sobota, 24 maja 2014

I żyli długo i... Rozdział III - Nowa droga życia (cz. II)


Po długiej przerwie, oto jest kolejny rozdział. 
Nie obiecuję że wracam na stałe, mam teraz mnóstwo zajęć związanych z końcem roku szkolnego. Sądzę że  regularnie będę tu pisać dopiero w wakacje, ale postaram się odzywać przynajmniej raz na tydzień. 


Niecałą godzinę później Dave wziął wszystkich na rozmowę do swojego pokoju i długo im coś tłumaczył. Wynik tej rozmowy był taki że wszystkie wiewiórki w posępnych nastrojach snuły się tego dnia po domu, nie wiedząc czym się zająć. Alvinowi było głupio, bo to on wyciągnął informacje, dziewczynom, bo to one wygadały wszystkim, ale Teodor martwił się jeszcze czymś innym.
- Eleonora… - spytał cicho gdy szukali czegoś w kuchni – jeśli Dave i Claire jednak się pobiorą, to czy nasza mama będzie mogła dalej nas odwiedzać?
- Na pewno tak – odpowiedziała Eleonora bez zastanowienia.
-Aha… na pewno tak – powiedział Teodor ale dalej był trochę niespokojny. Ta myśl towarzyszyła mu cały dzień. Pytał się braci i reszty dziewczyn ale wszyscy odpowiadali mu to samo, że na pewno będzie się z mamą widywał.
Alvin myślał nad czymś innym, i od razu podzielił się tym z resztą.
- Skoro my namieszaliśmy, to teraz my musimy to naprawić… no a przynajmniej pomóc – oznajmił stanowczo jeszcze tego samego wieczoru – Urządzimy Dave’owi i Claire tak niesamowitą randkę że ona będzie musiała się zgodzić!
- Alvin, to kiepski pomysł – zaprotestował Szymon – To się źle skończy, jak zawsze z resztą kiedy wtrącamy się do jego życia towarzyskiego.
- Heh, jakiego życia towarzyskiego?
-... po prostu się nie wtrącaj, ostatnim razem to się źle skończyło! 
- I dlatego chcę naprawić, nie mamy już 10 lat!
- Ty zachowujesz się jakbyś miał.
- Eeej!
- Chłopaki, przestańcie się kłócić – Brittany stanęła między nimi – Trzeba na poważnie o tym pomyśleć.
- No ja właśnie myślę i poważnie i życiowo i w ogóle! – Alvin coraz bardziej się nakręcał – Bo wiecie… to nie chodzi tylko o to że niechcący namieszałem…
Wszyscy spojrzeli zaciekawieni. O co w takim razie?
- Wiecie… my tak ostatnio myśleliśmy z Szymkiem- Alvin spojrzał na brata w nadziei że Szymon trochę mu pomoże, ale się przeliczył – że Dave to jest dosyć samotny. No, ma nas ale odkąd mieszkamy z nim to on wcale nie ma swojego życia bo ciągle musi się nami zajmować.
- To właściwie prawda – powiedziała Brittany trochę zdziwiona – nie mogę uwierzyć że to ty Alvin to zauważyłeś!
Alvin już chciał coś powiedzieć ale zobaczył ze za plecami Britt Szymon kręci głową więc zmienił zdanie.
- Więc co, pomagamy? Bo jesteśmy mu coś winni za te wszystkie lata, no nie?
Wiewiórki i Wiewióretki spojrzały po sobie. Alvin miał rację, byli Dave’owi coś winni.


Gdy tylko Szymon pogodził się z faktem że ich integracja w skomplikowaną sytuację Dave’a jest nieunikniona, przejął dowodzenie i energicznie zabrał się do dzieła.
- Uważam że nie powinniśmy stawiać Dave’a przed faktem dokonanym bo to może wszystko nam zepsuć – mówił- ale jeśli powiemy mu teraz to może nam zabronić więc to też nie jest dobre wyjście.
- Może poczekajmy aż prawie wszystko będzie gotowe i wtedy powiemy Dave’owi że mu pomagamy a gdy on zobaczy jak daleko zaszliśmy to już się nie wycofa – zaproponowała Żaneta i ten pomysł ostatecznie się przyjął, poniekąd z braku lepszych. Alvina było odtąd wszędzie pełno, bardzo się starał robić jak najwięcej i odpowiadać za jak najwięcej ale Szymon skutecznie mu to utrudniał.
- To nie tak że mam coś do ciebie Alvin – tłumaczył – ale co jeśli coś zepsujesz?
- To jest… hipokryzja! – wykłócał się Alvin – Równie dobrze i ty możesz coś zepsuć!
- Czy ty w ogóle wiesz co to jest hipokryzja? – Szymon przewrócił oczami – i wybacz, ale gdy ty jesteś w pobliżu to zagrożenie wypadkiem jest po prostu prawie trzy razy większe! Musze myśleć o wszystkim, nie mogę ciągle pilnować ciebie.
- Bo nie musisz! Nie jestem dzieckiem!
- Czasem jesteś.
- Takim samym jak i ty!
W tym czasie nić ich tymczasowego porozumienia się zerwała. Kłócili się o wszystko, tylko argumenty Brittany i Żanety, że mogą zrujnować to wszystko co przygotowują dla Dave’a powstrzymywało ich od wypowiedzenia otwartej wojny. Nie było to wiele, ale już lepiej pracować z chłopakami patrzącymi na siebie z pod byka niż wrzeszczącymi na siebie i ukradkiem wymierzającymi w siebie ciężkimi przedmiotami. Teodor nawet nie próbował ich pogodzić.
- To nic nie da – mówił gdy Eleonora pytała się go o to – Oni mnie nie słuchają… pogodzą się w końcu, zawsze tak jest. Skończy się okropną kłótnią gdy będą mogli sobie na to pozwolić ale na koniec się dogadają… nie wiem jak oni to robią.
- Ty z Szymonem nigdy się nie kłócicie?
- Nigdy. Alvin z Szymonem często, ja z Alvinem czasami ale Szymon ze mną nigdy.


Vinny wciąż jeszcze u nich była i dzielnie kryła ich przed Dave’em który nie wychodził teraz z domu i bez przerwy myślał jak się wyplątać z afery w którą wplątali go jego chłopcy. Vinny było mu go szkoda, ale jej prostolinijny sposób myślenia niewiele mógł tu pomóc.
- Czy to takie trudne, pójść i oświadczyć się kobiecie którą się zna tak długo? – dziwiła się – U nas nie ma takich problemów i ceregieli. Ktoś kogoś kocha i chce z kimś być, więc o tym mówi. Proste jak budowa cepa.
- Tak tak… - Dave musiał się uśmiechnąć słysząc swoje problemy naświetlone w ten sposób – Kiedy ty o tym mówisz, wszystko wydaje się takie proste…
- Bo takie jest! – Vinny nie miała zamiaru rezygnować ze swojego zdania – Ludzie uwielbiają wszytsko komplikować i po co? Unieszczęśliwiać siebie i kogoś kogo się kocha.
-A skąd ja mam wiedzieć czy ona mnie kocha? – Dave był uparty – Nie zostawi na lodzie?
Vinny zaśmiała się krótko, urwanie, jakby nie mogła się powstrzymać i dopiero po chwili zorientowała się że nie powinna.
- Widziałam tą Claire kilka razy, pytałam dzieci o nią – umilkła i po chwili kontynuowała – Mieszka prawie naprzeciwko ciebie od lat chociaż miała szanse się wyprowadzić, dotąd nie wyszła za mąż, nawet nie spotyka się z innymi mężczyznami. Dave, jesteś dorosłym facetem, czas wziąć się w garść i podjąć męską decyzję. Dzieci trochę cię popchnęły we właściwym kierunku, teraz czas na twój krok. W każdym innym przypadku to będzie po prostu tchórzostwo.
Vinny wycofała się i poszła szukać chłopców. Bała się trochę że przesadziła ale… wiedziała że ktoś mu to musi w końcu powiedzieć.
,,Może coś zrozumie’’ pomyślała ,,Jest inteligentny, ktoś mu musiał tylko przemówić do rozumu’’


Powoli zaczynało się układać, przygotowania do NRW (Najpiękniejszej Randki Wszechczasów) powoli dobiegały końca i przyszedł czas na uświadomienie Dave’a. Szymon wziął to na siebie i wywiązał się z zadanie doskonale (inna sprawa że ponad połowę jego niedoszłej pracy załatwiła jego mama uświadamiając Dave’owi kilka rzeczy). Dave był pod wielkim wrażeniem wszystkiego co udało się zachować w sekrecie przed nim i jak wiele spraw już było ustalonych, czekały tylko na ostateczną aprobatę samego zainteresowanego.
- Przeszliście samych siebie! – zawołał Dave gdy Szymon przedstawił mu na papierze wszystkie notatki i rozpiski – Strasznie wam dziękuję… teraz już tylko musi się udać.
- Uda się – przekonywał z uśmiechem Szymon – Wszystko się uda!
- Tylko musisz w to uwierzyć- dodał Teodor zaglądając do pokoju w którym siedzieli Szymon i Dave.
- Będę wierzył – śmiał się Dave – A gdzie Alvin?
- Znowu go gdzieś poniosło… - mruknął Szymon – Pokłóciliśmy się i nie odzywamy się do siebie.
- Dawno?
- Kilka dni temu.
- Jak na Alvina to długo – stwierdził Dave – Szymek, bądź mądrzejszy i go przeproś jak będzie okazja ok? Nie ważne co zrobił, nie ważne który miał rację…
- Znaczy że mam ją ja? – Szymek uśmiechnął się pod nosem – Nie mam nic przeciwko, ostatnia rzecz jakiej mi tu trzeba to jakiejś ostrej spiny z Alvinem gdy tu i tak będzie zamieszanie. Spokojnie, nie zepsujemy ci dnia.

Claire otrzymała zaproszenie i zapowiedziała że z chęcią wyjdzie gdzieś z Dave’em. Zanim nadszedł wieczór, Wiewióretki skrupulatnie zbadały stan najlepszego garnituru Dave’a i z zadowoleniem stwierdziły że jest bez zarzutu. Później pilnowały go gdy się czesał i przygotowały kwiaty dla Claire.
Alvin siedział z Teodorem w salonie i co chwilę zerkał na zegarek. Nie pamiętał już że Szymon starał się odizolować go od ich pomysłu, nastrój udzielił się i jemu.
- Co Teoś, pójdziemy później zobaczyć jak im idzie? – spytał pół-żartem pół-serio. Teodor spojrzał na niego prawie oburzony.
- Oczywiście że nie!- oznajmił – To wieczór Dave’a, a my możemy tylko za niego trzymać kciuki.
- Z daleka – dodał Szymon dosiadając się do nich – Jeśli tam pójdziesz to daję słowo że będę podglądał ciebie gdy ty się będziesz oświadczał!
- I tak to zrobisz, nie potrzebuję twojego słowa! – odparł Alvin ze śmiechem – Pies ogrodnika!
- I kto to mówi?
Zaczęli się sprzeczać ale bez dawnej wrogości. Po chwili wyszedł Dave, wyelegantowany jak rzadko.
- Do twarzy ci w… tym czymś – stwierdził Alvin wskazując na garnitur – Claire padnie z wrażenia jak cię zobaczy!
- Ooo tak, zdecydowanie!
Nagle zrobiło się strasznie głośno ale nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy przybiegli i żegnali się z Dave’em jakby ten wyruszał na wojnę.
- Baw się dobrze!
- Powodzenia!
- Nie zapomnij kwiatów!
- A gdzie są?
-W kuchni!
- Pamiętaj: odsuń jej krzesło jak będziecie siadać.
- Nie zapomnę.
- Masz pierścionek?
- I bądź miły!
- Przecież zawsze jestem!
- Powodzenia!
- Nie wywalcie domu do góry nogami!
I już go nie było. Wszyscy rzucili się do okna żeby zobaczyć jak idzie do Claire, jak dzwoni do drzwi i jak drzwi się otwierają.
- Ona też się wystroiła!- pisnęła Brittany.
- Są taaacy ładni…
- Dave ma minę jak baran, hi hi!
- Alvin, opanuj się… idą!
- Odsuńcie się od okna bo nas zobaczą!
Kiedy para wsiadła do samochodu i odjechała, wszyscy odetchnęli z ulgą.
- No, my zrobiliśmy kawał dobrej roboty – powiedział Szymon do wszystkich – teraz bądźmy dobrej myśli.
- Na pewno wszystko się uda! Musi się udać! 

2 komentarze:

  1. Super rozdział, mam nadzieję, że Claire się zgodzi i od razu życzę im szczęścia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń