczywiście o Żanetę.
Teodor nieśmiało zaproponował rozmowę z kobietami które sprzedawały mu składniki
potrzebne do przyrządzenia babeczek.
Postanowili zrobić to następnego dnia. Żaneta miała w sprawie uczciwości
Charlene coraz większe wątpliwości. W całym tym zamieszaniu nikt nie
myślał o Britt, nikt oprócz Alviene.
Uspokoiło ją to że Charlene świetnie odegrała rolę zapominalskiej, i wcisnęła
mu jakiś kit, że nocuje ona u koleżanki.
Alviene była zbyt zmęczona by się wściec za zmarnowany czas i nerwy.
Następny dzień,
Charlene po pobudce ok. 6 gdy wszystkie wiewiórki są jeszcze w objęciach
morfeusza przywitała obudzona dziwnym dość uczuciem. To znowu sumienie. Tym
razem na chwilę zapomniało o Alviene,
skupiło się na Britanny. Charlene
wyobrażała sobie że w jej głowie mieszka mała dziewczyna, naprawdę prześliczna,
chwali gdy robi dobrze, upomina gdy robi źle. Sumienie(ta dziewczynka) była
teraz naprawdę wściekła.
,,Pomyślałaś o niej? Jak byś się czuła pozostawiona śpiąca i
bezbronna tej podłej wiedźmie? Ona tam jest, tak bezbronna, nie może jej
obronić. Pewnie gdybyś nie zamieniłą chłopaka w dziewczynę sam by ją uratował,
ale teraz namieszałaś tak, że nikt
oprócz Ciebie nie może jej pomóc. Brawo! Mam nadzieje że jesteś z siebie
dumna’’ . Ale Charlene nie była z siebie dumna. Ani trochę.
-Matko co ja robię? – zapytała sama siebie pędząc przez
ulice w stronę kontenera. Ale nikogo tam nie zastała. Musiała więc biec na
drugi koniec miasta, do opuszczonego budynku. Ale tam również nie było Ruby, i
co jeszcze bardziej zmartwiło Charlene, Britanny też tam nie zastała.
Zrezygnowana dziewczynka usiadłą na starej zniszczonej ławce. W pewnej chwili doznała olśnienia.
-Puszka! - krzyknęła jak oszalała. Tak głośno że kobieta
zamiatając podwórko kilka bloków dalej ze zdziwienie podniosła głowę. Sama
Charlen szybko odnalazła puszkę. Puszka posłusznie zaprowadziła ją do Ruby.
Okazało się że wiedźma zmieniła kwaterę. Zamieszkała teraz w jednym z
opuszczonych garaży. W chwili gdy Charle weszła do garażu, wrzucała ona coś z
małego flakonika do lustra. Coś było rodzajem różowawej mgiełki zamkniętej w
małym zdobionym słoiczku. Co jest? To
samo pytanie zadawała sobie Charlene. Ruby zajęta podejrzanymi obrzędami nie
zauważyła ,,wspólniczki’’ stojące w wejściu, więc mogła ona na spokojnie
,,podziwiać’’. Lustro wyglądało normalnie, jedno ze starych luster o drewnianej
ramie. Jedno z takich jakie możemy znaleźć w sklepach z antykami. Ale w pewnym momencie
szkło w lustrze stało się jakby… inne. Takie jakby dziwne. Zrobiło się mętne i
ledwo można było w nim zauważyć swoje odbicie. Wiedźma wsadziła w nie palec i
palec jakby… przeniósł się w inny wymiar, bo z tego co zauważyła obserwująca,
do lustra można było wejść. Po upewnieniu się że lustro jest gotowe Ruby
bezceremonialnie otworzyła flakonik, a mgiełka wleciała do lustra które znów stało się przejrzyste. Znowu została
sprawdzona gęstość lustra, tym razem palec został w odpowiednim wymiarze. W tym
momencie czarownica zauważyła Charlene. Nic dziwnego, podbiegła ona do lustra. Miała
przerażoną minę. Spojrzała pytająco na Ruby.
Ona nic nie odpowiedziała. Przez chwilę patrzyły na siebie w milczeniu.
W końcu odezwała się.
-Słuchaj mała, teraz masz zwabić tu Sapiens.
Sapiens oznaczało oczywiście Żanetę.
I właśnie dokładnie trzy godziny później ona znalazła
Charlene w kuchni. Siedzącą jakby nic się nie stało. Dziewczynki nic nie mówiły,
tylko na siebie patrzyły. Niewinne fiołkowe oczy Żanety pytały, a oczy Charlene
za nic nie chciały odpowiadać. Spojrzały na Żanetę w taki sposób, że aż się
przestraszyła. Teraz była pewna kto jest winien przemianie Alvina i zniknięciu
Britt(ani Żaneta ani Eleonora nie miały wątpliwości że do koleżanek nie
poszła.) Miała już powiedzieć co myśli Charlene ale w porę ugryzła się w język.
O godzinie
dziesiątej, wiewiórki ruszyły na miasto. Wszyscy zaczynali martwić się o
Britanny więc postanowili jej poszukać. Charlene musiała zwabić
Sapiens do garażu. A chodząc po sklepach raczej by się to nie udało, więc
powiedziała że Britt przysięgała że o ósmej będzie w domu. Znów zasiewając
niepokój w sercach wiewiórek. Charle, Eleonora i Żaneta szczęśliwym zbiegiem
okoliczności poszły jej szukać w pobliżu opuszczonych garaży. Rozdzieliły się,
ale Charle czekała tylko aby Eleonora zeszła z pola widzenia i zakradła się do
Żanety. (Tylko dlatego, że Eleonora mogłaby zeznać że Charlene była ostatnią
osobą która widziała Żanetę.)
-Ja wiem gdzie jest Britt.
Żaneta bez słowa poszła za nią. Wolała milczeć. Prawdziwą
aferę zgotuje jej Alvin jak się dowie. Weszły do garażu gdzie już czekała Ruby.
Żaneta z ciekawością zajrzała na lustro, i w tym momencie wiedźma rzuciła czar
który został rzucony również na Britt. Gdy Żaneta bezwładnie leżała na ziemi Ruby powiedziała jakieś niezrozumiałe dla Charle
słowa*, po czym mgiełka podobna do tej w słoiczku tylko w kolorze fiołków
ulotniła się z ciała biednej niezdarnej dziewczynki i wleciała posłusznie do
słoiczka. Po czym wiedźma powtórzyła czynności które wykonała rano. Wyjęła z
kieszeni Żanety jej komórkę, ładną dotykową komórkę. Telefon był w ładnej
prawie nowej fioletowo srebrnej obudowie. Doczepiona był ładna zawieszka w
kształcie fioletowego serduszka. Ze
swojej kieszeni wyjęła różową komórkę najnowszego modelu posiadającą złoto
różowe naklejki diamenciki, które układały się na kształt gitary. Ten na
tapecie miał modną ostatnio tapetę, a na aktywnym w tamtym momencie wygaszaczu była Britanny całą roześmiana i
Alvin z wiadrem na głowie. Był cały mokry co świadczyło o tym że wiadro
wypełnione było wodą.(z cała pewnością należał do Britt) Rzuciła je blondynce
pewna że ta będzie wiedziała jak je wykorzystać. Spojrzała jadowicie na Charlene i
powiedziała;
-Znikaj, bo jeszcze zaczną coś podejrzewać.
Gdy blondynka** się ulotniła podniosła Żanetę i powiedziała
do niej
-Widziałaś ten strach w jej oczach? Nie wie, że ją czeka to
samo. Ale nie teraz. Jeszcze nie.
W tym czasie
niczego nie świadoma Charlene szybko odnalazła Eleonorę.
-Choć, musimy wracać do innych. Hej, nie widziałaś po drodze
Żanety? -zapytała używając aktorskiego talentu.
Eleonora
oczywiście nie widziała. Razem wróciły do innych. Gdy nikt nie patrzył, wzięła komórki i stuknęła do Eleonory SMS. Od
Britanny
,, Zostanę u koleżanki jeszcze trochę nie martwcie się o
mnie’’
I od Żanety
,, Znalazłam Britanny, ja też zostanę u jej koleżanki. Nie
martwcie się o mnie’’
Bała się że znajdą u niej telefony, więc ukryła je dobrze na
dnie swojej torebki. Przy okazji odniesie je Ruby. Po tych SMS-ach przestano
martwić się o dziewczynki. Teraz znów problemem był Alvin. Więc zgodnie ze
wczorajszym planem udano się do sklepikarek. Większość składników kupiono w
supermarkecie, więc raczej nie można było posądzać ich o przemianie Alvina. Był
tylko jeden który zdaniem Teodora mógł być winien. Udali się na targ. Charle
już powiedziała kobiecie której wcisnęła zielone coś że jakby pytały takie
osoby(każdą wiewiórkę skrzętnie jej opisała) to zielone coś kupiła od swojej
siostry która zajmuje się produkcją aromatów do ciasta domowej roboty. Więc gdy
wiewiórki pytały, ona przysiadłą na murku. Podeszłą do niej dziewczyna w jej wieku
i zaczęła z nią rozmowę.
-Cześć.
-Cześć?
-Mam na imię Caroline
A ty?
-Ja? Jestem Charlene.
-Charle, jakie ładne imię.
Dziewczynki przez bite dwie godziny rozmawiały o wszystkim i
o niczym. Można nawet (nie)śmiało powiedzieć że się zakolegowały.
-Wiesz, mam wrażenie że już Cię kiedyś widziałam.
-Możliwe. Charlene Chipette słyszałaś?
-OMG! To naprawdę ty? Mam
twoją płytę. Ty i Alvin tak ładnie razem brzmieliście w tej piosence.
Jak ona się nazywała? A tak, ,,crocodile rock’’ prawda? Uwielbiam tę piosenkę!***
-Tiaaa…
Charle udawała obojętność ale naprawdę się cieszyła że ma
swoją fankę. Swoją własną fankę.
-Pewnie jesteś trochę zazdrosna o Britanny…
-Co?- wcale nie to pytanie miała zadać. ,,A skąd ty na jasną
wiewiórkę wiesz?’’ to oddawało powagę sytuacji znacznie bardziej.
-No wiesz, nowa dziewczyna Alvina
-Ale ja wiem kto to jest.
Chodzi o to że wcale nie jestem…
-Jesteś jesteś. Jesteście kumplami, kiedy moja kumpela
znalazła sobie chłopaka też byłam zazdrosna bo ciężko było z nią pogadać o
czymkolwiek innym-była to historia wyssana z palca. Biedna chciała pokazać Charlene
że nie myśli że blondynka zabujała się w Alvinie.
-Ech…
-Dobrze że nie zaczęłaś wdawać się jakieś podejrzane sprawy
żeby ją załatwić.
-?
-No wiesz…- ściszyła
głos – ja wierzę w magię. I cieszę się
że ty nie wplątałaś się w jakieś magiczne porachunki.
-Taaaak…
-Bo wiesz,interesy z…wiedźmami na przykład- ,,z wiedźmami’’
rzuciła niby od niechcenia – nigdy nie kończą się dobrze. Zazwyczaj po robocie
wykorzystują wspólnika. Naprawdę dobrze że się w to nie wplątałaś. –
uśmiechnęła się.
Charlene naprawdę dobrze maskowała uczucia. Miała wrażenie
że ta ładna dziewczynka o wszystkim wie. Ale wiedziała, że to niemożliwe.
-Bo wiesz Charle, to by było naprawdę żałosne. Poza tym
straciłabyś poczciwą i niewinną osobę. Tylko z zazdrości. A wiedźmy się nie
cackają, dla nich nie ma różnicy czy ich ofiara przeżyje czy nie. Potrafią ją
okrutnie torturować i…
Tego było dla Charlene za dużo. Poczuła co naprawdę zrobiła.
Była pewna że Caro coś wie, ale była też pewna że nie. Wtedy usłyszała wołanie.
Alviene ją wołała. Z niechęcią musiała zostawić nowo poznaną.
-Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy - rzuciłą i pobiegła w
swoją stronę
-Oj tak spotkamy się. Całkiem nie długo-powiedziała Caroline. Zachichotała i poszła w stronę
siedzącego w pobliżu kota.
-Widzisz przyjacielu? Im naprawdę trzeba pomóc.
W tym czasie
Charlene już rozmawiała Alviene.
-Co wam powiedziała?
-Ale kto?
-No ta baba co z nią gadaliście?
-Nic, że kupiła to od swojej
siostry.
-Ojej, nawet analizy nie możecie zrobić. Bo gdzie kupicie
próbkę ? Szkoda
-Możemy. Kobieta miałą jeszcze odrobinkę. Powiedziała że
schowała dla siebie ale skoro nam zależy może sprzedać.
Charlene po prostu nie wierzyła. W głowie przeklinała biedną
Kobietę która nie chciała nic złego.
-Więc co teraz robicie?
Co teraz robią?
- Idą do laboratorium zbadać substancję.
- Idą do znajomej Szymona zapytać o substancję.
- Nic, jeszcze nie wiedzą.
- Pytają Charle o zdanie.
* Coś jak
** Tj. Charlene
*** a kto jej nie uwielbia