sobota, 2 marca 2013

Pisadło XII

Wybaczcie opóźnienia , miałam kłopoty techniczne :\ 

Niech wam będzie opcja 1 J

Znów znaleźli się w laboratorium.
Pełno tam było wszystkiego co Szymonowi mogło być potrzebne do analizy. Najpierw zbadał coś pod mikroskopem.
-Przecież to nie Możliwe!
-Co jest?
-Zobacz. To jest jakieś dziwne. Wygląda na to że to zwykła woda.
-Przecież widać że to nie woda.
Szymon westchnął
-I o to chodzi. –pokręcił głową i wlał trochę zielonej masi do próbówki którą wsadził do specjalnej maszyny która miała za zadanie wykryć co to za substancja i czy jest niebezpieczna. Ale… znów nic. Maszyna pokazała że to zwykła woda! Ani Alviene ani Szymon nie mogli tego zrozumieć. Tylko Charlene miałą pomysł na wyjaśnienie. Czarownice XXI wieku nie przygotowują obrzydliwych wywarów w wielkich kotłach. Prawdopodobnie Ruby wzięła zwykłą wodę i ją zaklneła.
-Więc co robimy? - zapytała Alviene niespokojnym głosem. Dobrze wiedziała  że ani Żaneta ani Britanny nie są u koleżanek tylko znikły. A on… ona nie mogła im ruszyć na ratunek w TAKIM stanie. Teodor odezwał się nieśmiało żeby powtórzyli badanie. Szymon nie chciał się zgodzić. Alviene zaczęła panikować a jedna osoba korzystając z zamieszania wymknęła się z laboratorium.
Charle zniechęcona spacerowała parkiem. Ruby dawała  znaki że potrzebuje kolejnych wiewiórek. Chciała najmłodszych*. Charlene rozmyślała jak sobie poradzić z tym kłopotem. A raczej kłopotami.  Na ławce zobaczyła swoją znajomą. Tę dziewczynkę z targu. Miała kasztanowe włosy, orzechowe oczy i wyraźne czerwone usta.
Na widok Charlene uśmiechnęła się łagodnie. Obok niej siedział kot. Śliczny czarny kot, z  pięknymi dużymi zielonym oczami. Przywitała się z Charlene.
-Witaj - uśmiechnęła się – chyba musimy pogadać.
Rozejrzała się czy nikogo nie ma w pobliżu.
-Ja wiem co ty zmalowałaś.
-Jak to?!
Biedna Charle nie mogła tego pojąć. Miała ochotę zadać mnóstwo pytań, ale na razie czekała na odpowiedź na to pierwsze.
-Bo widzisz ja…
Kot wyraźnie zaciekawiony skoczył prosto pod nogi Charlene.
-Ja czytam w myślach.
-Że co?!
-Wiesz, osoba która wchodzi w układy z wiedźmą nie powinna robić takiej miny słysząc o dużo delikatniejszej magii.
-Co ty gadasz dziewczyno?
-Moja babcia też była czymś na kształt czarownicy. Tylko takiej dobrej. Ale zakochałą się w śmiertelniku, poślubiła go i musiała przysiąc że nie będzie nadużywać magii. Została świetnie prosperującą wróżką, i nauczyła mnie kilku sztuczek.
-Jesteś czarodziejką?
Caroline zachichotała.
-Chciałabym. Mam jakieś tam moce, ale takie drobniutkie. Jestem…. Czarodziejeczką. No, i mam sporo książek w sprawach czarnej i białej magii. Zauważyłam że ty raczej igrasz z tą pierwszą.
-Tiaa….
-To jest Kot.
-Wiem.
-Nie nie, to jego imię.
-Oryginalne.
-Sam je sobie wymyślił.
-Gadasz z kotem?
-Tak jakby.
-Nieźle. Ale zmyślasz.
-Taaaak? To skąd wiem że chciałaś zamienić Britanny Miller w chłopaka, tylko po to żeby Alvin Sewille znalazł sobie dziewczynę którą ty polubisz? Że byłaś o nią zazdrosna, bo Alvin zakochując się w niej o tobie zapomniał? Że namieszałaś, że spiknęłaś się z tą paskudną wiedźma Ruby Sapphire? I…
-Znasz Ruby?
Caroline skrzywiła się.
-Naturalnie że ją znam. Tam skąd pochodzę wszyscy ją znają.
-Eh…
-I skąd wiem że pomagasz jej porwać wiewiórki i wiewióretki?
-Ona im nie robi krzywdy!
-Nie? Ona robi im tak wielką krzywdę że sobie nie wyobrażasz!
-Co?
-Nieważne. W każdym razie ja na razie nie wiem w tej sprawie zbyt wiele. Babcia mówi że nie powinnam się w to mieszać. Uważa że nawarzyłaś piwa to musisz je wypić…
-Co?
-Też nie wiem co miała na myśli. Ale jestem waszą wieeelką fanką. Więc ja i Kot stwierdziliśmy że wam pomożemy.
Charlene się wkurzyła. Czy ta tu, sugeruje że ona potrzebuje pomocy? I to od KOTA?
Podeszła do niego klękła i wycedziła przez zęby
-No co Kocie, pomożesz mi? Znasz się na czarnej magii?
-Tak się składa że się znam. Bądź łaskawa się ode mnie odsunąć. Dziwnie pachniesz- powiedział Kot. Miał ciepły łagodny głos.
Jak to było możliwe? A skąd mam wiedzieć?
-Tak się składa-kontynuował Kot – że swego czasu miałem naprawdę niemało przyjemnych i mniej przyjemnych przygód z czarną magią.
-CO?
-Widzisz, jak na razie ani ja, ani Caroline nie wiemy co Rubs kombinuje. Ona może wszystko. Jej serce, tak zimne że rzeczy typu współczucie nie mają do niego wstępu. Nie wiem co zrobiła tym dwoma, ale na pewno nie są bezpieczne.
-Mniej więcej – wtrąciła się Caroline. –Póki co nie przedstawiaj nas wiewiórkom. Jeszcze nie teraz.
-A kiedy?
-Kiedy dowiedzą się co naprawdę się stało.
-Ech.. nic nie rozumiecie?
-Pewnie że rozumiemy. Kiedy Alviene pozna prawdę, odwróci się od Ciebie. Ale musi się dowiedzieć. Ja i Kot będziemy was póki co obserwować.
-Tiaa… Odejdźcie, ja muszę zwabić Teodora i Eleonorę do garaży! Nie wtrącajcie się!
Caroline oburzyła się widząc jak Charlene biegnie w stronę domu Dava, zdążyła ją już polubić.
-Niech idzie. A my chodźmy za nią – powiedział Kot.
        Charlene długo nie wiedziała jak zwabić Eleonorę i Teosia do kwatery wiedźmy. Zauważyła, że oboje mają co do niej podejrzenia. Wpadła na pomysł. Usłyszała jak Ela mówi Teodorowi że będą śledzić Charle. Naiwni, myśleli że ją przechytrzą?
        Szymek i Alviene zarządzili spacer. Postanowili się rozdzielić. Niemniej, zgodnie z oczekiwaniami Charle Ela i Teodor ją śledzili. Zupełnie nieudolnie ale cóż…
     -Jak myślisz gdzie idzie?
-Nie mam pojęcia. Och spójrz, chyba jesteśmy! Weszła do tych garaży…
-Trochę się boję….
-Nie bój się Ela, ja przecież będę z tobą. Tylko… nie raczej nie.
-Co?
-Myślałem że w tym garażu jest potwór z dżungli 5.
-Chodź.
Weszli do garażu. Potem zobaczyli lusterko. A potem nie zobaczyli nic. Również stali się ofiarami wrednej podstępnej Ruby.
Charlene zostawią w garażach telefony Żanety i Britanny, wzięła za to inne, dwa prawie identyczne telefony, ładne dotykowe,  jeden we wiosenno zielonej obudowie, z śliczną naklejką przedstawiającą dziewczynkę z piłką, oraz inną z babeczką. Drubi telefon nie miał wisiorków ani nic. Zwykły telefon w kolorze trawy. Ich mgiełki trafiły do  słoiczków, a potem do lustra. Ich kolory odpowiadały kolorom telefonów. Charle wysłałą odpowiedni SMS i wyszła ze smętnych garaży. Szła ulicą gdy znikąd pojawiła się Caroline. Uśmiechała się smutno patrząc jednocześnie na dziewczynkę z wyrzutem. Obok jej nóg przemknął Kot.
-Jesteś z siebie dumna? – zapytał.
- Nie bardzo…- Charlene czuła że Kot i Caroline zastąpią jej sumienie.
--Idź do domu. – poradziłą łagodnie Caroline. – Ja i Kot ciągle mamy Cię na oku.
      Szymon spojrzał niechętnie na ekran komórki. SMS od Teodora.
-Alviene, musimy trzymać się razem. Znikamy, jedno po drugim. Pewnie teraz przyjdzie kolej na mnie…
      -Siemka, Co to za miny, coś się stało?
Caroline siedząca na drzewie z niedowierzaniem pokręciła głową. ,,Niezłą z niej aktorka’’ pomyślała. Zręcznie zeskoczyła na gałąź innego drzewa.   Gdy Charlene została trochę w tyle z łatwością  zeskoczyła lądując tuż koło niej. Za nią skoczył kot.
-O cześć Caroline, cześć Kocie. Co tam?
-Słuchaj żarty się skończyły. Ona wysysa z nich duchy życia.**
-? Oni są … martwi? – dało się wyczuć panikę w jej głosie.
-Nie…. Kot ma na myśli że ona zostawia ich ciało bezwładne a ich jakby duszę przenosi gdzieś indziej. Tam gdzie trafią będą sobą, będą mieli ciała jak tu, tylko magia zniknie.
-Czyli jeśli Alviene tam trafi to… znów będzie sobą?
-Tak.
-Nie mogę do tego dopuścić!
-Co?
-Nie rozumiesz? Ja od początku mam odtrutkę. Ale muszę go zmusić żeby pozwolił mi namieszać w życiu Britanny! A w ogóle dlaczego żeby skrzywdzić Britanny muszę pytać Alvina o zdanie?
-Jesteś śmiertelniczką.
-I?
-To trochę skomplikowane – westchnęła Caroline – Ale widzisz, gdy śmiertelnik krzydzi magią śmiertelnika wyczerpuje tak jakby limit. Jeśli skrzywdzony nie powie do ciebie ,, non mea voluntas, magicam dimissis peccatis***’’ Jesteś bezsilna. To znaczy często odchodzi się od tej zasady. Ale w tym wypadku kiedy chcesz skrzywdzić śmiertelnika którego twoja ofiara kocha… wtedy zaczynają się problemy.
-To bezsensu. Trzeba pozbyć się Szymona.
-Dlaczego?- zapytała Caroline
-Dlatego że ona chce pogadać z Alviene w cztery oczy.-odpowiedział jej kot.
Gdy Charlene odeszła Caroline zapytał Kota.
-Gdzie wiewiórki właściwie lądują?
-Nie wiem. Ale to na pewno nie jest przyjemne miejsce.
          Charlene z łatwością dogoniła braci… rodzeństwo. Wtedy zaczął padać deszcz. Zawiał też potężny wiatr. Charlene dostała po twarzy od ulotki. Była tam też wiadomość od Ruby.
,,Deszcz to taka mała pomoc.’’
 Podeszli do czegoś na rodzaj jaskini. Chcieli tam schronić się przed deszczem. Chwałą niebiosom że w Alviene została cząstka Alvina który uwielbiał w dzieciństwie bawić się w ,,odkrywce’’. Z tego czasu zostało mu zainteresowanie jaskiniami.  Weszli wszyscy, ale Szymek już nie wyszedł. Alviene myślała że po prostu wyszedł wcześniej od nich. Z kolei Charle zobaczyłą w jaskini znajomą bladą twarz. Kazała Alviene zostać a sam wróciła do środka. Zobaczyła Ruby.
-Jak się tu znalazłaś?
-Teleportacja też mi nieźle idzie…
-Ale….

Co teraz?
1. Charle zapyta po co Ruby wsadza wiewiórki do lustra
2. Charlene odejdzie w milczeniu.
3. Zobaczymy co u Britt i reszty.
4.Caroline spadnie z drzewa tuż obok Alviene.

*Teodora i Eli
** W przeciwieństwie do Caroline Kot wszedł do garażu oglądać przemianę w mgiełkę.
*** ,,daruje ci wszystko, twoja magia nie jest już moją wolą’’

10 komentarzy:

  1. Super rozdział! Ciesze się że coraz więcej się dzieje! Stawiam na numer 4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://3.bp.blogspot.com/-avY7XrV1fo8/UKyk5_JrfuI/AAAAAAAAAbE/gjGHF3GJqco/s1600/happy-oh-stop-it-you-l.png

      Usuń
  2. Straciłam swoje konto (chlip) bo nie podałam googlowi(chlip) mojego numeru telefonu. Nie wylogowujcie się blogowicze, bo możecie już się drugi raz nie zalogować:((
    Janette 3:(JAnette:3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda :(
      a właśnie - jak będziesz na gg to pisz od razu , mamy następne pisadła do opracowanie ;]

      Usuń
  3. Trujeczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak na marginesie nie mogę się doczekać co będzie dalej :)
    wciągnęłaś mnie tym opowiadaniem, nie ma co xD

    OdpowiedzUsuń